sobota, 17 kwietnia 2010

Twój na zawsze


Beta: Aribeth
Fandom: Remember me (Twój na zawsze)
Gatunek: Yaoi
Paring: Michael/Tyler
Rating: +15
Ostrzeżenia: kazirodztwo




Twój na zawsze


 – Michael! Michael, błagam... Mike!
 Jego krzyk przeciął ciszę panującą w mieszkaniu. Krzesło odsunęło się gwałtownie, rysując kafelki, gdy Ally zerwała się z niego i pobiegła do salonu. Rzucał się na kanapie, jęcząc i płacząc z zaciśniętymi oczami. Dziewczyna potrząsnęła nim gwałtownie, próbując wyciągnąć z koszmaru, jednak z ust Tylera wciąż wydobywało się nieświadomie imię „Michael”.

– Obudź się! Obudź się, wszystko w porządku! To tylko zły sen! – mówiła zdenerwowana. – Proszę...
Otworzył oczy. Błyszczały od łez, były rozbiegane i niespokojne. Klatka piersiowa unosiła się i opadała szybko, a ręce drżały.
– Tyler? – Ally ujęła jego twarz w dłonie, głaszcząc ją delikatnie.
Chłopak spojrzał na nią, jednak wydawało się, że jego wzrok jakby ją przeszywał, jakby patrzył nie na nią, a przez nią. W końcu podniósł się powoli, a dziewczyna przytuliła go mocno do siebie, starając się dodać mu otuchy, ale on nadal dyszał, trząsł się, nadal był... tam.


– Mike! Schodź na dół! Mamy dla ciebie niespodziankę! – Mama wołała cię ze schodów. – Tyler, idź po niego, szybko, zanim wystygną tosty.
Wstałem i pobiegłem na górę. Twój pokój był ostatni, w najgłębszym zakątku domu. W moim ulubionym zakątku. Naszym ulubionym. Nacisnąłem klamkę, nawet nie pukając, i wszedłem do środka. Pomieszczenie tonęło w słońcu wlewającym się przez otwarte na oścież okna. W połączeniu z tymi jasnymi, lśniącymi bielą ścianami, dawało to niesamowity, wręcz oślepiający efekt. Uwielbiałem te poranki, kiedy budziłem się z tobą w łóżku, wtulony w twoje ramię. Zmrużyłem oczy i rozejrzałem się. Wisiałeś na drążku do ćwiczeń, pod sufitem. Twoje ciało było bezwładne niczym marionetka. Pod twoimi nogami leżało przewrócone krzesło, a wokół twojej szyi zawiązana była lina.
– Michael! Michael! – wrzasnąłem i podbiegłem do ciebie, objąłem cię w kolanach i podniosłem do góry. – Mike, odezwij się! – krzyczałem. Nie wierzyłem w to, że było już za późno. Podniosłem krzesło i stanąłem na nim, rozwiązałem sznur. Spadłeś na podłogę, na twarz, bezwładny jak lalka. – Michael! Mike, błagam... – łkałem, rozpaczliwie tobą potrząsając. – Nie rób mi tego, proszę! Michael, odezwij się!
Jednak twoja twarz pozostawała niewzruszona, martwa... Jak cały ty.

– Co to był za sen? – Ally przysunęła się bliżej Tylera, obejmując go w pasie.
Chłopak leżał ze wzrokiem wbitym w sufit, nieruchomy, nieobecny.
– Michael. Znowu widziałem go... martwego – odpowiedział szeptem, drżącym głosem, jakby każde słowo sprawiało mu ból.
Dziewczyna nie odezwała się, tylko wzmocniła uścisk, opierając policzek na jego ramieniu. Nie wiedziała, co mogłaby powiedzieć – nic nie mogło mu pomóc. Kochał Michaela jak nikogo innego, nawet bardziej niż ją. Był dla niego najlepszym przyjacielem, ukochanym starszym bratem... Wspomnienie jego śmierci... Ally rozumiała, co czuł Tyler i współczuła mu całym sercem. Tak bardzo chciałaby wiedzieć, co zrobić, jak się zachować, żeby dać Tylerowi znać, że jest przy nim i to się nigdy nie zmieni. Chłopak zgasił światło i położył się do niej plecami, szepcząc ciche „dobranoc”.

***

Tyler nie lubił rozmawiać o Michaelu. Z nikim. Czasem Ally wydawało się, że jej chłopak coś ukrywa, jednak od razu odrzucała te myśli, karcąc się za swoją głupotę. Przecież on stracił brata, miał prawo nie chcieć o tym rozmawiać. Ale… czasem w jego oczach pojawiało się coś, co jej się nie podobało. Nie potrafiła tego opisać. Przyłapywała go na tym, gdy rano pił kawę albo wieczorem kładł się spać. To nie była zwyczajna tęsknota, smutek czy żal... To było coś zupełnie innego, coś głębszego. Nie miała jednak pojęcia co.


 Wiesz, co najlepiej wspominam? Nasze wspólne wakacje. Tak, ten weekend majowy, ostatni przed Twoją śmiercią. Pojechaliśmy na wieś, żeby wyremontować taras na przyjazd rodziny. Dostaliśmy klucze, samochód, pieniądze i kilka dni wolnego. Nigdy wcześniej nie mieliśmy całego domu tylko dla siebie. Zawsze musieliśmy się ukrywać, uważać, by nikt nas nie zobaczył, a teraz byliśmy wolni.
Pierwsza noc była cudowna – to był najlepszy seks w moim życiu. Kochaliśmy się niemal do świtu, wciąż nie mając dość. Twój zapach przesiąkał mnie całego, mieszając się z moim własnym. Uwielbiałem twój krzyk, gdy dochodziłeś, uwielbiałem moment, w którym mój własny dołączał do twojego. Wtedy stanowiliśmy jedno. A później spaliśmy do południa, wtuleni w siebie. Praca w takich warunkach była niemal niemożliwa. Kochaliśmy się chyba w każdym miejscu – na tarasie przy czerwieni zachodzącego słońca, oświetlającej nasze spocone ciała, na poddaszu, dysząc w ciemnościach przy skrzypieniu drewnianych desek. Ale były też spokojne chwile... Jak poranki, gdy siadaliśmy przy stole i sączyliśmy w ciszy kawę, każdy pogrążony we własnych myślach, a jednak razem, wspólnie, tak blisko. Albo wieczór podczas wielkiej burzy, kiedy suszyliśmy przy kominku nasze przemoczone ubrania po tym, jak deszcz złapał nas na szybkim numerku w pobliskim lesie. A później mogłem zasnąć z twarzą wtuloną w twoje ramię.
To wszystko było takie dzikie i beztroskie. Ja, szesnastoletni dzieciak i ty, mój ukochany starszy brat...
Mickey… Ile bym dał, by tamte chwile powróciły.
           

Pierwszą rzeczą, którą zrobiła po wejściu do mieszkania, było rzucenie torby na fotel i niemal doczołganie się do kuchni. Była wyczerpana; piwo syknęło w ten swój boski sposób, kiedy otwierała puszkę świeżo wyjętą z lodówki. Miała ochotę położyć się i nic nie robić. Tyler powinien niedługo wrócić, a Aidan był już pewnie na randce z jakąś Hiszpanką, o której mówił przez ostatnie kilka dni. Dziewczyna przeszła przez korytarz, zrzucając z siebie po drodze klejącą jej się do ciała koszulkę, kiedy nagle usłyszała ciche jęki. Niewątpliwie należały do Tylera –  tylko co on robił w domu o tej godzinie? Czyżby znowu śnił mu się koszmar? Pobiegła do sypialni i już zamierzała krzyknąć, by go obudzić, gdy zobaczyła swojego chłopaka leżącego na łóżku, z ręką na kroczu, mamroczącego coś przez sen. Marszczył brwi, jednak wyraz jego twarzy był błogi. Ally uśmiechnęła się pod nosem i wdrapała się na materac, pragnąc go obudzić, tak pobudzonego i gotowego na seks z nią. Zawahała się jednak, bo w jej imieniu nie było litery „m”. Zbliżyła się do Tylera i wstrzymała oddech.
– Michael... Michael... – mruczał chłopak, masując swoje krocze przez spodnie.
Była w szoku.

***

– Dzień dobry – powitał ją Tyler, wchodząc do kuchni.
– Raczej dobry wieczór – odparła z bladym uśmiechem.
– Och, tak, wybacz. Byłem bardzo zmęczony i chciałem się zdrzemnąć. – Podszedł do zlewu i wypłukał niedbale kubek, po czym zaparzył wodę w czajniku.
– Coś ci się śniło? – zapytała Ally, starając się, by jej głos brzmiał beztrosko.
Chłopak usiadł przy stole i spojrzał na nią. Zaraz jednak odwrócił wzrok.
– Nie – odpowiedział po dłuższej chwili, a na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.
Woda zaczęła się gotować, wściekłe bulgotanie wrzątku wypełniało czajnik. Tyler zalał sobie herbatę i ponownie usadowił się na krześle.
– Dlaczego pytasz? – zaciekawił się.
– Tak tylko, z ciekawości. – Wzruszyła ramionami. – Ostatnio często śniły ci się koszmary… – dodała.
Chłopak nic nie odpowiedział, ponownie zatapiając się w swoich myślach. Mogłaby przysiąc, że w jego oczach widziała jakiś dziwny blask, ale może tylko jej się wydawało…? Może jej samej zaczął się udzielać nerwowy humor Tylera i zaczęła wmawiać sobie to wszystko, opacznie rozumieć rzeczy, dziejące się dookoła niej? Było jej wstyd za swoje zachowanie; przerodził się on we współczucie, kiedy dostrzegła cierpienie malujące się na twarzy chłopaka. Kiedy jednak przypomniała sobie to, co zobaczyła po powrocie do domu, złość znowu uderzyła jej do głowy. Nie odezwała się ani słowem, jedynie zerkając na Tylera co jakiś czas, doszukując się czegoś – sama nie wiedziała, czego – w jego oczach, uśmiechu, spojrzeniu; zupełnie jakby chciała wwiercić mu się do mózgu i przejrzeć wszystkie jego myśli. To było niemożliwe, oczywiście, ale Ally nie chciała już wmawiać sobie, że to wszystko nic nie znaczy. Musiało coś oznaczać. Świadomość tego była dla niej szczególnie silna, kiedy przychodziły takie momenty, jak ten, kiedy Tyler znowu pisał coś w swoim pamiętniku, uśmiechając się przy tym diabolicznie. Ally stanęła w progu, obserwując go dokładnie.
– Co tam piszesz? – zapytała.
– Nic takiego – odparł, odruchowo pochylając się bardziej nad zeszytem.
– Do Michaela? – drążyła.
– Tak.
Ally podeszła do niego i pocałowała w policzek, zerkając na kartki zapisane koślawym pismem. Wyłapała słowa „kutas” i „pieprzyć”. Opanowała się jednak i oznajmiła mu, że czeka na niego w sypialni.
– Wezmę tylko prysznic i zaraz do ciebie przyjdę – uśmiechnął się do niej, całując ją w usta.
Dziewczyna odwróciła się i wyszła. Po niedługiej chwili Tyler poszedł do łazienki, rozległ się szum wody i jego ciche nucenie. Ally wyskoczyła z łóżka i pobiegła do salonu. Była zdziwiona, że Tyler nie wziął swojego pamiętnika ze sobą albo chociaż nie ukrył go bardziej – leżał kanapie, w miejscu, w którym przed chwilą siedział. Upewniła się, że nie zostanie nakryta, po czym otworzyła zeszyt na ostatniej notatce.


Miałem sen.
O Tobie. Znowu.
Tyle, że to nie był koszmar jak zazwyczaj...
To był niezwykły sen, o nas.
Dziwię się, że nie spuściłem się we własne spodnie, chociaż obudziłem się nagle z dłonią zaciśniętą na kutasie. To dziwne, bo w śnie doszedłem... Nieważne.
Wiem, że piszę chaotycznie, jednak wciąż jestem tak... podniecony tym wszystkim. To było takie prawdziwe. Czułem Cię dokładnie. Czułem, jak wchodzisz we mnie, raz za razem, szybkimi, brutalnymi ruchami, tak jak to robiłeś, gdy byłeś pijany. Gdy oboje byliśmy. Przyciskałeś swoją spoconą klatkę piersiową do moich pleców, czułem Twoje napięte mięśnie, zapach Twojego potu... Uwielbiam pieprzyć się w taki sposób, wiesz o tym. Tylko z Tobą tak było... A to, ten sen, był najlepszym doznaniem od sześciu lat. Chcę znowu o tym śnić.
Jestem tylko Twój.
Na zawsze.

***

Ally nie raz przeglądała pamiętnik Tylera, choć nie wiedziała, po co to robi. Za każdym razem, gdy pojawiała się wzmianka o seksie z Michaelem, czuła się coraz gorzej, była coraz bardziej wściekła. Jednak robiła to, nie mogąc się powstrzymać. Nic nie mówiła Tylerowi, już nie rozmawiała z nim o jego bracie, nie poruszała już tematu Michaela ani snów. Ale gdy Tyler pisał o Carolinie, o ojcu, gdy miał gorsze dni i słowa w jego pamiętniku zamieniały się w potoki wyzwisk i rozpaczy kierowanej do całego świata; gdy czasem na kartkach pojawiały się ślady łez... poczucie winy, wstyd i współczucie wracały, zagłuszając wściekłość i Ally chciała móc wskrzesić Michaela albo chociaż wykrzyczeć całemu światu, że Tyler cierpi. Zrobić cokolwiek, byle tylko mu pomóc.

Jakieś głupie dziewczuchy z klasy Caroliny obcięły jej włosy.
Wredne małe suki.
Jak śmiały jej dotykać?! Mówią, że jest dziwna, a przecież nie jest!
To, że ma talent, a one go nie mają, nie oznacza, że jest dziwna!
Pieprzone idiotki.
Wszystko mnie wkurwia, mam wszystkiego dość!
Jak mogłeś mnie zostawić!? Przez Ciebie siedzę w tym całym syfie sam! Sam. SAAAM, do kurwy nędzy!
Nienawidzę Cię za to wszystko!
NIENAWIDZĘ, ROZUMIESZ?!
DLACZEGO ODSZEDŁEŚ?!
TY JEBANY TCHÓRZU!
JAK MOGŁEŚ?!!
          
***

Był cudowny poranek, ciepły i słoneczny – niebo było czyste, bez żadnej chmurki. Ally usiadła na parapecie okna, sącząc powoli herbatę. Musi z tym skończyć. Postanowiła sobie, że nie będzie już przejmować się Tylerem. Wiedziała, że ją kocha. Co znaczyły jakieś bzdety, które wypisywał w swoim notesiku do swojego zmarłego przed sześcioma laty brata? Ona była tuż obok niego, na wyciągnięcie ręki i wiedziała doskonale, że ją kocha. On też o tym wiedział i chciał jej. Czuła się winna swojego wcześniejszego zachowania – jak mogła grzebać w jego prywatnych rzeczach? Jak mogła to robić? Zacisnęła mocniej palce wokół rozgrzanego kubka. Koniec. Wymaże sobie to wszystko z pamięci i będzie szczęśliwa. Z Tylerem.
– Cześć. – Chłopak wszedł szybko do kuchni, zapinając koszulę.
– Wychodzisz gdzieś?
– Mówiłem ci, umówiłem się z ojcem w jego biurze. – Chwycił grzankę i pocałował Ally w czoło.
– Gdzie mam cię szukać?
– World Trade Center. O tym też ci już mówiłem – zaśmiał się. – Chyba ktoś tu jeszcze śpi?
Dziewczyna przyciągnęła go do mocnego uścisku.
– Wróć przed siódmą, zrobię coś specjalnego na kolację – mruknęła, całując go w szyję.
– Mamy dzisiaj jakieś święto? – Tyler spojrzał na kalendarz wiszący na ścianie. – 11 września?
– Nie, po prostu… pomyślałam sobie, że kolacje przy świecach co jakiś czas nam nie zaszkodzą. – Mrugnęła do niego i poklepała po tyłku. – Leć już, nie każ ojcu czekać.

***


Wiesz, że tata ma nasze zdjęcia w komputerze? Twoje, Caroliny i moje. I mamy. Nas wszystkich, razem. Nie sądziłem, że coś takiego jest w ogóle możliwe. Ostatnio się zmienił. Dzisiaj podwozi Carolinę do szkoły, a później ma się ze mną spotkać.
Tęsknię za Tobą...
Te zdjęcia... Na tych zdjęciach byliśmy tacy szczęśliwi...
W domu mam też inne, te z naszych ostatnich wakacji. Pamiętasz? Niektóre robiliśmy po pijaku. Dawno ich nie oglądałem. Gdy wrócę ze spotkania z tatą, obejrzę je.
Odezwę się później, opowiem Ci jak było.
Kocham Cię.

2 komentarze:

  1. Wczoraj obejrzałam "Twój na zawsze". Film był wspaniały, a ta miniatura... Świetna. Zachowuje kanoniczność, ale opisuje coś, co mogłoby się zdarzyć w bardzo realistyczny sposób. Udała Ci się, naprawdę, gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
  2. dziękuję bardzo ;) to była moja pierwsza myśl po obejrzeniu tego filmu. takie "ej, przecież oni... to oczywiste!" xd

    OdpowiedzUsuń