niedziela, 4 kwietnia 2010

Czyściec - Fragment 24


– Czego chcesz? – wita cię warknięciem i na ten dźwięk aż ciarki przechodzą ci po plecach.
– Chciałem… porozmawiać – odpowiadasz cicho, a cała odwaga, jaką czułeś w sobie przed chwilą, ulatuje.
– O czym? – Zadaje pytanie tak, jakby niemożliwe było, by mógł z tobą rozmawiać o czymkolwiek.
Nie odpowiadasz. Siadasz obok niego na drewnianej ławce i starasz się sprawiać wrażenie całkowicie rozluźnionego. Nie jest to łatwe, ponieważ sama obecność Johnny’ego sprawia, że czujesz się jak kilkunastoletnie dziecko, głupie i nie mające zielonego pojęcia o otaczającym je świecie. Jesteście na obrzeżach miasta, jednak po zupełnie innej stronie, niż dom Draco. To miejsce znajduje się niedaleko Parku Niewyraźnych, z którego dobiegają głosy przyciszonych rozmów – tworzą jednak tak dziwny, swoisty szum, który zastepuje prawdziwe odgłosy przyrody, szelest wiatru albo śpiewu ptaków. Nie lubisz tego, choć zdołałeś się już przyzwyczaić.

Czujesz na sobie zirytowany wzrok Johnny’ego, więc niechętnie odwracasz się w jego stronę, nabierasz powietrza i wypuszczasz je z kolejnymi słowami.
– Przepraszam za moje zachowanie. – Naprawdę czujesz się jak uczeń... – Chyba nie powinienem był tak mówić…
– Na pewno nie powinieneś.
– Na pewno nie powinienem – powtarzasz za nim, zgadzając się posłusznie. – Dopiero, kiedy powiedziałeś to… a tamtym… dopiero wtedy zrozumiałem, że tak naprawdę  mogę niczego nie wiedzieć, może ty przeszedłeś i wycierpiałeś o wiele więcej niż ja.
– Do czego dążysz? – pyta mężczyzna znużonym głosem.
– Och… tak naprawdę… nie wiem – przyznajesz z zażenowaniem.
– Och – przedrzeźnia cię Johnny. – W takim razie mógłbyś mi nie przeszkadzać i po prostu stąd iść?
Zaciskasz pięści, czując w sobie napływ gniewu. Ten facet jest bezczelny! Za kogo on się uważa? Za lepszego od ciebie? Masz ochotę mu coś odpowiedzieć, ale hamujesz się – przyszedłeś tu w innym celu. Opanowujesz się i postanawiasz zagrać inaczej…
– Osobą, którą zdradziłem, była moja żona. Wtedy przypomniał mi się moment, w którym… ją zdradzałem. Przypomniałem sobie także moje dzieci. Moja żona i moja kochanka są tutaj. Wiedzą o swoim istnieniu, jeszcze przed moją śmiercią chyba wszystko się wydało. Rozmawiają ze sobą, ale jeszcze się nie rozpoznały…
Masz wielką nadzieję, że ten sposób poskutkuje i Johnny włączy się do rozmowy, zamiast obrażać cię czy kpić. Mężczyzna prycha cicho i kręci głową.
– Ja bym się nie dał – mówi do siebie.
– Eee… co?
– Mówię, że ja nie pozwoliłbym, żeby cokolwiek się wydało – powtarza kpiącym głosem. – Simon, naprawdę sądzisz, że to kupię? – dodaje po chwili. – Uważasz, że grając w ten sposób przekonasz mnie do zwierzeń? Od razu muszę cię uprzedzić, że nic z tego – z cichą satysfakcją cedzi każde kolejne słowo.
– Proszę – wypalasz. – Wiem, że to twoja sprawa, ale… pomóż mi to zrozumieć. Bo ja chcę to zrozumieć! Chcę wiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi, a wydaje mi się, że tylko ty możesz mi w tym pomóc.
– Mylisz się, Simon – odpowiada stanowczo. – Ja nie jestem od pomagania…
 – W takim razie wytłumacz mi to! Albo opowiedz…
– O czym? Och! Mam opowiedzieć moją historię, żebyś mógł się przekonać, że w twoim przypadku jeszcze nie wszystko jest stracone?
– Nie. Po prostu… wydaje mi się… że ty też tego potrzebujesz – mówisz.
– Doprawdy, jesteś zabawny, Simon. Uwierz mi, że to jest akurat ostatnia rzecz, jakiej mógłbym, o zgrozo, potrzebować! – wyśmiewa cię.
– Wiesz co? – zrywasz się z ławki. – Nie sądziłem, że jesteś aż tak głupi! Wielki problem – opowiedzieć o swojej przeszłości! Jeszcze niedawno śmiałeś się ze mnie, że nic nie wiem, że nie mam o niczym pojęcia, a teraz co? Nie możesz mnie w takim razie uświadomić? Nie możesz mi powiedzieć, co spotkało ciebie? Nie możesz mnie przed tym ustrzec? Czy naprawdę jesteś aż tak podłym egoistą? Albo głupcem?
To dzieje się po raz drugi. Johnny chwyta cię za ramiona, jego palce wbijają się boleśnie w twoją skórę i z trudem powstrzymujesz dreszcze.
– Nie jestem głupcem. Nigdy tak nie mów – syczy ze złością.
– Dobrze! Przepraszam! Ale wytłumacz mi! Opowiedz…
– W takim razie zamknij się, na Salazara!
Milkniesz natychmiast. Powoli odzyskujesz czucie w rękach, ponieważ Johnny puszcza cię i odsuwa nieznacznie na ławce. Czyżbyś był aż tak przekonywujący?
– Ale pamiętaj, że robię to tylko dlatego, że… on na pewno by tego chciał. Chciałby, żeby mój przykład był przestrogą i dowodem na to, iż czasem trzeba być cierpliwym.
– On?
– Później, Simon.
– Ale…
– Bo niczego ci nie opowiem! – grozi.

                                                                       ~~*.*~~

– Niemalże pierwszym moim złym wspomnieniem był moment, w którym zabiłem mojego przyjaciela.Zabiłem przyjaciela. To moje pierwsze wspomnienie. Pamiętam dokładnie zaklęcie, jakie wypowiedziałem, pamiętam, że zrobiłem to bez wahania. Dręczyło mnie przez długi czas, nie mogłem sobie z tym poradzić. Odizolowałem się. Od wszystkiego. A potem spotkałem Henry’ego. Nie wiem, jak to się stało, ponieważ pilnowałem, by żaden człowiek nie zbliżał się do mnie bardziej niż na kilka metrów. On jednak usiadł obok i zaczął mówić. Byłem tak zszokowany, że nie ruszyłem się z miejsca, tylko słuchałem. Mówił o różnych rzeczach – o życiu, przeszłości, przyszłości, dziwnych, wykreowanych przez niego wizjach kolejnego świata. O ludziach, znajdujących się w czyśćcu. Nie będę opowiadał ci wszystkiego z dokładnością co do słowa, ale powiem ci jedno: mówił w taki sposób, że nie dało się go nie słuchać. Był po prostu nieludzko inteligentny. Odwiedzał mnie co parę dni, a kiedy przenosiłem się, próbując go unikać, on i tak mnie znajdował. Zawsze udawało mu się przekonać mnie, bym go słuchał. Później przypomniałem sobie śmierć kolejnej osoby – dawnej przyjaciółki, i odniosłem wrażenie, że w pewien sposób  przyczyniłem się do jej śmierci. Myśl o tym sprawiała, że nie miałem na nic ochoty i po prostu chciałem ze wszystkim skończyć. Jednak Henry wciąż mi powtarzał, żebym szukał odpowiedzi, żebym się nie poddawał. W końcu zirytowały mnie jego słowa, więc poszedłem do ludzi i zacząłem z nimi rozmawiać. Przypomniałem sobie inne rzeczy – spisek, obietnicę, pomyłkę. Powoli uświadamiałem sobie, że obie te śmierci nie były do końca moim wyborem, że były ku nim pewne powody. A później… rozpoznałem w Henrym swojego przyjaciela. Tak, tego, którego zabiłem. Nie był na mnie zły. Wszystko mi wytłumaczył – okazało się, że taki zawarliśmy układ, dla większego dobra.
– A co ze śmiercią twojej przyjaciółki?
– Wiem tylko, że to ja zawiniłem, popełniłem błąd, przez który ona straciła życie.
Spuszczasz głowę, przetrawiając w myślach wszystko, co usłyszałeś. Twoje wspomnienia wydają się błahostką przy wspomnieniach Johnny’ego. Zabić swojego przyjaciela? Przyczynić się do śmierci przyjaciółki? To o wiele gorsze niż zdradzenie żony.
Niebo nabiera powoli coraz ciemniejszych barw, kiedy postać mężczyzny nieco się wyostrza. 

                                                                       ~~*.*~~

Jesteś tak zmęczony, że ledwo dochodzisz do swojego domu. Czujesz się jak wtedy, gdy przybyłeś do czyśćca, kiedy siły opuszczały cię już po kilku godzinach. Powieki ciążą ci niesamowicie i choć bardzo chcesz, nie możesz ułożyć swoich myśli, zastanowić się nad tym, co usłyszałeś. Uświadamiasz sobie, że ten sen, te urywki, które z niego zapamiętałeś, w jakiś sposób dotyczą Johnny’ego, jednak za nic w świecie nie możesz uświadomić sobie, dlaczego. Zrezygnowany padasz na łóżko, a ostatnią myślą, jaka przepływa przez twój umysł przed zaśnięciem, jest myśl o Draco i obietnica, że jutro go odwiedzisz. Przecież nie widziałeś go już dwa dni…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz