poniedziałek, 30 listopada 2009

Czyściec - Fragment 7


Co się z tobą dzieje? Wygląda na to, że byle bzdura może wytrącić cię z równowagi. Czy naprawdę już świrujesz? Jest z tobą aż tak źle? Masz dość tej oślepiającej bieli, tych nieznajomych postaci, głupich uśmieszków i ogólnie całej tej beznadziei… Jeżeli wcześniej wiedziałbyś, że tak właśnie będzie wyglądać „życie” po śmierci, to nigdy byś nie umierał. Zatrzymał Kamień Filozoficzny dla siebie i…
To wspomnienie uderza w ciebie z dziwną, niepokojącą siłą i przez chwilę dochodzisz do siebie, mrugając oczami i chwiejąc się, próbując utrzymać równowagę. Rozglądasz się nieprzytomnie dookoła, a twój wzrok zatrzymuje się na rozmazanej postaci stojącej na środku drogi.
– Kim jesteś? – pytasz bez ogródek, zastanawiając się, czy to może Aaron, czy ktoś zupełnie inny.
– Kim ty jesteś? – odpowiada pytaniem na pytanie… dziewczyna. Tak, to typowo kobiecy głos, głęboki, a zarazem cienki.

wtorek, 24 listopada 2009

Czyściec - Fragment 6


Jesteś zły. Tak bardzo zły! Jedyna osoba, która wiedziała wszystko i mogła ci wiele powiedzieć – znikła! Kiedy rano otworzyłeś oczy, profesor McGonagall już nie było i, choć spędziłeś na poszukiwaniach wiele godzin, nie znalazłeś jej. A więc naprawdę odeszła.
– Przestań się dąsać – słyszysz czyjś głos i zastanawiasz się, czy ci ludzie nigdy nie nauczą się pukać? – Ludzie przychodzą i odchodzą i trzeba się z tym pogodzić. Profesor McGonagall była tutaj już na tyle długo, że w końcu musiała odejść.
– Ty też… – dziwisz się, wpatrując się tępo w Penelopę, która siada obok ciebie.
– Tak. Też byłam w Hogwarcie i mnie też ona uczyła.
– Wiesz, kim jesteś?
– Tak. A ty?
– Też.

piątek, 20 listopada 2009

Czyściec - Fragment 5


– Rozmawiałeś wczoraj z Joshem?
Spoglądasz na Aarona, uzmysławiając sobie, że to nie było pytanie, a raczej stwierdzenie. Zastanawiasz się, czy ten fakt spodobał mu się, czy raczej nie bardzo. Wzdychasz przeciągle, przerzucając kartki w książce, która nagle pojawiła się na twojej półce. Emily mówiła, że tak dzieje się wtedy, gdy człowiek jest na coraz lepszej drodze. Tak samo, jak z niebem czy ludźmi.
– Tak, a co?
– To świr – mówi bez ogródek, rozciągając się na kanapie.

wtorek, 17 listopada 2009

Nad jeziorem


Beta: Aribeth, Teraw
Gatunek: Hetero


Nad jeziorem


          Tego dnia słońce skryje się za kurtyną szarych, zimowych chmur, a wiatr smagać będzie ściany domu i kołysać nagimi gałęziami drzew. Od jeziora napłynie świeże, chłodne powietrze, które orzeźwi cię, jednak w żaden sposób nie pomoże. Na twoich policzkach pojawią się purpurowe rumieńce, a oddech niemalże ugrzęźnie w gardle – mroźny i drażniący. Będziesz wpatrywał się przed siebie wzrokiem zamglonym i nieobecnym, szukając w otwartej przestrzeni, pełnej gór sięgających nieba, jakiejś wskazówki, jakiejś mocy, odwagi… Ale niczego nie znajdziesz. Jak zwykle. Podniesiesz się z przesiąkniętej deszczem ziemi, nawet nie otrzepując ubrudzonych spodni. Rozejrzysz się raz jeszcze, wciągając ze świstem powietrze, i pójdziesz przed siebie – z lodowatymi dłońmi zaciśniętymi w pięści.       
Zobaczysz ich w pokoju, siedzących naprzeciwko siebie, i nagle cała odwaga odpłynie, nie pozostawiając po sobie nic poza dławiącą pustką. Niemal zachłyśniesz się tym uczuciem i będziesz tylko patrzył na ich roześmiane, szczęśliwe twarze. Później dostrzeżesz na jej policzkach delikatny rumieniec, a te cudowne zielone oczy będą migotały czarująco. Na twarzy mężczyzny, ściskającego dłoń blondynki, pojawi się wyraz całkowitego triumfu, zadowolenia i wtedy coś w tobie pęknie… To niemożliwe, by pustka mogła pęknąć, jednak ty to poczujesz. Nie będziesz płakał, nie okażesz tego, co czujesz, a jedynie podejdziesz do dziewczyny, pocałujesz ją w policzek, wsuwając nos w jej gęste włosy, aż ich niebiański zapach wypełni cię całego. Wyszepczesz jej parę słów do ucha, niby przypadkiem dotykając ustami jego płatka, a ona uśmiechnie się, roześmieje i znowu poczujesz to kujące od wewnątrz uczucie. Czerwień kwiatów będzie kontrastować z jej bladą karnacją i nie będziesz mógł wydusić ani słowa. Ona przytuli cię mocno, oplatając ręce wokół twojej szyi, będzie mówić coś o zaręczynach, a świat zatrzyma się nagle w miejscu. Ty będziesz czuł jedynie jej przyjemne ciepło, jej szczupłe ciało, zapach i gładkie, delikatne dłonie na swojej skórze.
            - Kocham cię – wyszepczesz, głupio wierząc, że ona zrozumie.
            - Ja też cię kocham – roześmieje się i pocałuje cię w policzek, a później odwróci się do twojego przyjaciela, który jednocześnie jest jej narzeczonym, i będziesz miał ochotę odejść, wybiec stamtąd, rzucić się do jeziora, pozwolić tej lodowatej wodzie opleść cię, wciągnąć w swoją bezdenną toń; nigdy więcej już nie widzieć ich szczęśliwych twarzy, pełnych uczucia spojrzeń…
            Ale zostaniesz.
            Przynajmniej na tę jedną chwilę…
            Jezioro będzie musiało poczekać.




niedziela, 15 listopada 2009

Czyściec - Fragment 4



Czas mija ci powoli, niemal ociężale, jednak zaczynasz przyzwyczajać się do tego dziwnego, otaczającego cię świata, a także rytmu tutejszego życia. Biel nadal sprawia, że czujesz się jakiś poirytowany, a zamazane postaci wywołują w tobie strach i chęć ucieczki, jednak coraz łatwiej jest ci to zwalczać. Rozumieć. Ludzie też nie są tacy źli, choć nadal nie masz pojęcia, kim byli. I kim byłeś ty. Póki co wiesz, że Sarah jest w istocie dziwną istotą, ale jednocześnie jest ci bardzo bliską osobą; Anna, chociaż pomogła ci i niewątpliwie dużo wie, nie jest wymarzoną towarzyszką, a Mark ciągle marudzi, ale na swój sposób potrafisz go polubić. Postanawiasz poznać także innych ludzi, więc znowu idziesz do miejsca, które w myślach nazywasz „parkiem niewyraźnych”, w którym zawsze można spotkać przynajmniej parę osób.

poniedziałek, 9 listopada 2009

Czyściec - Fragment 3


                                                               
Radość mija tak szybko, jak się pojawiła. Nic się nie zmieniło – za każdym razem, gdy się budzisz niebo i tak jest śnieżnobiałe, nadal jest jasno, nie ma nocy, a inni ludzie wciąż są dla ciebie jedynie białymi, zamazanymi plamami. Emily nie ma. Szukałeś jej, ale nigdzie nie mogłeś znaleźć i teraz siedzisz na ławeczce przy jej domu i patrzysz na pustą drogę. Może ona odeszła…? Może brakowało jej do świetności właśnie ciebie? Odrzucasz od siebie te myśli, choć po policzku spływa ci kilka łez. Przez to miejsce stałeś się taki słaby. A może zawsze byłeś? Zamykasz oczy i próbujesz skupić w sobie całą siłę, przypomnieć sobie chociaż jeden fakt ze swojego życia. Nie wiesz, jak długo tak siedzisz w bezruchu. Kiedy w końcu powracasz do rzeczywistości widzisz przed sobą białą postać. Z twoich ust wyrywa się mimowolny zduszony krzyk.