Idąc w stronę swojego domu, próbujesz za
wszelką cenę pozbierać myśli, jest ich jednak tak wiele, a wszystkie tak
dziwne, zupełnie niezrozumiałe… Czujesz nieopanowaną złość, tak bardzo
chciałbyś zrozumieć chociaż kilka spraw. Zrozumieć Draco. Ale nie, oczywiście,
to na pewno nie nastąpi. Lepiej, żebyś wciąż się na niego denerwował, by on
cieszył się na spacery z Blaisem i żeby to wszystko było jeszcze bardziej
zagmatwane, niż powinno! Nie dopuszczasz do siebie myśli, która tli się gdzieś
głęboko w tobie. Bo przecież to niemożliwe, żeby Malfoy… Nie. Na pewno nie.
Odruchowo skręcasz w dróżkę prowadzącą do domu Cho, jednak nie oczekujesz, że
ją tam spotkasz. Słońce powoli znika za horyzontem, niebo zaczyna ciemnieć,
jego odcień nabiera coraz głębszych, granatowych barw. Czujesz dziwny chłód,
który w normalnym świecie prawdopodobnie spowodowany byłby powiewem zimnego,
wieczornego wiatru. Tutaj wydaje się jedynie wyobrażeniem. Już zamierzasz
zawrócić, kiedy dostrzegasz wątłe światło palące się w domu Chang. Od kiedy to
palą się tu światła? Pukasz do drzwi i, nie czekając na odpowiedź, wchodzisz do
środka.
– Harry!
– Dziewczyna wstaje z fotela, odkładając na podłogę książkę, i podchodzi do
ciebie szybkim krokiem. – Gdzieś ty był?
– U
Josha. – Jak zwykle, dodajesz w myślach. Widzisz, jak Cho marszczy brwi,
zaciska usta, a jej oczy jeszcze bardziej ciemnieją. – Coś nie tak? – pytasz
opryskliwie, bo doskonale wiesz, co zaraz usłyszysz.
– Tak,
jest coś „nie tak” – odparowuje. – Wciąż siedzisz u niego, cały czas spędzasz z
nim, zaniedbując innych…
– Na
przykład kogo? – przerywasz jej.
– Na
przykład mnie! – odpowiada urażona.
– Tak
się składa, że ostatnio sama byłaś bardzo zajęta i również nie miałaś dla mnie
czasu. Nie, żebym bardzo nad tym ubolewał – dodajesz ciszej. Draco zdecydowanie
ma na ciebie zły wpływ. Cho chyba też to zauważa, bo w jej oczach szaleje już
prawdziwy gniew.
– Twój
Josh chyba nie jest dla ciebie odpowiednim towarzystwem…
–
Pozwolisz, że sam to ocenię, mamo – akcentujesz ostatnie słowo z przekąsem.
– Jak
możesz?
– Och,
tak po prostu – ironizujesz.
Nie mija
sekunda, a policzek piecze cię boleśnie od uderzenia.
– Wiesz
co, lepiej wracaj do swojego „chłopaka”. – W oczach Chang szklą się łzy, a jej
podbródek drga niebezpiecznie. – A teraz wyjdź stąd. – Otwiera przed tobą
drzwi. – Natychmiast.
~~*.*~~
Za
twoimi plecami rozlega się trzask. Słyszysz stłumiony przez drzwi szloch. To
tylko wzmaga w tobie gniew. Zaciskasz pięści i, nie oglądając się za siebie,
kierujesz do swojego domu. Co ona sobie myśli? Będzie cię pouczać? Obrażać?
Choć… czym cię obraziła? Tym, że zasugerowała, iż Draco jest dla ciebie kimś
więcej niż przyjacielem? Oczywiście, że tak nie jest! Ale, gdyby było – choć
oczywiście to niemożliwe i tego nie chcesz! – to nie uznałbyś tego za obrazę.
Twój dom
wydaje ci się taki obcy. W środku jest ciemno i ponuro, bez Malfoya rozłożonego
na kanapie i czytającego książkę, bez jego docinek i kpiących uśmiechów… O czym
ty w ogóle myślisz, na Merlina!? Zapalasz ze złością światło, choć w pierwszej
chwili ta czynność wydaje się dla ciebie zupełnie obcą, a blask oświetlający
pomieszczenie, ukazuje ściany koloru ciepłej pomarańczy, półki z ciemnego
drewna i łóżko, stojące w rogu pokoju, nakryte jasną narzutą, miękką kanapę i
białe firanki w oknach. Wszystko to jest tak piękne, realne, prawdziwe, jednak
brakuje ci… Nie! Niczego ani nikogo ci nie brakuje! Opadasz na łóżko, nawet nie
zdejmując butów. Czujesz na twarzy delikatny blask księżyca, wpadający do
pokoju przez otwarte okno. Uśmiechasz się na wspomnienie Luny i jej słów. Ona
wiedziałaby, co masz zrobić, wiedziałaby, jak ocenić całą tę sytuację, która
zresztą jest tak absurdalna, że wręcz nieprawdziwa. Po kilku dłuższych
minutach, w ciągu których uspokajasz oddech i rozluźniasz się, pozwalasz swoim
myślom w końcu wydostać się ze wszystkich zakamarków twojej głowy i płynąć
dowolnie, we wszystkich kierunkach.
Jesteś
niemal absolutnie pewien, że Malfoyowi wcale nie chodzi o Blaise’a.Wyraźnie go
nie lubi, nie odzywa się do niego, chyba, że chodzi o ciebie. To zachowanie
jest bardzo dziwne i zupełnie niepodobne do Draco. Wolałeś go cichego i trochę
zagubionego, siedzącego w swoim domu, na kanapie, i nie wychodzącego do ludzi.
Z drugiej strony, sam tego chciałeś, więc teraz już niczego nie cofniesz. Nawet
Cho zauważyła, że to wszystko wydaje się jakieś podejrzane. Ale ona mogła tylko
przypuszczać albo mówić pod wpływem złości lub zazdrości. Jednak… może coś w
tym jest? Nie, określenie, jakiego użyła, na pewno nie może się odnosić do tej
sytuacji, ale pomimo wszystko… Chyba zaczynasz bredzić. To po prostu wymysł
twojej chorej wyobraźni. I zmęczenia.
Obracasz
się na drugi bok i zasypiasz.
– Ach
tak – powiedział cicho. – Harry Potter. Nasza nowa znakomitość.*
– Więc
ukryj ich gdzieś. Ukryj ją… Ich wszystkich. W jakimś… bezpiecznym miejscu.
Błagam.
– A co
mi dasz w zamian, Severusie?
– W
zamian? Wszystko.
–
Zamierzasz pozwolić mu się zabić?
– Ależ
skąd! Ty musisz mnie zabić. **
– On to
robił w obronie własnej. W obronie swojej rodziny… Syna! Nie musisz go obrażać.
Ty na pewno też byś tak postąpił.
_____________________________
* fragment pochodzi z książki J.K. Rowling „Harry Potter i
Kamień Filozoficzny”
** fragmenty pochodzą z książki J.K. Rowling „Harry Potter i Insygnia
Śmierci”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz