„Osoba zamieszkująca ten dom nie umarła,
tylko odeszła do lepszego miejsca.” Próbujesz to sobie wmówić, jednak jakoś ci
to nie wychodzi. Odeszła, umarła – nie widzisz żadnej różnicy; i tak czujesz
się tutaj niepewnie i nieswojo. To miejsce jest bardzo podobne do domu Aarona,
tylko jeszcze mniejsze. W pokoju znajduje się pojedyncze łóżko, kanapa, szafka,
pusta półka i dywan, a wszystko jest białe, jasne i irytujące… Siadasz
ostrożnie na posłaniu, jakbyś się bał, że materac zniknie, gdy tylko go
dotkniesz, jednak okazuje się być miękki i jak najbardziej stabilny. Kładziesz
się na posłaniu i wpatrujesz w jednolity krajobraz za oknem. Odkąd tu przybyłeś
niebo wciąż jest białe, nie nastała noc ani w ogóle nic się nie zmieniło.
Czyżby w tym miejscu nie było pór dnia? A może po prostu ty jeszcze nie
doszedłeś tak daleko? Zastanawiasz się z iloma ludźmi musisz nawiązać silną
więź, żeby znów zaistniały dla ciebie: prawdziwe barwy, noc, dzień i wyraźne
postaci. Postanawiasz zapytać o to Annę. Wychodzisz z domu i kierujesz się
wzdłuż drogi do miejsca, w którym niedawno dziewczyna przedstawiła ci innych
ludzi. Aarona nie ma w mieszkaniu, co przyjmujesz, o dziwo, ze zmartwieniem.
Nie chcesz iść sam, pośród tej okropnej bieli… Nie jest ci jednak dane długo
wędrować w samotności. Zanim się męczysz, z jednego z domów przy drodze
wychodzi zamazana białą postać. W pierwszej chwili masz ochotę uciec, jednak
starasz się zwalczyć w sobie ten odruch. W końcu poznasz jeszcze wielu takich
ludzi i nie będziesz mógł za każdym razem uciec, bo inaczej nigdy się stąd nie
wydostaniesz…
Postać
zauważa cię i kieruje się w twoją stronę, więc ty robisz to samo.
– Jesteś
Nowy? – pyta się od razu.
– Tak…
– To tak
jak ja – odpowiada nieznajomy. – Ta dziewczyna… Anna, czy jak jej tam, wszystko
już mi wyjaśniła i pokazała dom, w którym mogę zamieszkać. Dziwna jest, tak jak
to wszystko.
Zgadzasz
się z nim kiwając głową.
– Och,
nie przedstawiłem ci się. Jestem Mark. – Nie podaje ci dłoni, więc ty cofasz
swoją, udając, że chciałeś się tylko podrapać.
– A ja
Simon – odpowiadasz.
Zapada
niezręczna cisza i zastanawiasz się, czy to jakiś idiotyczny zwyczaj, że przy
każdym spotkaniu nagle zalega to dziwne milczenie?
– Jak
jest u ciebie w domu? – pyta się znienacka.
– Eee…
nie pamiętam – odpowiadasz szczerze, spuszczając głowę.
– Jak
to? – dziwi się Mark. – Ale nie w przeszłym życiu, tylko teraz! – śmieje się po
chwili, a w jego głosie słychać wyraźną drwinę mieszającą się z rozbawieniem.
– Ach!
No tak. Mam mały pokój…
– Ja
też. Ledwie mieści się w nim łóżko – i to jednoosobowe! – przerywa ci oburzony.
– Doprawdy, to okropne. Na dodatek wszystko jest takie białe, bezbarwne,
brzydkie – wzdryga się z odrazą.
–
Podobno ma się to zmienić – wtrącasz nieśmiało.
–
Podobno. No właśnie. Wiesz, jakoś w to nie wierzę. To wszystko jest takie
dziwne… możliwe, że to tylko jakiś głupi podstęp, a na końcu wszyscy zginiemy.
Ponownie.
Wzdrygasz się na te słowa i po raz pierwszy zastanawiasz się nad prawdziwością
tego wszystkiego. A jeśli Mark ma rację? Jeśli to wszystko, to jedno wielkie
oszustwo? Kiedy już świat nabierze barw a ty będziesz szczęśliwy, nagle ziemia
załamie ci się pod nogami, zostaniesz wciągnięty przez jakąś niewidzialną
trąbę, a potem będziesz przeżywał okrutne męczarnie, by w końcu zapaść się w
nicość albo… trafić do miejsca takiego samego jak to, tyle że czarnego?
Miejsca, w którym trzeba będzie zdobyć jak najwięcej wrogów, żeby się stamtąd
wydostać? Otrząsasz się z tych myśli, bo właśnie zauważasz parę niewyraźnych,
zamazanych postaci.
– O,
Nowi! – Wydaje ci się, że nieznajomi pokazują na was palcami.
– Jak
wam się tu podoba?
– Jest
okropnie – odpowiada natychmiast Mark, podchodząc bliżej postaci. Jest taki
pewny siebie, zupełnie się ich nie boi… albo skrzętnie to ukrywa.
–
Dlaczego? – śmieje się jedna z postaci.
– Biało,
mdło, bez wyrazu – wylicza chłopak znudzonym głosem.
– Na
początku zawsze tak jest, a z takim podejściem, to radzę się przyzwyczaić –
mówi druga postać z dezaprobatą. Nie wiedzieć dlaczego nagle uśmiechasz się, a
w sercu czujesz dziwne ukłucie przyjemności. Może nadziei? – Ty też tak
uważasz? – zwraca się do ciebie.
– Nie do
końca – wzruszasz ramionami. – Moim zdaniem tu jest przede wszystkim strasznie.
– Nie
martw się, na początku zawsze tak jest. Wystarczy tylko zachowywać się dobrze –
postać podkreśla te słowa i wydaje się zerkać na Marka – a wszystko szybko
minie. Jak masz na imię?
– Simon
– odpowiadasz, uśmiechając się.
– A ja
Emily. Miło mi cię poznać – w jej głosie również wyczuwasz coś na kształt
uśmiechu. Czyżby miało nie być aż tak źle?
Druga
postać ma na imię Penelope i wydaje się być całkiem miła, chociaż trochę
głupiutka. Jednak ona i Emily są pierwszymi osobami, które naprawdę zaczynasz
lubić i dzięki którym w twoim sercu kiełkuje nadzieja.
~~*.*~~
Czas mija ci całkiem przyjemnie, chociaż widok zamazanych, niewyraźnych
postaci wciąż budzi w tobie strach. Nic się nie zmienia – jedynie osoby, z
którymi więcej rozmawiasz powoli zaczynają stawać się coraz wyraźniejsze. Nadal
nic nie możesz sobie przypomnieć, masz wiele pytań, na które nie znasz
odpowiedzi, a Anny już od dawna nie widziałeś. Czyżby trafiła do lepszego
miejsca?
–
Widziałaś gdzieś Annę? – pytasz się Emily, siadając obok niej na ławeczce przed
jej domem.
–
Niestety nie, jednak nie przejmuj się tym – każdy tutaj widzi tych, których
zna, a reszta pozostaje dla niego niewidoczna. Tak więc Anna może teraz być ze
swoimi znajomymi, których my nie widzimy, ponieważ ich nie znamy, a jeśli ona z
nimi rozmawia, to my jej nie widzimy. To taka wiązanka – tłumaczy dziewczyna.
Wzdychasz tylko, opierając się plecami o białą ścianę. Okazuje się ciepła w
dotyku, jakby dopiero co nagrzana letnim słońcem.
– Długo
już tu jesteś? – pytasz, spoglądając na Emily kątem oka.
– Bardzo
długo – odpowiada cicho i porusza się na ławce.
–
Widzisz świat w kolorach? – dopytujesz się z zaciekawieniem.
– Nie do
końca. Widzę w kolorach mój dom i domy tych, z którymi zawiązałam bliższe
więzi… I niebo. Jest jasnobłękitne. A reszta – nadal pozostaje biała.
–
Pamiętasz coś z poprzedniego życia?
– Nieliczne
fakty, związane z danymi osobami – tymi, które lepiej znam.
– A
pamiętasz… kim jesteś? – starasz się opanować drżenie głosu.
– Tak.
Prawie.
O mało
co nie podskakujesz, gdy to słyszysz. Chcesz zapytać się o to, jednak coś
uniemożliwia ci mówienie. Emily odwraca się w twoją stronę. Przez chwilę
ruszasz bez skutku ustami, aż w końcu przerywasz i próbujesz czegoś innego.
–
Dlaczego nie mogę się odezwać? – pytasz przestraszony.
–
Ponieważ nie da się zapytać o takie rzeczy – odpowiada bezbarwnym głosem.
Zupełnie
o tym zapomniałeś. Wokół was panuje cisza. Przyglądasz się teraz białemu niebu,
próbując wyobrazić sobie jego prawdziwą barwę – jasny błękit, parę śnieżnych
chmurek, sunących po nim niczym owieczki, i słońce… Tak bardzo tęsknisz za
kolorami, za prawdziwym życiem; to wszystko jest takie przytłaczające.
Zaciskasz powieki, spod których wydostaje się łza i po raz pierwszy cieszysz
się, że Emily nie może tego dostrzec.
– Ktoś
jeszcze jest tutaj tak długo? – pytasz po chwili.
– Tak,
parę osób.
– Kto?
– Josh,
Kate, Sarah; ale oni nie są tu aż tak długo, jak ja. Kate jest bardzo
strachliwa, ma problemy z nawiązywaniem nowych znajomości, z Sarą nikt nie ma
kontaktu – dziewczyna chowa się za pagórkami, z daleka od ludzi, a Josh ma…
problemy.
– Jakie
problemy?
– Kiedy
tu przybył był przerażony tym wszystkim. Podobnie jak Sarah ukrywał się przed
nami. Na początku chcieliśmy mu pomóc, ale okazało się to niemożliwe – każdego
odtrącał. Był bardzo zagubiony i chyba jest nadal. Po dłuższym czasie jakoś do
siebie doszedł i zaczął pojawiać się w miejscach publicznych, starając się
jakoś nawiązać kontakt z innymi, jednak to, co mówił na początku bardzo
dotknęło niektóre osoby i teraz nie za bardzo chcą mieć z nim cokolwiek do czynienia.
A jeśli ktoś już chce, to Josh nie potrafi utworzyć z nim odpowiedniej więzi.
Doszedł do porozumienia z Sarą, a przynajmniej tak mówiła Anna – podobno kiedyś
widziała ich rozmawiających ze sobą. Mam nadzieję, że nie utknie tu na
wieczność – wzdycha ze zrezygnowaniem Emily.
Otwierasz zamknięte do tej pory oczy. Cieszysz się, że ty poradziłeś sobie
jakoś z tym wszystkim, a nie zamknąłeś się na innych ludzi. Zostać tu na
wieczność? Na dodatek bez kolorów, bez jakichkolwiek znajomych? Spoglądasz na
Emily i… Na początku jesteś przerażony, a po chwili twoje serce skacze z
radości. Przytulasz dziewczynę, śmiejąc się jak szaleniec.
– Co się
dzieje? – wydusza z siebie Emily, wyswobadzając się z twojego uścisku.
–
Stajesz się coraz… wyraźniejsza – szepczesz zachwycony. Postać siedząca obok
ciebie już nie jest tak bardzo zamazana, jak jeszcze przed chwilą. Owszem –
nadal nie możesz jej zidentyfikować, jednak czujesz się tak, jakby ktoś
wyczyścił ci brudne od dawna szkła okularów.
– Sim,
ty też jesteś… wyraźniejszy – mówi Emily, a ty nareszcie dostrzegasz jej
uśmiech. Nigdy nie sądziłeś, że będziesz się cieszył z czegoś takiego, jednak
widok tego uśmiechu sprawia, że masz ochotę skakać z radości. Naprawdę nie
będzie aż tak źle…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz