– Czego chcesz? – wita cię warknięciem i na ten dźwięk aż ciarki przechodzą
ci po plecach.
–
Chciałem… porozmawiać – odpowiadasz cicho, a cała odwaga, jaką czułeś w sobie
przed chwilą, ulatuje.
– O
czym? – Zadaje pytanie tak, jakby niemożliwe było, by mógł z tobą rozmawiać o
czymkolwiek.
Nie
odpowiadasz. Siadasz obok niego na drewnianej ławce i starasz się sprawiać
wrażenie całkowicie rozluźnionego. Nie jest to łatwe, ponieważ sama obecność
Johnny’ego sprawia, że czujesz się jak kilkunastoletnie dziecko, głupie i nie
mające zielonego pojęcia o otaczającym je świecie. Jesteście na obrzeżach
miasta, jednak po zupełnie innej stronie, niż dom Draco. To miejsce znajduje
się niedaleko Parku Niewyraźnych, z którego dobiegają głosy przyciszonych
rozmów – tworzą jednak tak dziwny, swoisty szum, który zastepuje prawdziwe
odgłosy przyrody, szelest wiatru albo śpiewu ptaków. Nie lubisz tego, choć
zdołałeś się już przyzwyczaić.
Czujesz
na sobie zirytowany wzrok Johnny’ego, więc niechętnie odwracasz się w jego
stronę, nabierasz powietrza i wypuszczasz je z kolejnymi słowami.
–
Przepraszam za moje zachowanie. – Naprawdę czujesz się jak uczeń... – Chyba nie
powinienem był tak mówić…
– Na
pewno nie powinieneś.
– Na
pewno nie powinienem – powtarzasz za nim, zgadzając się posłusznie. – Dopiero,
kiedy powiedziałeś to… a tamtym… dopiero wtedy zrozumiałem, że tak
naprawdę mogę niczego nie wiedzieć, może ty przeszedłeś i wycierpiałeś o
wiele więcej niż ja.
– Do
czego dążysz? – pyta mężczyzna znużonym głosem.
– Och…
tak naprawdę… nie wiem – przyznajesz z zażenowaniem.
– Och –
przedrzeźnia cię Johnny. – W takim razie mógłbyś mi nie przeszkadzać i po
prostu stąd iść?
Zaciskasz pięści, czując w sobie napływ gniewu. Ten facet jest bezczelny! Za
kogo on się uważa? Za lepszego od ciebie? Masz ochotę mu coś odpowiedzieć, ale
hamujesz się – przyszedłeś tu w innym celu. Opanowujesz się i postanawiasz
zagrać inaczej…
– Osobą,
którą zdradziłem, była moja żona. Wtedy przypomniał mi się moment, w którym… ją
zdradzałem. Przypomniałem sobie także moje dzieci. Moja żona i moja kochanka są
tutaj. Wiedzą o swoim istnieniu, jeszcze przed moją śmiercią chyba wszystko się
wydało. Rozmawiają ze sobą, ale jeszcze się nie rozpoznały…
Masz
wielką nadzieję, że ten sposób poskutkuje i Johnny włączy się do rozmowy, zamiast
obrażać cię czy kpić. Mężczyzna prycha cicho i kręci głową.
– Ja bym
się nie dał – mówi do siebie.
– Eee…
co?
– Mówię,
że ja nie pozwoliłbym, żeby cokolwiek się wydało – powtarza kpiącym głosem. –
Simon, naprawdę sądzisz, że to kupię? – dodaje po chwili. – Uważasz, że grając
w ten sposób przekonasz mnie do zwierzeń? Od razu muszę cię uprzedzić, że nic z
tego – z cichą satysfakcją cedzi każde kolejne słowo.
– Proszę
– wypalasz. – Wiem, że to twoja sprawa, ale… pomóż mi to zrozumieć. Bo ja chcę
to zrozumieć! Chcę wiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi, a wydaje mi się, że
tylko ty możesz mi w tym pomóc.
– Mylisz
się, Simon – odpowiada stanowczo. – Ja nie jestem od pomagania…
– W
takim razie wytłumacz mi to! Albo opowiedz…
– O
czym? Och! Mam opowiedzieć moją historię, żebyś mógł się przekonać, że w twoim
przypadku jeszcze nie wszystko jest stracone?
– Nie.
Po prostu… wydaje mi się… że ty też tego potrzebujesz – mówisz.
–
Doprawdy, jesteś zabawny, Simon. Uwierz mi, że to jest akurat ostatnia rzecz,
jakiej mógłbym, o zgrozo, potrzebować! – wyśmiewa cię.
– Wiesz
co? – zrywasz się z ławki. – Nie sądziłem, że jesteś aż tak głupi! Wielki
problem – opowiedzieć o swojej przeszłości! Jeszcze niedawno śmiałeś się ze
mnie, że nic nie wiem, że nie mam o niczym pojęcia, a teraz co? Nie możesz mnie
w takim razie uświadomić? Nie możesz mi powiedzieć, co spotkało ciebie? Nie
możesz mnie przed tym ustrzec? Czy naprawdę jesteś aż tak podłym egoistą? Albo
głupcem?
To
dzieje się po raz drugi. Johnny chwyta cię za ramiona, jego palce wbijają się
boleśnie w twoją skórę i z trudem powstrzymujesz dreszcze.
– Nie
jestem głupcem. Nigdy tak nie mów – syczy ze złością.
–
Dobrze! Przepraszam! Ale wytłumacz mi! Opowiedz…
– W
takim razie zamknij się, na Salazara!
Milkniesz natychmiast. Powoli odzyskujesz czucie w rękach, ponieważ Johnny
puszcza cię i odsuwa nieznacznie na ławce. Czyżbyś był aż tak przekonywujący?
– Ale
pamiętaj, że robię to tylko dlatego, że… on na pewno by tego chciał. Chciałby,
żeby mój przykład był przestrogą i dowodem na to, iż czasem trzeba być
cierpliwym.
– On?
–
Później, Simon.
– Ale…
– Bo
niczego ci nie opowiem! – grozi.
~~*.*~~
–
Niemalże pierwszym moim złym wspomnieniem był moment, w którym zabiłem mojego
przyjaciela.Zabiłem przyjaciela. To moje pierwsze wspomnienie. Pamiętam
dokładnie zaklęcie, jakie wypowiedziałem, pamiętam, że zrobiłem to bez wahania.
Dręczyło mnie przez długi czas, nie mogłem sobie z tym poradzić. Odizolowałem
się. Od wszystkiego. A potem spotkałem Henry’ego. Nie wiem, jak to się stało,
ponieważ pilnowałem, by żaden człowiek nie zbliżał się do mnie bardziej niż na
kilka metrów. On jednak usiadł obok i zaczął mówić. Byłem tak zszokowany, że
nie ruszyłem się z miejsca, tylko słuchałem. Mówił o różnych rzeczach – o
życiu, przeszłości, przyszłości, dziwnych, wykreowanych przez niego wizjach
kolejnego świata. O ludziach, znajdujących się w czyśćcu. Nie będę opowiadał ci
wszystkiego z dokładnością co do słowa, ale powiem ci jedno: mówił w taki
sposób, że nie dało się go nie słuchać. Był po prostu nieludzko inteligentny.
Odwiedzał mnie co parę dni, a kiedy przenosiłem się, próbując go unikać, on i
tak mnie znajdował. Zawsze udawało mu się przekonać mnie, bym go słuchał.
Później przypomniałem sobie śmierć kolejnej osoby – dawnej przyjaciółki, i
odniosłem wrażenie, że w pewien sposób przyczyniłem się do jej śmierci.
Myśl o tym sprawiała, że nie miałem na nic ochoty i po prostu chciałem ze
wszystkim skończyć. Jednak Henry wciąż mi powtarzał, żebym szukał odpowiedzi,
żebym się nie poddawał. W końcu zirytowały mnie jego słowa, więc poszedłem do
ludzi i zacząłem z nimi rozmawiać. Przypomniałem sobie inne rzeczy – spisek,
obietnicę, pomyłkę. Powoli uświadamiałem sobie, że obie te śmierci nie były do
końca moim wyborem, że były ku nim pewne powody. A później… rozpoznałem w
Henrym swojego przyjaciela. Tak, tego, którego zabiłem. Nie był na mnie zły.
Wszystko mi wytłumaczył – okazało się, że taki zawarliśmy układ, dla większego
dobra.
– A co
ze śmiercią twojej przyjaciółki?
– Wiem
tylko, że to ja zawiniłem, popełniłem błąd, przez który ona straciła życie.
Spuszczasz głowę, przetrawiając w myślach wszystko, co usłyszałeś. Twoje
wspomnienia wydają się błahostką przy wspomnieniach Johnny’ego. Zabić swojego
przyjaciela? Przyczynić się do śmierci przyjaciółki? To o wiele gorsze niż
zdradzenie żony.
Niebo
nabiera powoli coraz ciemniejszych barw, kiedy postać mężczyzny nieco się
wyostrza.
~~*.*~~
Jesteś
tak zmęczony, że ledwo dochodzisz do swojego domu. Czujesz się jak wtedy, gdy
przybyłeś do czyśćca, kiedy siły opuszczały cię już po kilku godzinach. Powieki
ciążą ci niesamowicie i choć bardzo chcesz, nie możesz ułożyć swoich myśli,
zastanowić się nad tym, co usłyszałeś. Uświadamiasz sobie, że ten sen, te
urywki, które z niego zapamiętałeś, w jakiś sposób dotyczą Johnny’ego, jednak
za nic w świecie nie możesz uświadomić sobie, dlaczego. Zrezygnowany padasz na
łóżko, a ostatnią myślą, jaka przepływa przez twój umysł przed zaśnięciem, jest
myśl o Draco i obietnica, że jutro go odwiedzisz. Przecież nie widziałeś go już
dwa dni…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz