poniedziałek, 9 listopada 2009

Czyściec - Fragment 3


                                                               
Radość mija tak szybko, jak się pojawiła. Nic się nie zmieniło – za każdym razem, gdy się budzisz niebo i tak jest śnieżnobiałe, nadal jest jasno, nie ma nocy, a inni ludzie wciąż są dla ciebie jedynie białymi, zamazanymi plamami. Emily nie ma. Szukałeś jej, ale nigdzie nie mogłeś znaleźć i teraz siedzisz na ławeczce przy jej domu i patrzysz na pustą drogę. Może ona odeszła…? Może brakowało jej do świetności właśnie ciebie? Odrzucasz od siebie te myśli, choć po policzku spływa ci kilka łez. Przez to miejsce stałeś się taki słaby. A może zawsze byłeś? Zamykasz oczy i próbujesz skupić w sobie całą siłę, przypomnieć sobie chociaż jeden fakt ze swojego życia. Nie wiesz, jak długo tak siedzisz w bezruchu. Kiedy w końcu powracasz do rzeczywistości widzisz przed sobą białą postać. Z twoich ust wyrywa się mimowolny zduszony krzyk.
– Oj, przepraszam. Nie chciałam cię wystraszyć – odzywa się nieznajoma, stojąc nad tobą.
– Nie ma sprawy – wypuszczasz, wstrzymywane do tej pory powietrze. – Może usiądziesz? – Odsuwasz się na ławce, robią miejsce.
– Chętnie – odpowiada i siada obok ciebie. – Jestem Sarah – mówi, wyciągając do ciebie dłoń.
– Och – wyrywa ci się. A więc to jest ta zagubiona, cicha dziewczyna, której nikt nie rozumie! – Simon. – Ściskasz jej rękę, przez chwilę rozkoszując się tym przyjemnym, ludzkim ciepłem, jakie przelewa ci się przez ciało.
– Nie podoba mi się to niebo – odzywa się nagle Sahar, odwracając się od ciebie, ku sklepieniu. – Jest takie bezbarwne, wręcz wyblakłe. Ten błękit wcale nie jest prawdziwym błękitem – jest mętny i byle jaki, jakby komuś zabrakło farby i starał się rozprowadzić resztki po całym sklepieniu – zastanawia się na głos.
– Dla mnie jest po prostu białe – odpowiadasz, wzruszając ramionami.
– Och. Jesteś Nowy – stwierdza ze współczuciem dziewczyna. – Ja jestem tu od dawna i moje niebo nabrało już trochę kolorów, choć wolałabym już tą nieskazitelną biel, niż to, co teraz widzę – wzdycha. – Myślisz, że gdybym odnalazła odpowiednią osobę i ją poprosiła, to zwróciłaby mi z powrotem białe niebo?
Bąkasz coś niewyraźnie, nie bardzo wiedząc, co masz odpowiedzieć. Rzeczywiście Sarah jest dziwną osobą, jednak nie czujesz się przy niej nieswojo – a na pewno nie tak nieswojo, jak przy tych wszystkich innych zamazanych postaciach. Od dziewczyny bije jakaś dziwna moc, ciepło, któremu nie możesz się oprzeć. Ciepło, które wydaje ci się dziwnie znane.
            – Czekasz na Emily?
– Tak. – Emily nic nie mówiła o tym, że rozmawiała z Sarą. W takim razie skąd dziewczyna wie, jak ma na imię twoja przyjaciółka? 
            – Chyba jest u swojej rodziny – oznajmia zamyślonym głosem.
            – Ach…

                                                                       ~~*.*~~

Coraz rzadziej jesteś zmęczony, a jeżeli już, to nie tak bardzo, jak na samym początku. Oprócz Emily i Sary miło spędzasz czas również z Penelope, choć jej towarzystwo przyjmujesz raczej z przymrużeniem oka – na pewno nie jest osobą, z którą mógłbyś rozprawiać godzinami o jakiś trudnych tematach. Poza tym nie zawsze jest miła. Czasami zachowuje się wręcz wrednie – kpi sobie, jej komentarze są wyjątkowo uszczypliwe, jednak nie przeszkadza ci to aż tak bardzo, jak powinno. Kiedy jednak staje się sympatyczna, wydaje ci się wyjątkowo głupiutką istotą. Ale jest Zastanawiasz niej coś takiego, co sprawia, że nie sposób jej nie lubić. Zastanawiasz się, czy czasem czegoś ci to nie przypomina; w głowie pojawiają ci się dziwne, nieznane sceny i wydaje się, że należą one do poprzedniego życia, że może są ważne, jednak nie potrafisz sobie uzmysłowić, o co chodzi. Jedynym, co pamiętasz, to to, że zanim tu trafiłeś, byłeś czarodziejem…
            – Cześć – słyszysz znany ci głos i gdy podnosisz głowę nieco niewyraźną postać. Nie wiesz, co, ale coś podpowiada ci, że to Anna.
            – Hej – witasz ją i zwalniasz krok. Właśnie miałeś iść do Aarona, z racji, że za bardzo nie masz zajęcia, ale teraz chętnie przystajesz na towarzystwo dziewczyny, której tak długo już nie widziałeś. Zanim zadajesz jakiekolwiek pytanie, Anna zaczyna opowiadać: – Byłam właśnie u mojej mamy. Jest trochę zagubiona i…
– Wytłumacz mi to – przerywasz jej. – W jaki sposób wiesz, że to twoja rodzina? Przecież nie wiemy, kim jesteśmy!
– Z rodziną jest trochę inaczej. Rodziny się nie wybiera, prawda? Więc wszyscy, którzy od twojego urodzenia już byli przy tobie lub na których byłeś skazany – wzdryga się na to nieprzyjemne określenie – tutaj pozostają twoją rodziną. To działa na innych zasadach. Kiedy zaczyna się rozmawiać na przykład z mamą wszyscy inni, którzy nie należą do twojej rodziny, znikają! Tak, jakbyś wkraczał w zupełnie inny świat, kiedy przestajesz – wszyscy się pojawiają. To naprawdę dziwne i szczerze mówiąc, nie potrafię tego do końca pojąć, jednak działa to na takiej zasadzie…
            – Skąd wiesz, czy to twoja mama czy tata, czy może brat?
– Nie mam brata – odpowiada ze spokojem. – A skąd wiem? Po prostu się dowiedziałam. Wiesz, nie jest mądrze chodzić tak po tym świecie, nic o nim nie wiedząc. – Ma urażony, przemądrzały głos. – Ale hipotetycznie, czas poznawania tych osób jest zupełnie inny. Od początku te postaci są ostre, więc czasem nawet po jednej rozmowie stają się zupełnie wyraźne.
            – Wtedy można rozmawiać o wszystkim? – pytasz się, starając się opanować drżenie głosu.
– Tak, jeżeli jesteście dla siebie zupełnie wyraźni, to możecie ze spokojem rozmawiać o wielu rzeczach, na przykład faktach ze swojego życia. Często wtedy jest tak, że wie się już, kim się było w przeszłości. Ale czasami zaprzyjaźnienie się z jedną osobą może nie wystarczyć i dopiero po poznaniu innych przypominasz sobie niektóre rzeczy.
            Wzdychasz cicho, rozglądając się powoli dookoła. To wszystko jest jeszcze bardziej pokręcone, niż myślałeś.
            – Simon – słyszysz niepewny głos Anny. Odwracasz się i… Jest szczupła i wysoka. Widzisz prawie wyraźnie jej kształt, uśmiech, jednak oczy i reszta twarzy, a nawet cała głowa, nadal pozostają dla ciebie nieznane… – Czy ty to widzisz? – Dziewczyna wyraźnie jest szczęśliwa.
            – Tak. Jak wyglądam? – Śmiać ci się chce na tak absurdalne pytanie.
– Hm. Jesteś trochę niższy ode mnie, ale dobrze zbudowany – odpowiada z namysłem, a jej usta wyginają się w zadowolonym uśmiechu.
            – Ach… – Czy to powinno ci coś mówić?

                                                                       ~~*.*~~

Otwierasz oczy. Niebo nadal jest śnieżnobiałe, a wokół jest jasno i biało. Wzdychasz ze zrezygnowaniem i siadasz na łóżku.
            – Musisz jeszcze trochę poczekać – słyszysz nagle spokojny głos i o mało nie spadasz na podłogę.
            Sarah siedzi na kanapie.
            – Przepraszam, nie chciałam cię przestraszyć.
            – Chyba będę musiał się przyzwyczaić – odpowiadasz, śmiejąc się. – Coś się stało?
            – A co miało się stać? – pyta zdziwiona.
– No… nie wiem. Przyszłaś tak… nagle. – Zastanawiasz się, jak długo dziewczyna już tutaj siedzi.
            – Jestem tutaj od dłuższego czasu. Masz bardzo ładny dom – dodaje po chwili namysłu.
            – Ładny? – dziwisz się, podchodząc do niej i siadając obok niej, na kanapie.
            – Owszem.
            – Wszystko jest białe i nijakie – odpowiadasz ze wstrętem.
– Ale za jakiś czas będzie kolorowe i ciekawe. Wystarczy sobie wyobrazić. Na pewno przybędzie ci trochę rzeczy, ponieważ podobno często tak się dzieje, gdy człowiek dłużej przebywa w tym świecie. Przez okna za dnia będą wpadały ciepłe promyki słońca, będą rozkładać się na jasnych panelach – wskazuje na białą podłogę – a w nocy zastąpi je księżycowa poświata. Będziesz budził się, mając na twarzy słońce, a zasypiał z księżycem. Czyż to nie cudowne?
Siedzisz w milczeniu, wyobrażając sobie to wszystko, o czym powiedziała Sarah. Tak, to byłoby naprawdę cudowne. Masz tak ustawione łóżko, że rzeczywiście co dzień będziesz się budził razem z słonecznymi promykami. Na dodatek wszystko nabierze różnych ciepłych barw i cały pokój będzie jasny i przyjemny.
            – Tak, cudowne – mruczysz zamyślony.
– Doprawdy, niebiańsko – słyszycie obcy głos i odwracacie się natychmiast. – Spokojnie, to tylko ja, Mark!
            Wzdychasz z nieskrywaną ulgą. Chłopak zbliża się do was powoli, po czym rozsiada się wygodnie na kanapie.
– Powoli zaczyna mnie to denerwować – warczy zirytowany. – Wszędzie tylko biel, biel i biel. Mogliby dodać trochę… czy ja wiem? Czerwieni albo zieleni? Byłoby na pewno ciekawiej.
– Zieleń byłaby cudowna – wzdycha Sarah. – Trawa nareszcie nabrałaby odpowiedniego koloru.
– Taa… – Mark wyraźnie jest poirytowany. Wydaje ci się, że spogląda na dziewczynę i wzrusza ramionami, jednak nie jesteś tego pewien. – Tak w ogóle, kim ty jesteś?
            – To jest Sarah – informujesz go natychmiast.
– Miło mi cię poznać, Mark – zwraca się do niego dziewczyna, wyciągając w jego stronę dłoń. Chłopak z lekkim wahaniem potrząsa nią lekko, ale zaraz przerywa kontakt i odsuwa się od niej minimalnie.
            Chyba zdążył usłyszeć jakieś plotki o Sarze. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz