To stało się tak szybko. Nawet nie
zdążyłeś mrugnąć, a Snape po prostu zniknął, rozpłynął się w powietrzu. Przez
chwilę rozglądasz się dookoła oszołomiony, w nadziei, że nagle znowu go
zobaczysz, jednak nie ma po nim śladu… Po prostu odszedł. Spoglądasz na Draco,
na którego twarzy maluje się irytacja.
– Niech to szlag – warczy rozeźlony.
Widzisz w jego oczach rozżalenie, a także coś na kształt tęsknoty. Stara się
ukryć swoje emocje, ale ty widzisz, że ma ochotę wybuchnąć, krzyczeć,
wrzeszczeć ile tylko będzie miał sił w płucach, jak wtedy, gdy odeszła Luna,
jednak teraz się powstrzymuje. Przymyka na chwilę powieki i wdycha powoli
powietrze, próbując się opanować, aż w końcu odwraca się gwałtownie i rusza
przed siebie.
Nie zadając żadnych pytań, doganiasz go i
idziesz wolno tuż za nim, nie chcąc zostawiać go samego. Snape był dla niego
ważniejszy niż ci się wydawało, niż sobie przypomniałeś. Chciałbyś go jakoś
pocieszyć, choćby chwycić jego dłoń, ale nie robisz tego. Jak zwykle.
Niebo jest zachmurzone, słońce ledwie
wybija się zza szarych chmur, rzucając na czyściec wątłe światło. Idziecie w
milczeniu, oddalając się coraz bardziej od Parku Niewyraźnych. Otacza was
bezwzględna cisza, jakbyście byli tu zupełnie sami. Rozpoznajesz tę drogę,
kiedyś uciekałeś nią od ludzi, od Kate… biegłeś przed siebie, aż usłyszałeś
krzyki Draco. Później go uratowałeś, choć tak naprawdę wcale tego nie
potrzebował, bo woda była sucha. Nie dało się w niej utopić.
Malfoy
skręca na wydmy i schodzi po nich powoli, z każdym kolejnym krokiem zatapiając
się coraz głębiej w piasek. Wybierasz inną drogę, bez wysokich wydm, bliżej
brzegu. Draco tylko spogląda na ciebie przez ramię, chowa ręce do kieszeni i
idzie dalej, powłócząc nogami. Wydaje ci się, że słyszysz szum delikatnych fal
i powiew chłodnego wiatru na twarzy, jednak to chyba tylko złudzenia… Przed
tobą rozciąga się czysta, lazurowa tafla wody – jej kolor jest cudowny, tak
prawdziwy, wręcz namacalny. Na widnokręgu łączy się z szarością nieba. Gdyby
tylko można było się w niej zanurzyć… Robisz krok naprzód, wyobrażając sobie,
że towarzyszy ci plusk. A może wcale ci się nie wydaje? Może naprawdę to
słyszysz? Może naprawdę… czujesz wodę wlewającą ci się do butów?
ZARAZ!
Otwierasz gwałtownie oczy i pochylasz się.
To niemożliwe! Zanurzasz obie ręce w chłodnej, mokrej toni.
– Draco!
– wołasz.
Malfoy jest oddalony od ciebie o jakieś
dwadzieścia metrów. Odwraca się niespiesznie i unosi pytająco brew, widząc
ciebie na czworakach, na wpół zanurzonego w wodzie.
– Chodź
tu, natychmiast!
– Czego
chcesz, Potter? – odkrzykuje znużony.
– Ta woda jest… mokra! To prawdziwa woda!
– wrzeszczysz uradowany, podnosząc się i zdejmując z nóg buty, choć i tak są
już przemoczone.
– Że co? – Malfoy podbiega do ciebie,
patrząc na ciebie z niedowierzaniem, po czym moczy ręce. Szok na jego twarzy
jest idealnie widoczny. Po chwili uśmiecha się szczerze i szeroko, nie mogąc
się powstrzymać. Wpatrujesz się w niego jak urzeczony – teraz, pełen uczuć i
emocji, jest taki… ludzki, tak dziecinnie radosny.
Śmiejesz
się jak głupi i zdejmujesz z siebie bluzkę, skarpetki i spodnie.
–
Potter, nie prosiłem cię o striptiz – mruczy Draco, nadal się śmiejąc.
– Och,
ale wyczytałem w twoich myślach, że bardzo byś tego pragnął – odcinasz się,
uśmiechając się rozbrajająco. Malfoy unosi brew, a jego oczy błyszczą.
– Nie
rozbiorę się przed tobą – oznajmia nagle z udawaną urazą.
– Jak
sobie chcesz! – rzucasz mu przez ramię i wskakujesz do wody.
Jest chłodna i orzeźwiająca. Zanurzasz się
w niej cały. Piasek na dnie jest złocisty, pobłyskuje refleksami słońca
tańczącymi na powierzchni. Wynurzasz się i ze zdumieniem zauważasz, że niebo
nagle rozchmurzyło się i z powrotem przybrało błękitną barwę. W tym momencie
kochasz to miejsce!
Draco właśnie rozpina pasek przy spodniach
i opuszcza je szybko, zerkając nerwowo w twoją stronę. Jest dość umięśniony i
stanowczo blady, choć nie nazwałbyś tego chorobliwą bladością. Nie możesz też
powiedzieć, że jest to typowa bladość, taka, która towarzyszy na przykład tobie
podczas zimy, gdy nie masz okazji się opalić. Jego skóra ma jakiś dziwny,
mleczny odcień. Absolutnie cudowny.
–
Potter, skończysz się wreszcie na mnie gapić? – warczy Malfoy, wchodząc do
wody.
– Nie
gapię się na ciebie – odpowiadasz, rumieniąc się.
– Jasne,
to dlaczego robisz się czerwony? – śmieje się szyderczo Draco.
– Odwal
się – warczysz i opryskujesz go wodą.
– Jak…
jak mogłeś?!
– Hm… tak po prostu? – Robisz dłonią falę,
mocząc go całego. Woda ścieka mu z włosów, które przyklejają się do jego
twarzy. Teraz wygląda jak małe, bezbronne dziecko i niemalże jest ci go żal.
–
Potter, ty skończony dupku – syczy i rzuca się na ciebie, podtapiając cię.
Ręce Malfoya zaciskają się wokół twojej
szyi, gdy zanurzacie się obydwaj. Próbujesz mu się wywinąć i szczypiesz go w
brzuch, na co Draco wyswobadza cię z uścisku, a gdy się odwracasz, patrzy na
ciebie oburzony, masując sobie bolące miejsce. Uśmiechasz się do niego i
wypływasz, by zaczerpnąć powietrza. Malfoy dołącza do ciebie po chwili .
– To
było wyjątkowo męskie, Potter – prycha.
– Wiem.
– Teraz to ty się na niego rzucasz, oplatając ręce wokół jego talii, i wciągasz
go pod wodę.
Przez dłuższy czas siłujecie się z sobą,
próbując się podtapiać, uderzać, wykręcać ręce – zachowujecie się jak dzieci,
jednak teraz to nieistotne. Cieszysz się tą chwilą, tym, że Draco jest
szczęśliwy, śmieje się otwarcie i… że masz go tak blisko siebie. Wasze dłonie
wręcz nieprzyzwoicie często lądują na ciele drugiej osoby i to na zdecydowanie
za długo, jak na zwykłe uderzenie czy popchnięcie. Jesteście niczym dwoje
młodych kochanków, dopiero poznających się, próbujących nowych rzeczy i doznań.
Badacie się powoli, nieśmiało, przełamując jednocześnie pewną barierę, jaka
dzieliła was do tej pory.
~~*.*~~
Piasek
jest przyjemnie rozgrzany od słońca, świecącego wysoko na ciemnobłękitnym
niebie. Leżycie obok siebie, wypoczywając w jego cieple, jeszcze z mokrymi
włosami i pojedynczymi kropelkami błyszczącymi na waszych ciałach. Ubrania leżą
gdzieś przy brzegu, rozrzucone gdzie popadnie. Jednak teraz nic więcej się nie
liczy, tylko wy.
W końcu jednak musisz zadać to pytanie.
Nie otwierasz oczu i nie przestajesz przesypywać piasku między palcami, ale
bicie serca wydaje się zwolnić w wyczekiwaniu.
– Kim
był dla ciebie Snape?
Draco
nie rusza się i nie odpowiada przez dłuższą chwilę.
–
Uratował mnie, troszczył się o mnie i ryzykował dla mnie życie… aż do śmierci –
mówi w końcu zduszonym głosem. – A kim był dla ciebie?
–
Nienawidziłem go – wyrzucasz z siebie natychmiast.
Malfoy
opiera się na łokciu. Spoglądasz na niego, czekając na jakąś reakcję.
–
Kontynuuj – ponagla, uśmiechając się lekko.
– Aż do jego śmierci nienawidziłem go,
jednocześnie tak naprawdę nic o nim nie wiedząc. – Znowu zamykasz oczy i
starasz się przypomnieć sobie swój ostatni sen i słowa Snape’a. Jego
przyjaciółką była twoja matka. I nie była tylko przyjaciółką, ale kobietą,
którą kochał przez te wszystkie lata. Pamiętasz z poprzedniego życia jakieś
urywane sceny, jego rozmowę ze starszym człowiekiem, w której przysięga, że
będzie cię chronił, że odda wszystko. Przypominasz sobie także imię swojego
syna – Albus Severus. Po śmierci profesora wreszcie wszystkiego się
dowiedziałeś, poznałeś jego prawdziwe oblicze, zrozumiałeś go i jego
zachowanie. Opowiadasz o tym wszystkim Draco, który zasłuchany, przesypuje w
dłoniach złocisty piasek, rozsypując go na twoim brzuchu i klatce piersiowej.
Milkniesz, wpatrując się w niego, starając się zachować w pamięci tę chwilę,
skupioną twarz Malfoya i jego spokojne oczy, pełne ciepła. W końcu podnosi na
ciebie wzrok i zamiera, a czas zdaje się zatrzymać… Zmierzwione, nie do końca
suche kosmyki włosów delikatnie drażnią jego ramiona, wpadają do oczu. Ręka
Draco drży, zdaje ci się, że chce ją opuścić, wstrzymujesz na chwilę oddech i…
–
Powinniśmy już wracać – mówisz cicho.
Malfoy patrzy na ciebie nieprzeniknionym
wzrokiem, po czym kładzie dłoń na twoim brzuchu i jednym ruchem strzepuje z
niego piasek.
– W
porządku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz