sobota, 31 października 2009

Czyściec - Fragment 2


„Osoba zamieszkująca ten dom nie umarła, tylko odeszła do lepszego miejsca.” Próbujesz to sobie wmówić, jednak jakoś ci to nie wychodzi. Odeszła, umarła – nie widzisz żadnej różnicy; i tak czujesz się tutaj niepewnie i nieswojo. To miejsce jest bardzo podobne do domu Aarona, tylko jeszcze mniejsze. W pokoju znajduje się pojedyncze łóżko, kanapa, szafka, pusta półka i dywan, a wszystko jest białe, jasne i irytujące… Siadasz ostrożnie na posłaniu, jakbyś się bał, że materac zniknie, gdy tylko go dotkniesz, jednak okazuje się być miękki i jak najbardziej stabilny. Kładziesz się na posłaniu i wpatrujesz w jednolity krajobraz za oknem. Odkąd tu przybyłeś niebo wciąż jest białe, nie nastała noc ani w ogóle nic się nie zmieniło. Czyżby w tym miejscu nie było pór dnia? A może po prostu ty jeszcze nie doszedłeś tak daleko? Zastanawiasz się z iloma ludźmi musisz nawiązać silną więź, żeby znów zaistniały dla ciebie: prawdziwe barwy, noc, dzień i wyraźne postaci. Postanawiasz zapytać o to Annę. Wychodzisz z domu i kierujesz się wzdłuż drogi do miejsca, w którym niedawno dziewczyna przedstawiła ci innych ludzi. Aarona nie ma w mieszkaniu, co przyjmujesz, o dziwo, ze zmartwieniem. Nie chcesz iść sam, pośród tej okropnej bieli… Nie jest ci jednak dane długo wędrować w samotności. Zanim się męczysz, z jednego z domów przy drodze wychodzi zamazana białą postać. W pierwszej chwili masz ochotę uciec, jednak starasz się zwalczyć w sobie ten odruch. W końcu poznasz jeszcze wielu takich ludzi i nie będziesz mógł za każdym razem uciec, bo inaczej nigdy się stąd nie wydostaniesz…

Postać zauważa cię i kieruje się w twoją stronę, więc ty robisz to samo.
– Jesteś Nowy? – pyta się od razu.
– Tak…
– To tak jak ja – odpowiada nieznajomy. – Ta dziewczyna… Anna, czy jak jej tam, wszystko już mi wyjaśniła i pokazała dom, w którym mogę zamieszkać. Dziwna jest, tak jak to wszystko.
Zgadzasz się z nim kiwając głową.
– Och, nie przedstawiłem ci się. Jestem Mark. – Nie podaje ci dłoni, więc ty cofasz swoją, udając, że chciałeś się tylko podrapać.
– A ja Simon – odpowiadasz.
Zapada niezręczna cisza i zastanawiasz się, czy to jakiś idiotyczny zwyczaj, że przy każdym spotkaniu nagle zalega to dziwne milczenie?
– Jak jest u ciebie w domu? – pyta się znienacka.
– Eee… nie pamiętam – odpowiadasz szczerze, spuszczając głowę.
– Jak to? – dziwi się Mark. – Ale nie w przeszłym życiu, tylko teraz! – śmieje się po chwili, a w jego głosie słychać wyraźną drwinę mieszającą się z rozbawieniem.
– Ach! No tak. Mam mały pokój…
– Ja też. Ledwie mieści się w nim łóżko – i to jednoosobowe! – przerywa ci oburzony. – Doprawdy, to okropne. Na dodatek wszystko jest takie białe, bezbarwne, brzydkie – wzdryga się z odrazą.
– Podobno ma się to zmienić – wtrącasz nieśmiało.
– Podobno. No właśnie. Wiesz, jakoś w to nie wierzę. To wszystko jest takie dziwne… możliwe, że to tylko jakiś głupi podstęp, a na końcu wszyscy zginiemy. Ponownie.
Wzdrygasz się na te słowa i po raz pierwszy zastanawiasz się nad prawdziwością tego wszystkiego. A jeśli Mark ma rację? Jeśli to wszystko, to jedno wielkie oszustwo? Kiedy już świat nabierze barw a ty będziesz szczęśliwy, nagle ziemia załamie ci się pod nogami, zostaniesz wciągnięty przez jakąś niewidzialną trąbę, a potem będziesz przeżywał okrutne męczarnie, by w końcu zapaść się w nicość albo… trafić do miejsca takiego samego jak to, tyle że czarnego? Miejsca, w którym trzeba będzie zdobyć jak najwięcej wrogów, żeby się stamtąd wydostać? Otrząsasz się z tych myśli, bo właśnie zauważasz parę niewyraźnych, zamazanych postaci.
– O, Nowi! – Wydaje ci się, że nieznajomi pokazują na was palcami.
– Jak wam się tu podoba?
– Jest okropnie – odpowiada natychmiast Mark, podchodząc bliżej postaci. Jest taki pewny siebie, zupełnie się ich nie boi… albo skrzętnie to ukrywa.
– Dlaczego? – śmieje się jedna z postaci.
– Biało, mdło, bez wyrazu – wylicza chłopak znudzonym głosem.
– Na początku zawsze tak jest, a z takim podejściem, to radzę się przyzwyczaić – mówi druga postać z dezaprobatą. Nie wiedzieć dlaczego nagle uśmiechasz się, a w sercu czujesz dziwne ukłucie przyjemności. Może nadziei? – Ty też tak uważasz? – zwraca się do ciebie.
– Nie do końca – wzruszasz ramionami. – Moim zdaniem tu jest przede wszystkim strasznie.
– Nie martw się, na początku zawsze tak jest. Wystarczy tylko zachowywać się dobrze – postać podkreśla te słowa i wydaje się zerkać na Marka – a wszystko szybko minie. Jak masz na imię?
– Simon – odpowiadasz, uśmiechając się.
– A ja Emily. Miło mi cię poznać – w jej głosie również wyczuwasz coś na kształt uśmiechu. Czyżby miało nie być aż tak źle?
Druga postać ma na imię Penelope i wydaje się być całkiem miła, chociaż trochę głupiutka. Jednak ona i Emily są pierwszymi osobami, które naprawdę zaczynasz lubić i dzięki którym w twoim sercu kiełkuje nadzieja.

                                                                       ~~*.*~~

Czas mija ci całkiem przyjemnie, chociaż widok zamazanych, niewyraźnych postaci wciąż budzi w tobie strach. Nic się nie zmienia – jedynie osoby, z którymi więcej rozmawiasz powoli zaczynają stawać się coraz wyraźniejsze. Nadal nic nie możesz sobie przypomnieć, masz wiele pytań, na które nie znasz odpowiedzi, a Anny już od dawna nie widziałeś. Czyżby trafiła do lepszego miejsca?
– Widziałaś gdzieś Annę? – pytasz się Emily, siadając obok niej na ławeczce przed jej domem.
– Niestety nie, jednak nie przejmuj się tym – każdy tutaj widzi tych, których zna, a reszta pozostaje dla niego niewidoczna. Tak więc Anna może teraz być ze swoimi znajomymi, których my nie widzimy, ponieważ ich nie znamy, a jeśli ona z nimi rozmawia, to my jej nie widzimy. To taka wiązanka – tłumaczy dziewczyna.
Wzdychasz tylko, opierając się plecami o białą ścianę. Okazuje się ciepła w dotyku, jakby dopiero co nagrzana letnim słońcem.
– Długo już tu jesteś? – pytasz, spoglądając na Emily kątem oka.
– Bardzo długo – odpowiada cicho i porusza się na ławce.
– Widzisz świat w kolorach? – dopytujesz się z zaciekawieniem.
– Nie do końca. Widzę w kolorach mój dom i domy tych, z którymi zawiązałam bliższe więzi… I niebo. Jest jasnobłękitne. A reszta – nadal pozostaje biała.
– Pamiętasz coś z poprzedniego życia?
– Nieliczne fakty, związane z danymi osobami – tymi, które lepiej znam.
– A pamiętasz… kim jesteś? – starasz się opanować drżenie głosu.
– Tak. Prawie.
O mało co nie podskakujesz, gdy to słyszysz. Chcesz zapytać się o to, jednak coś uniemożliwia ci mówienie. Emily odwraca się w twoją stronę. Przez chwilę ruszasz bez skutku ustami, aż w końcu przerywasz i próbujesz czegoś innego.
– Dlaczego nie mogę się odezwać? – pytasz przestraszony.
– Ponieważ nie da się zapytać o takie rzeczy – odpowiada bezbarwnym głosem.
Zupełnie o tym zapomniałeś. Wokół was panuje cisza. Przyglądasz się teraz białemu niebu, próbując wyobrazić sobie jego prawdziwą barwę – jasny błękit, parę śnieżnych chmurek, sunących po nim niczym owieczki, i słońce… Tak bardzo tęsknisz za kolorami, za prawdziwym życiem; to wszystko jest takie przytłaczające. Zaciskasz powieki, spod których wydostaje się łza i po raz pierwszy cieszysz się, że Emily nie może tego dostrzec.
– Ktoś jeszcze jest tutaj tak długo? – pytasz po chwili.
– Tak, parę osób.
– Kto?
– Josh, Kate, Sarah; ale oni nie są tu aż tak długo, jak ja. Kate jest bardzo strachliwa, ma problemy z nawiązywaniem nowych znajomości, z Sarą nikt nie ma kontaktu – dziewczyna chowa się za pagórkami, z daleka od ludzi, a Josh ma… problemy.
– Jakie problemy?
– Kiedy tu przybył był przerażony tym wszystkim. Podobnie jak Sarah ukrywał się przed nami. Na początku chcieliśmy mu pomóc, ale okazało się to niemożliwe – każdego odtrącał. Był bardzo zagubiony i chyba jest nadal. Po dłuższym czasie jakoś do siebie doszedł i zaczął pojawiać się w miejscach publicznych, starając się jakoś nawiązać kontakt z innymi, jednak to, co mówił na początku bardzo dotknęło niektóre osoby i teraz nie za bardzo chcą mieć z nim cokolwiek do czynienia. A jeśli ktoś już chce, to Josh nie potrafi utworzyć z nim odpowiedniej więzi. Doszedł do porozumienia z Sarą, a przynajmniej tak mówiła Anna – podobno kiedyś widziała ich rozmawiających ze sobą. Mam nadzieję, że nie utknie tu na wieczność – wzdycha ze zrezygnowaniem Emily.
Otwierasz zamknięte do tej pory oczy. Cieszysz się, że ty poradziłeś sobie jakoś z tym wszystkim, a nie zamknąłeś się na innych ludzi. Zostać tu na wieczność? Na dodatek bez kolorów, bez jakichkolwiek znajomych? Spoglądasz na Emily i… Na początku jesteś przerażony, a po chwili twoje serce skacze z radości. Przytulasz dziewczynę, śmiejąc się jak szaleniec.
– Co się dzieje? – wydusza z siebie Emily, wyswobadzając się z twojego uścisku.
– Stajesz się coraz… wyraźniejsza – szepczesz zachwycony. Postać siedząca obok ciebie już nie jest tak bardzo zamazana, jak jeszcze przed chwilą. Owszem – nadal nie możesz jej zidentyfikować, jednak czujesz się tak, jakby ktoś wyczyścił ci brudne od dawna szkła okularów.
– Sim, ty też jesteś… wyraźniejszy – mówi Emily, a ty nareszcie dostrzegasz jej uśmiech. Nigdy nie sądziłeś, że będziesz się cieszył z czegoś takiego, jednak widok tego uśmiechu sprawia, że masz ochotę skakać z radości. Naprawdę nie będzie aż tak źle…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz