niedziela, 4 kwietnia 2010

Czyściec - Fragment 25


Niebo jest jakby zachmurzone – nie pojawiły się na nim żadne chmury, jednak przybrało szarą barwę. W normalnym świecie pewnie nie cieszyłbyś się z takiej zmiany pogody, jednak teraz, w tym miejscu, jest to dla ciebie niezwykle ważne, wręcz niesamowite. Możliwe, że to tylko twoja wyobraźnia, jednak wydaje ci się, iż dostrzegasz mgłę, zawieszoną tuż nad ziemią. Powietrze zdaje się być rześkie, nadal przesiąknięte wilgocią i chłodem nocy. W oddali, za domami, dostrzegasz zamazane sylwetki ludzi, siedzących w Parku Niewyraźnych. Mijasz puste ogrody z soczystozieloną trawą. Czasami wydaje ci się, że zza okien wyglądają ciekawskie spojrzenia, jednak gdy się odwracasz, nigdy ich nie dostrzegasz. Czy to możliwe, że pojawiło się kilka dodatkowych domów? Nie przypominasz sobie, żebyś wcześniej po drodze do Draco mijał ich aż tyle! W takim razie, ile musi tu być ludzi, których jeszcze nie poznałeś, a może nawet, o których istnieniu nie wiesz? Nagle robi ci się ich żal – może ktoś z nich jest tak zagubiony i samotny jak kiedyś Malfoy? Może ktoś z nich potrzebuje pomocy?

Rozmyślając o tym, jak mógłbyś im pomóc, dochodzisz do furtki Draco. Popychasz ją delikatnie, a ona wydaje z siebie ciche skrzypnięcie. Ten odgłos jest tak cudowny! Zamykasz ją z powrotem, po czym znowu otwierasz, śmiejąc się sam z siebie. Czujesz się taki radosny, choć nie do końca wiesz, dlaczego. Szczerze powiedziawszy, stęskniłeś się za Malfoyem. Złość, jaką czułeś do niego przed waszym rozstaniem, zniknęła. Jakbyśw ogóle jej nie czuł. Jakby Draco wcale nie był tak… zaborczy? Zatrzymujesz się na werandzie, z ręką zawieszoną w powietrzu nad klamką. Te myśli znowu do ciebie powracają. On nie może być zazdrosny, a na pewno nie w tym sensie. Ale… zazdrosny Draco? To jest niemożliwe! Może po prostu miał zły dzień? I do tego słowa Cho. Malfoy twoim chłopakiem? Oczywiście, to było niedorzeczne głupstwo, dlaczego więc wciąż do ciebie wraca i tak cię dręczy? Na dodatek, dlaczego nie czujesz się urażony, a jedyniezawstydzony? Jak chłopiec, którego koledzy nakryli na pisaniu miłosnych wierszyków do jakiejś dziewczynki. Tyle, że w twoim przypadku, te wierszyki są skierowane do… innego chłopca?
– Witaj, Potter. – Drzwi nagle otwierają się i staje w nich Draco.
– Eee… cześć, Malfoy – witasz go zażenowany. Robisz krok naprzód, jednak chłopak toruje ci przejście. Opiera się rozluźniony o framugę i patrzy na ciebie z wyższością. – Daj spokój – mruczysz, próbując przecisnąć się do środka.
– Po co tu przyszedłeś? – pyta i wyczuwasz w jego głosie wrogość.
– Po co… co? – Jak to, po co tu przyszedłeś? Żeby go odwiedzić? Porozmawiać? Bo jest twoim przyjacielem? O co mu w ogóle chodzi!? – Przyszedłem z tajną misją zamordowania cię, Malfoy. Daruj sobie i mnie przepuść – warczysz.
– Wiedz, że bez walki się nie poddam. – Jedna z jego jasnych brwi wędruje do góry.
– Nie mam ochoty na bójki – wzdychasz.
– Będziesz musiał mnie – przerywa na chwilkę i przygryza dolną wargę – zmusić, żebym się poddał.
– Draco, nie uważasz, że dość się już kłóciliśmy? Owszem, nie biliśmy, ale…
– Wiesz co, Potter? – przerywa ci zirytowany. – Odczep się. – To powiedziawszy, odwraca się i zamaszystym krokiem wchodzi do środka, po czym rozkłada się na kanapie.
Przez dłuższą chwilę stoisz jak wryty, nie rozumiejąc, o co mu chodzi. Powiedziałeś coś nie tak? Znowu jakiś problem? Odtwarzasz w myślach raz jeszcze cały ten dialog, jednak wciąż nie wydaje ci się, żebyś powiedział coś złego. W końcu wchodzisz do środka i bezradnie siadasz na kanapie, spychając z niej uprzednio nogi Draco, rozciągnięte na całym materacu.
– Spadaj, Potter, ja tu byłem pierwszy – odpowiada znużonym głosem, po czym zaczyna cię odpychać nogami.
– O co ci chodzi? – pytasz, starając się nie zwracać uwagi na kopiące cię właśnie stopy Malofoya.
– O to, żebyś znalazł sobie inne miejsce, bo to zająłem pierwszy – wyjaśnia ci z zawziętością, choć na jego twarzy pojawia się niemal dziecinna radość.
– Wiesz, że nie o to… – Urywasz, bo Draco, uznawszy, że to nic nie da, kładzie stopy na twoich kolanach i obserwuje z triumfem twoją reakcję. – I to ma mnie odstraszyć? – śmiejesz się z niego powątpiewająco.
Opierasz się wygodnie o oparcie, a Malfoy kładzie się na wznak na miękkim materacu. Zapada chwila ciszy, a ty coraz bardziej uświadamiasz sobie, jak ci tego brakowało. Minęły przecież tylko dwa dni! Dwa przeklęte dni, nawet niecałe! A ty już stęskniłeś się za nim jak jakiś nienormalny. Nie, musisz przestać, skończyć to, bowszystko… idzie w złym kierunku.
– Gdzie byłeś? – pyta Draco, wpatrując się w sufit.
Odwracasz lekko głowę, by móc dostrzec jego twarz, na której stara się utrzymać idealnie kamienny wyraz, całkowicie wyprany z emocji. Dostrzegasz jednak pewną zawziętość i wyczekiwanie. Gdy chwila milczenia przedłuża się, Malfoy przenosi wzrok na ciebie i wasze spojrzenia się spotykają – jego, całkowicie zdziwione i zirytowane, oraz twoje, pełne kpiny dla tego jego głupiego uporu i nieudanego skrywania uczuć.
– Halo! Czyściec do Pottera! – Draco zaczyna machać ręką.
– Słyszę cię, słyszę – śmiejesz się z niego.
– To dlaczego nie odpowiadasz?
– A muszę?
– Oczywiście, że nie…
– Stęskniłeś się, Malfoy?
– O czym ty…
Na jego twarzy pojawia się wyraz całkowitego szoku, a może także złości i czegoś na kształt… zawstydzenia? Nie, tego na pewno tam nie ma. Tylko ty sobie to ubzdurałeś, bo chciałbyś je widzieć. Tymczasem Draco leży, opierając się na przedramionach, i wpatruje się w ciebie tak pogardliwym spojrzeniem, że aż robi ci się głupio z powodu tego, co powiedziałeś.
– Potter, to, że ty tęskniłeś, nie oznacza, że ja także – mówi w końcu z pogardą.
– C–co?
– To, co słyszałeś – odpowiada, wzruszając lekko ramionami, po czym znowu kładzie się na kanapie. – To może teraz powiesz mi w końcu, gdzie byłeś? Albo z kim?
– Chciałbyś wiedzieć, Malfoy – warczysz. – Co ty sobie myślisz? Nie będę ci się z niczego spowiadał, nie jestem twoim chłopakiem i nie mam w obowiązku tłumaczenia ci wszystkiego…
To, co jeszcze przed chwilą działo się na twarzy Draco, niczym nie dorównuje szokowi, jaki teraz wyraźnie się na niej maluje. Powiedziałeś to. Wypowiedziałeś na głos to, co od dawna chodziło ci po głowie, w końcu to powiedziałeś, uwolniłeś się od tego. Przez pierwsze chwile wydaje ci się, że Malfoy ma ochotę cię uderzyć, że szaleje w nim tak wiele emocji, iż nie wytrzyma i w końcu ci się dostanie. Wbrew twoim oczekiwaniom, jego twarz ponownie zamienia się w kamienną maskę, jedna brew wędruje do góry, a on wypowiada słowa z typową dla siebie kpiną:
– Moim chłopakiem, Potter? Nie pochlebiaj sobie.
Wydaje ci się, że twoje usta otwierają się szeroko ze zdziwienia. Nie takiej odpowiedzi się spodziewałeś. Czyżby w takim razie tolerował…? A może sam jest…? Przecież w czyśćcu macie się wyrzec wszelkich uprzedzeń. Chodziło też o takie uprzedzenia?
– Potter, znowu ci się mózg zawiesił? – Draco wywraca oczami i kładzie głowę na oparciu kanapy. – Chociaż nie, w twoim przypadku nie miałoby się co zawiesić – mruczy do siebie.
– C–co? Coś ty powiedział? – reflektujesz się. – Nie pozwalaj sobie, Malfoy! – ostrzegasz go, chwytając za jego szaty.
– Dobra, dobra. Skończ już. I tak nie robisz na mnie żadnego wrażenia. – Draco kładzie dłonie na twoich zaciśniętych pięściach i delikatnie, acz stanowczo, rozluźnia je, aż materiał odzyskuje z powrotem swą nieskazitelność. – To jak? Powiesz mi w końcu, gdzie byłeś?
Teraz ty padasz na kanapę, wywracając oczami.
– Dlaczego cały czas o to pytasz?
– Ponieważ wiem, że i tak mi o tym powiesz, Potter. Chcę tylko przyspieszyć swoje męki.
– Jakie męki?
– Nieważne – macha ręką, kręcąc kpiąco głową. – Głupek. To jak? – powtarza.
– Najpierw byłem u… Sophie, z którą się trochę pokłóciłem. – Wydaje ci się, że na twarzy Draco przez chwilę przemyka wyraz zadowolenia. – Później poszedłem do siebie, wyspałem się, a rano szukałem Johnny’ego. Kiedy już go znalazłem, było południe, rozmawialiśmy długo, następnie wróciłem do domu i znowu spałem. A kolejnego ranka przyszedłem do ciebie. To wszystko.
– O co pokłóciłeś się z  Sophie? – pyta z zaciekawieniem.
– Eee… nieważne – odpowiadasz, unikając jego wzroku. Chyba nie powiesz mu, że o niego?
Wzrok Draco przebija cię na wylot, jednak chłopak niczego nie komentuje.
– A co z Johnnym? O czym rozmawialiście?
– Pamiętasz, jak zapytałem cię o twoje wspomnienia z przeszłości? – podejmujesz temat, szczęśliwy, że Malfoy nie zamierza drążyć tego związanego z Chang. Draco kiwa głową. – To właśnie on powiedział mi, że zdrada żony nie jest najgorsza, uświadomił mi, że istnieją gorsze rzeczy. I właśnie o tym z nim rozmawiałem. Opowiedział mi swoją historię.
– I po to do niego poszedłeś? Żeby opowiedział ci jakąś straszną opowiastkę? – prycha Malfoy. – Nie mogłeś przyjść do mnie? Mam kilka…
– Nie. Sam powiedziałeś, że ty nie czujesz potrzeby rozmawiania, ani opowiadania o nich – przerywasz mu, wpatrując się w niego oskarżycielsko.
Draco patrzy na ciebie przez chwilę nieprzeniknionym wzrokiem, aż w końcu wzrusza ramionami.
Zdecydowanie… jest zazdrosny.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz