Miękkie kosmyki blond włosów przy każdym
kolejnym oddechu ich właściciela muskają delikatnie twój policzek. Głowę
ułożoną masz na ramieniu Draco, a jego własna opiera się o twoją. Na kolanach
Malfoya leży niedomknięta książka, przy czytaniu której prawdopodobnie zasnął.
Ruchy jego klatki piersiowej są miarowe i pełne. Poruszasz się delikatnie,
jednak Draco wydaje się spać, więc postanawiasz go nie budzić. Niestety po
dłuższej chwili drętwieje ci ręka. Szlag by to trafił. Mrowienie jest tak
silne, że nie możesz wytrzymać, mimo to dzielnie się trzymasz, poruszając
powoli palcami.
–
Potter, na Salazara, uspokój się! – słyszysz ciche warknięcie tuż przy swoim
uchu.
Prostujesz się jak oparzony, uderzając przy okazji głową w głowę Malfoya.
Cudownie.
– Czyś
ty rozum postradał? – syczy Draco, pocierając bolące czoło.
–
Przepraszam… nie chciałem… wystraszyłeś mnie! – dodajesz oskarżycielsko.
–
Potter, nie spałem od dłuższego czasu, obserwując twoje wygibasy, czy co to tam
było. – Prycha z rozbawieniem. – Coś ty, do diabła, robił?
– Ręka
mi ścierpła – przyznajesz zirytowany.
– Co? –
Draco patrzy na ciebie ze zdziwieniem. Na jego twarzy maluje się wyraz
całkowitej konsternacji. W końcu jednak nie wytrzymuje i wybucha śmiechem.
Przez chwilę wpatrujesz się w niego z oburzeniem, ale w końcu również zaczynasz
się śmiać i śmiejecie się razem przez dłuższą chwilę, choć zupełnie nie
rozumiesz, z czego. – Potter, jesteś kompletnym idiotą – mówi Malfoy przez
śmiech.
– Dzięki
– odpowiadasz z udawaną urazą. – Słuchaj, przyjdę do ciebie później, dobrze?
Muszę iść do Johnny’ego.
Uśmiech
gwałtownie znika z twarzy Draco, na której z powrotem pojawia się beznamiętna
maska. Dostrzegasz jednak w jego oczach coś na kształt zdenerwowania.
– Po co?
– rzuca, hamując irytację.
– Co „po
co”? – odpowiadasz pytaniem na pytanie.
– Po co
do niego idziesz?
– Bo go
lubię?
– Pytasz
się, czy go lubisz, czy to wiesz? – prycha Malfoy. – Jak często do niego
chodzisz? Codziennie?
–
Czasami, rzadko, prawie wcale…
– Dobra,
dobra, Potter, mnie nie oszukasz. Byłeś u niego już kilka razy .
– No i
co z tego? – czujesz się zirytowany tą bezsensowną rozmową.
– To, że
równie dobrze możesz spędzić ten czas ze m… z kimś innym. Na przykład z twoją
byłą żoną.
– A co
ci takiego przeszkadza w Johnnym? – Wydaje ci się, że już wiesz, co mu przeszkadza.
– Nic,
czy ja mówię, że coś mi przeszkadza? – Malfoy robi urażoną minę.
– O co
ci chodzi, Draco?
– O nic,
Potter. – Wzrusza ramionami.
– Nie
wydaje mi się. Po prostu go lubię, chcę go odwiedzić, porozmawiać z nim…
–
Rozmawiałeś z nim wczoraj.
– No i
co z tego? – A jednak. Ktoś tu jest zazdrosny, śmiejesz się w duchu. Tyle, że
ta myśl wydaje ci się bardzo absurdalna, a wręcz nierzeczywista. No i,
oczywiście, Malfoy jest o ciebie zazdrosny, w sensie przyjacielskim. Bo niby w
jakim innym…?
– Dużo.
– Draco,
do cholery, o co ci chodzi? – Powoli tracisz cierpliwość.
– Mogę
iść z tobą? – pyta po chwili milczenia. Patrzysz na niego ze zdziwieniem,
doszukując się w tym jakiegoś podstępu, jednak Malfoy wydaje się być po prostu
ciekawy.
– Jasne
– odpowiadasz już swobodniej i nawet uśmiechasz się do niego niewyraźnie.
Draco
nie odwzajemnia tego gestu, tylko pogrąża się w rozmyślaniach.
~~*.*~~
– Co
widzisz?
Draco
spogląda na ciebie ze zdziwieniem.
–
Jakiegoś głupka w idiotycznych okularach i z szopą na głowie.
– Dzięki
– robisz urażoną minę.
– Nie ma
za co. – Malfoy macha ręką, uśmiechając się lekko, wyraźnie z siebie
zadowolony.
–
Chodziło mi o czyściec. Jakie widzisz kolory, pogodę…
Zapada
cisza. Draco przez chwilę wpatruje się w ciebie nieprzeniknionym wzrokiem, po
czym przenosi go na krajobraz rozpościerający się za twoimi plecami. Niebo ma
tego dnia wyjątkowo czysty, błękitny kolor, a słońce świeci na nim wysoko i
mocno, ogrzewając chłodną ziemię, na której siedzicie. Malfoy podpiera się na
łokciach, jedną nogę ma wyprostowaną, a drugą zgiętą w kolanie i wygląda na
wyjątkowo rozluźnionego, zrelaksowanego, ale jego spojrzenie jest pełne
skupienia.
Siedzicie na lekkim wzniesieniu, kilkanaście metrów od Parku Niewyraźnych, w
stronę którego zerkasz co jakiś czas, szukając Johnny’ego.
– Niebo
jest błękitne – zaczyna Draco cichym głosem – trawa jest szmaragdowa, a domy
różnokolorowe i ogólnie widzę wszystko, poza słońcem za dnia i księżycem w
nocy.
Musisz
przyznać, że cię to bardzo uspokaja, choć jednocześnie jesteś zdziwiony, że
widzi aż tak wiele.
– Kogo
poznałeś?
– Pansy,
Blaise’a…
–
Blaise’a?! Ale… jak to?
– Gdy
poszedłeś rozmawiać ze swoją byłą żoną, zostaliśmy z Zabinim sami. Myślałem, że
z nim nie wytrzymam, ale okazał się nienajgorszy. Wytłumaczyliśmy sobie kilka
spraw i wszystko jest dobrze. Był moim przyjacielem. – Znowu zapada chwila
ciszy. Malfoy wbija wzrok w ziemię, uśmiechając się pod nosem. – Najlepszym
przyjacielem – dodaje i zerka na ciebie, unosząc jedną brew i czekając na twoją
reakcję. W odpowiedzi posyłasz mu lekki uśmiech i starasz się nie dać po sobie
poznać, że wcale ci się to nie podoba. Choć nie do końca wiesz, dlaczego…
– Kogo
jeszcze?
Szyderczy uśmiech na twarzy Draco i błysk w jego oczach oznacza, że chyba nie
do końca udało ci się ukryć wszystkie emocje.
– Lunę,
ciebie, trochę Sophie… – wzrusza ramionami. – I jeszcze Henry’ego, ale to było
dawno.
–
Henry’ego?! – znowu się dziwisz.
– Tak,
taki jeden…
– Wiem,
o kim mówisz.
– Znasz
go? – Malfoy prostuje się nieco, wyraźnie ożywiony.
– Nie,
Johnny mi o nim opowiadał – odpowiadasz, przyglądając mu się z zaciekawieniem.
Draco
kiwa lekko głową i znowu unika twojego spojrzenia, ale ty dostrzegasz, że jego
beznamiętne stalowe oczy ciemnieją.
–
Wszystko w porządku? – pytasz.
–
Oczywiście, że tak, dlaczego miałoby nie być? – odpowiada opryskliwie Malfoy.
– Nie
wiem…
– No
właśnie.
–
Dlaczego ty mi niczego nie mówisz? – zadajesz w końcu pytanie, które tak cię
dręczy.
– O co
ci chodzi?
–
Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wszystkim? – pytasz z wyrzutem.
– Po co
miałbym ci mówić? – prycha.
– Wiem,
że ty nie potrzebujesz wyżalenia się, ale myślałem, że… – urywasz.
– Tak? –
unosi brew, a kąciki jego ust wyginają się. – No właśnie, co sobie myślałeś? Że
jesteście przyjaciółmi? Że łączą was tak bliskie więzi, że Draco będzie ci się
zwierzał? Że będzie mówił ci o wszystkim? Nie, on nie jest taki. A przynajmniej
nie wobec ciebie. I, chcąc nie chcąc, musisz przyznać, że cię to boli. On jest
dla ciebie ważny, traktujesz go jak przyjaciela, może nawet… nie, tylko jako
przyjaciela. Przecież on sam powiedział, że cię potrzebuje! Nie rozumiesz jego
zachowania. Gdyby naprawdę mu na tobie zależało, nie byłby taki. Chyba. – No
dalej, Potter, mów, co sobie pomyślałeś? – podpuszcza cię Malfoy.
– Taaak,
ja również chętnie się tego dowiem. – Za waszymi plecami rozlega się cichy,
niski głos.
Draco aż
podskakuje i natychmiast się odwraca, a w jego oczach widnieje prawdziwy strach.
– Cześć
– witasz Johnny’ego z ulgą, ciesząc się, iż przerwał tę nieprzyjemną rozmowę. –
Szukałem cię.
–
Doprawdy?
–
Chciałem z tobą porozmawiać – mówisz.
–
Dlaczego to zdanie wydaje mi się takie znajome? – kpi sobie mężczyzna. – Simon,
to żadna nowość. Może w końcu wymyśliłbyś coś oryginalniejszego?
No
dobrze, przeliczyłeś się – Johnny jak zwykle cię denerwuje. Jest tak
sarkastyczny i bezlitosny, że nagle czujesz się nikim. Dosłownie. Przenosisz spojrzenie
na Draco, który… wpatruje się w białą postać, stojącą przed nim, z dziwnie
zafascynowanym spojrzeniem i szyderczym uśmiechem.
–
Pozwolisz, że przedstawię ci mojego…
–
Joshua. – Malfoy nagle podnosi się na równe nogi i wyciąga rękę w stronę
Johnny’ego. Ten chwyta dłoń i potrząsa nią. – Miło mi.
– Josh,
tak? – Draco potwierdza. – Znałeś Henry’ego, prawda?
– Owszem
– odpowiada, a jego oczy znowu ciemnieją, jak wcześniej, gdy wspominał o tym
mężczyźnie. – Dlaczego pytasz?
– Czasem
o tobie mówił.
– Jak
to? Co mówił?
Ta
dziwna wymiana zdań jest dla ciebie kompletnie niezrozumiała. Nie sądziłeś, że
Malfoy będzie taki otwarty, że będzie się tak zachowywał. To zupełnie nie w
jego stylu.
– Mówił
coś o tym, że jesteś zagubiony, potrzebujesz ludzi, którzy ci pomogą i tym
podobne brednie – odpowiada po chwili Johnny. W jego głosie słychać kpinę,
jednak pojawia się w nim coś jeszcze… czyżby to szacunek?
– Nie
jestem zagubiony i nigdy nie byłem – stwierdza urażony Draco, a ty hamujesz się
przed parsknięciem śmiechem. – I nie pot… – zerka na ciebie i od razu urywa.
– Widzę
jednak, że już znalazłeś kogoś, kto ci pomógł – zauważa mężczyzna i wydaje ci
się, że przygląda się tobie z ciekawością.
– Tak,
masz rację – odpowiadasz za Malfoya, który posyła ci groźne spojrzenie, w
którym jednak kryje się jeszcze inne uczucie. Nie potrafisz go nazwać.
– O czym
chciałeś ze mną porozmawiać, Simon?
– Sam
nie wiem… – zastanawiasz się. – Mam tyle pytań, chciałbym poznać tyle
odpowiedzi…
–
Wybacz, ale nie jestem encyklopedią, więc nie odpowiem ci na wszystkie pytania
– oznajmia Johnny, ignorujesz go jednak i siadasz na ziemi.
– Czy
sny są wspomnieniami z przeszłości?
Draco z
zaciekawieniem przenosi wzrok na mężczyznę, wyraźnie żądny odpowiedzi.
– Tak.
–
Dlaczego ich nie pamiętam? – drążysz.
– Na
pewno je pamiętasz, choć… znając ciebie, powinienem w to wątpić. Ale zazwyczaj
ludzie przypominają sobie o nich tylko wtedy, gdy poznają wszystko, co związane
z osobą, której one dotyczą. Przynajmniej tak dzieje się w większości
przypadków– dodaje po chwili namysłu.
– Anna
mówiła, że jeżeli tutaj, w czyśćcu, szybko nawiązujesz dobre relacje z byłym
wrogiem, to szybko stajecie się dla siebie wyraźni.
– To
prawda.
–
Dlaczego z przyjaciółmi jest tak samo?
– Jeżeli
wcześniej dwie osoby były zaciętymi wrogami, a tutaj, w czyśćcu, żywią do
siebie pozytywne uczucia, szybciej stają się dla siebie wyraźne. Podobnie jest
z dawnymi przyjaciółmi. Choć tak naprawdę w tym wszystkim nie ma jednej, jasno
określonej reguły.
W takim
razie nic w czyśćcu nie ma sensu, stwierdzasz w myślach. W niczym nie ma
reguły, od wszystkiego są wyjątki, dziwne przypadki. Wszystko dzieje się bez
jakiegokolwiek ładu i składu… To wydaje się być aż nieprawdopodobne. Kiedy się
nad tym zastanawiasz, Draco i Johnny zaczynają znowu rozmawiać o Henrym, jednak
tym razem zupełnie się na to wyłączasz, pogrążony we własnych myślach. Po
dłuższym czasie słyszysz niewyraźne bełkotanie, a gdy się odwracasz,
dostrzegasz Malfoya z dziwnym błyskiem w oczach i… Snape’a?
Przez
głowę przemykają ci zupełnie nieskładne, niezrozumiałe myśli: profesor,
eliksiry, nienawiść, wąż, bohater. I, tak jak w każdym przypadku, tak i teraz
nagle wszystko łączy się w całość i zaczynasz rozumieć! To o nim był tamten sen
– on musiał zabić kogoś, bo ten ktoś go o to poprosił. Czyżby to był właśnie
Henry? I chciał ukryć… tę przyjaciółkę. Kimkolwiek była. I… nienawidziłeś go,
nienawidziłeś go całe swoje młodzieńcze życie – z wzajemnością. Jednak gdzieś
głęboko w sercu czujesz, że ten człowiek jest niezwykły, że był bohaterem i…
nazwałeś jego imieniem swojego młodszego syna. Albus Severus.
– Potter
– syczy Snape, wpatrując się w ciebie przenikliwie. – Co za miła niespodzianka.
Malfoy
uśmiecha się znowu szyderczo, wpatrując się z fascynacją w mężczyznę. No tak,
był jego pupilem. Masz ochotę się śmiać. Nie tylko z Draco, ale z całej tej
absurdalnej sytuacji… Czyżbyś znalazł w czyśćcu wspólny język jedynie z
wrogami? Snape unosi lekko kąciki swoich wąskich ust, przenikając cię czarnymi
jak dwa tunele oczami.
I nagle
znika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz