wtorek, 30 marca 2010

Czyściec - Fragment 23


Idąc w stronę swojego domu, próbujesz za wszelką cenę pozbierać myśli, jest ich jednak tak wiele, a wszystkie tak dziwne, zupełnie niezrozumiałe… Czujesz nieopanowaną złość, tak bardzo chciałbyś zrozumieć chociaż kilka spraw. Zrozumieć Draco. Ale nie, oczywiście, to na pewno nie nastąpi. Lepiej, żebyś wciąż się na niego denerwował, by on cieszył się na spacery z Blaisem i żeby to wszystko było jeszcze bardziej zagmatwane, niż powinno! Nie dopuszczasz do siebie myśli, która tli się gdzieś głęboko w tobie. Bo przecież to niemożliwe, żeby Malfoy… Nie. Na pewno nie.

Odruchowo skręcasz w dróżkę prowadzącą do domu Cho, jednak nie oczekujesz, że ją tam spotkasz. Słońce powoli znika za horyzontem, niebo zaczyna ciemnieć, jego odcień nabiera coraz głębszych, granatowych barw. Czujesz dziwny chłód, który w normalnym świecie prawdopodobnie spowodowany byłby powiewem zimnego, wieczornego wiatru. Tutaj wydaje się jedynie wyobrażeniem. Już zamierzasz zawrócić, kiedy dostrzegasz wątłe światło palące się w domu Chang. Od kiedy to palą się tu światła? Pukasz do drzwi i, nie czekając na odpowiedź, wchodzisz do środka.
– Harry! – Dziewczyna wstaje z fotela, odkładając na podłogę książkę, i podchodzi do ciebie szybkim krokiem. – Gdzieś ty był?
– U Josha. – Jak zwykle, dodajesz w myślach. Widzisz, jak Cho marszczy brwi, zaciska usta, a jej oczy jeszcze bardziej ciemnieją. – Coś nie tak? – pytasz opryskliwie, bo doskonale wiesz, co zaraz usłyszysz. 
– Tak, jest coś „nie tak” – odparowuje. – Wciąż siedzisz u niego, cały czas spędzasz z nim, zaniedbując innych…
– Na przykład kogo? – przerywasz jej.
– Na przykład mnie! – odpowiada urażona.
– Tak się składa, że ostatnio sama byłaś bardzo zajęta i również nie miałaś dla mnie czasu. Nie, żebym bardzo nad tym ubolewał – dodajesz ciszej. Draco zdecydowanie ma na ciebie zły wpływ. Cho chyba też to zauważa, bo w jej oczach szaleje już prawdziwy gniew.
– Twój Josh chyba nie jest dla ciebie odpowiednim towarzystwem…
– Pozwolisz, że sam to ocenię, mamo – akcentujesz ostatnie słowo z przekąsem.
– Jak możesz?
– Och, tak po prostu – ironizujesz.
Nie mija sekunda, a policzek piecze cię boleśnie od uderzenia.
– Wiesz co, lepiej wracaj do swojego „chłopaka”. – W oczach Chang szklą się łzy, a jej podbródek drga niebezpiecznie. – A teraz wyjdź stąd. – Otwiera przed tobą drzwi. – Natychmiast.

                                                                       ~~*.*~~

Za twoimi plecami rozlega się trzask. Słyszysz stłumiony przez drzwi szloch. To tylko wzmaga w tobie gniew. Zaciskasz pięści i, nie oglądając się za siebie, kierujesz do swojego domu. Co ona sobie myśli? Będzie cię pouczać? Obrażać? Choć… czym cię obraziła? Tym, że zasugerowała, iż Draco jest dla ciebie kimś więcej niż przyjacielem? Oczywiście, że tak nie jest! Ale, gdyby było – choć oczywiście to niemożliwe i tego nie chcesz! – to nie uznałbyś tego za obrazę.
Twój dom wydaje ci się taki obcy. W środku jest ciemno i ponuro, bez Malfoya rozłożonego na kanapie i czytającego książkę, bez jego docinek i kpiących uśmiechów… O czym ty w ogóle myślisz, na Merlina!? Zapalasz ze złością światło, choć w pierwszej chwili ta czynność wydaje się dla ciebie zupełnie obcą, a blask oświetlający pomieszczenie, ukazuje ściany koloru ciepłej pomarańczy, półki z ciemnego drewna i łóżko, stojące w rogu pokoju, nakryte jasną narzutą, miękką kanapę i białe firanki w oknach. Wszystko to jest tak piękne, realne, prawdziwe, jednak brakuje ci… Nie! Niczego ani nikogo ci nie brakuje! Opadasz na łóżko, nawet nie zdejmując butów. Czujesz na twarzy delikatny blask księżyca, wpadający do pokoju przez otwarte okno. Uśmiechasz się na wspomnienie Luny i jej słów. Ona wiedziałaby, co masz zrobić, wiedziałaby, jak ocenić całą tę sytuację, która zresztą jest tak absurdalna, że wręcz nieprawdziwa. Po kilku dłuższych minutach, w ciągu których uspokajasz oddech i rozluźniasz się, pozwalasz swoim myślom w końcu wydostać się ze wszystkich zakamarków twojej głowy i płynąć dowolnie, we wszystkich kierunkach.
Jesteś niemal absolutnie pewien, że Malfoyowi wcale nie chodzi o Blaise’a.Wyraźnie go nie lubi, nie odzywa się do niego, chyba, że chodzi o ciebie. To zachowanie jest bardzo dziwne i zupełnie niepodobne do Draco. Wolałeś go cichego i trochę zagubionego, siedzącego w swoim domu, na kanapie, i nie wychodzącego do ludzi. Z drugiej strony, sam tego chciałeś, więc teraz już niczego nie cofniesz. Nawet Cho zauważyła, że to wszystko wydaje się jakieś podejrzane. Ale ona mogła tylko przypuszczać albo mówić pod wpływem złości lub zazdrości. Jednak… może coś w tym jest? Nie, określenie, jakiego użyła, na pewno nie może się odnosić do tej sytuacji, ale pomimo wszystko… Chyba zaczynasz bredzić. To po prostu wymysł twojej chorej wyobraźni. I zmęczenia.
Obracasz się na drugi bok i zasypiasz.

– Ach tak – powiedział cicho. – Harry Potter. Nasza nowa znakomitość.*

– Więc ukryj ich gdzieś. Ukryj ją… Ich wszystkich. W jakimś… bezpiecznym miejscu. Błagam.
– A co mi dasz w zamian, Severusie?
– W zamian? Wszystko.

– Zamierzasz pozwolić mu się zabić?
– Ależ skąd! Ty musisz mnie zabić. **

– On to robił w obronie własnej. W obronie swojej rodziny… Syna! Nie musisz go obrażać. Ty na pewno też byś tak postąpił.

_____________________________
* fragment pochodzi z książki J.K. Rowling „Harry Potter i Kamień Filozoficzny”
** fragmenty pochodzą z książki J.K. Rowling „Harry Potter i Insygnia Śmierci”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz