Rozdzielacie się na rozstaju dróg – Malfoy wraca do swojego domu, a ty postanawiasz odwiedzić Ginny. Przyglądasz się jeszcze odchodzącemu Draco, jego lekko przygarbionym plecom, i uśmiechasz się do siebie głupkowato, jednocześnie czując w sercu coś dziwnego, jakąś niezrozumiałą pustkę i… tęsknotę? Nie, to niedorzeczne. Przecież nie możesz już za nim tęsknić! Zaciskasz ze złością pięści. Opanuj się, nie jesteś jakąś rozhisteryzowaną nastolatką! Odwracasz się gwałtownie i ruszasz w stronę domu Weasleyów, starając się wyrzucić z myśli Malfoya. Okazuje się jednak, że to nie takie łatwe. Wciąż masz przed oczami scenę z plaży, kiedy leżał obok ciebie i… i to, kiedy kładzie dłoń na twoim brzuchu. Tak naprawdę do tej pory nigdy cię nie dotykał, nie w ten sposób. Zawsze były to jakieś przypadkowe muśnięcia, na przykład gdy obok siebie siedzieliście albo wtedy, gdy na nim zasnąłeś. Jednak zawsze był to dotyk niezamierzony – a przynajmniej starałeś się tak myśleć – a teraz? Zmieniło się to w coś zupełnie innego. Wydawało się, że Draco robi to zupełnie bezwiednie, ale coś w jego spojrzeniu kazało się nad tym zastanowić. Potrząsasz głową. To niemożliwe. Niemożliwe! Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że tak naprawdę… chciałbyś, żeby to było prawdopodobne.
– Harry! – W drzwiach pojawia się drobna
kobieta z rudymi włosami opuszczonymi luźno na ramiona. Macha do ciebie
przyjaźnie, zapraszając gestem do siebie.
Uśmiechasz się niepewnie i otwierasz skrzypiącą cicho furtkę, przechodzisz
przez ogród, a Ginny obejmuje cię mocno.
–
Zastanawiałam się, kiedy przyjdziesz – mówi, rozluźniając uścisk. Jej
zachowanie wciąż wydaje ci się zupełnie niezrozumiałe. Jesteś jej byłym mężem,
osobą, która ją zdradziła, a jednak ona nadal zachowuje się tak, jakby ta
sytuacja nigdy nie miała miejsca.
– Jest…
Ron? – pytasz cicho, próbując zajrzeć do środka ponad jej ramieniem.
– Tak – odpowiada od razu Ginny,
uśmiechając się radośnie. – Wejdź. – Odsuwa się, robiąc ci miejsce.
– Ale… –
wahasz się, stojąc nadal przed drzwiami, bojąc się zrobić choć jeden krok. W
środku jest jej brat, więc dlaczego dziewczyna zaprasza cię do domu? Przecież
on… Przełykasz głośno ślinę, czując w sercu narastające poczucie wstydu.
– Harry,
wszystko w porządku, wejdź – powtarza Ginny, kładąc ci dłoń na ramieniu i
popychając delikatnie do przodu.
Ron siedzi na fotelu, przygarbiony, ze
wzrokiem wbitym w podłogę. Z jego twarzy możesz odczytać złość i niepewność,
pięści ma mocno zaciśnięte – w ogóle cały jest spięty, jakby gotowy do ataku
albo… obrony. Kiedy wchodzisz do środka, podnosi spojrzenie i wpatruje się w
ciebie ze skupieniem.
– Hej –
witasz go słabym głosem.
– Ron –
ponagla go Ginny, gdy kolejna minuta upływa na milczeniu.
– Cześć – odzywa się w końcu chłopak,
podnosząc się niezgrabnie z fotela. Wyciągasz ku niemu dłoń, a ten ściska ją po
chwili wahania. – Siadaj. – Wskazuje ci kanapę, po czym sam na niej siada. Jego
siostra zajmuje z niechęcią miejsce na fotelu.
– Gdzieś
ty był? – zaczyna Ginny, przyglądając ci się z zaciekawieniem.
– Eee… – Cały ten czas spędziłem z Draco,
kąpiąc się w jeziorze i świetnie się bawiąc. Nie, tak nie możesz powiedzieć. W
zamian wzruszasz tylko ramionami. – W różnych miejscach.
Zapada niezręczna cisza, a ty czujesz na
sobie baczne spojrzenia rodzeństwa, co nie jest zbyt przyjemne. Chcesz się
odezwać, powiedzieć coś, czym zaciekawisz Rona i przekonasz go do siebie,
jednak nic takiego nie przychodzi ci do głowy. Czujesz, że między wami jest
jakaś więź, nić cichego porozumienia, które jednak skutecznie nawzajem
niwelujecie.
– Ty nadal… zadajesz się z tym… Joshem? –
pyta znienacka Ron, a jego głos nabiera groźnego tonu.
– Tak. –
Twoje mięśnie automatycznie się napinają. – A co?
– Nic, tylko pytam. – Chłopak ponownie
wzrusza ramionami. Marszczy brwi, jakby nad czymś intensywnie myślał, po czym
dodaje z niemal niezauważalnym uśmiechem: – Chyba nie może być aż taki zły, skoro
tyle z nim wytrzymujesz…
Już otwierasz usta, by udzielić mu
zgryźliwej odpowiedzi, jednak zamykasz je od razu, uświadamiając sobie, że te
słowa… Były jak wyciągnięcie ręki na zgodę, zawoalowana próba pojednania.
Ron patrzy na ciebie z wahaniem, bojąc się, że nie zrozumiałeś jego intencji.
Uśmiechasz się szczerze.
– Albo to ja jestem jakiś nienormalny. –
Twarz Weasleya rozjaśnia się i po chwili dom wypełnia wasz śmiech.
Ginny przewraca oczami, jednak kąciki jej
ust unoszą się powoli.
~~*.*~~
– Jak
zdołałaś go do mnie przekonać?
Słońce powoli chowa się za widnokręgiem w
towarzystwie jasnoróżowych i fioletowych chmurek. Jego delikatne promienie
wpadają do pokoju przez otwarte na oścież okno i układają się na podłodze obok
twoich stóp. Atmosfera stanowczo się rozluźniła. Wraz z zawoalowanym
pojednaniem, powróciły do ciebie wspomnienia z życia przed czyśćcem.
Wspomnienia pełne roześmianej twarzy Rona, wspólnych meczy quidditcha albo
jakichś pojedynków, walk… Nie masz pojęcia, co to były za walki, jednak teraz
nie jest to dla ciebie istotne. Czujesz się tak, jakby twoje serce było do tej
pory dziurawe, a za sprawą dawnego przyjaciela pustka została załatana.
– Było ciężko, przyznaję, wiesz przecież,
że Ron jest strasznie uparty – mówi Ginny, znowu wywracając oczami.
– Hej!
Ja wciąż tu jestem! – oburza się chłopak.
– Ale nie poddawałam się – kontynuuje
dziewczyna, ignorując brata – i w końcu się udało. Trochę mówiłam mu o
wspomnieniach, o tamtym życiu… chyba za nim zatęsknił.
Spoglądasz na Rona, którego uszy robią się czerwone.
– Ginny, jakie wspomnienia masz dokładniej
na myśli? – pytasz, przenosząc wzrok z powrotem na swoją byłą żonę.
– Z czasów szkolnych. Pamiętam, że zawsze
trzymaliście się razem, że przyjeżdżałeś do nas na święta… Pamiętam mistrzostwa
świata w quidditchu! Tysiące ludzi na stadionach i tę atmosferę!
Quidditch… coś ci to mówi. No tak, grałeś
w to z Ronem – pamiętasz. Na boisku do quidditcha byłeś z Cho… Ale jest czym on
właściwie jest?
– Też
nie pamiętasz, co to jest? – pyta Ron, jakby czytał ci w myślach.
– Nie –
odpowiadasz bezradnie.
–
Naprawdę nie wiecie? – dziwi się Ginny. – Wy, mężczyźni?
– Ojej,
nie ekscytuj się tak – mamrocze oburzony chłopak.
– Po
prostu to takie absurdalne…
– Ron, na pewno w końcu sobie przypomnimy
– mówisz pocieszającym głosem. Weasley kiwa głową, posyłając siostrze gniewne
spojrzenie. Ginny wzrusza tyko ramionami i w pokoju na chwilę zapada cisza. –
Jak długo już tu jesteście?
– Jakieś sto dni – odpowiada dziewczyna,
wciskając się głębiej w fotel. – A Ron około stu dwudziestu – dodaje ciszej.
Wytrzeszczasz na nich oczy. Ponad sto dni?
Ty jesteś tu siedemdziesiąt, a już wydaje ci się, że to wieczność! A co dopiero
ponad sto…? Jak bardzo zamknięty na ludzi musi być Ron, skoro tak długo nie
może się stąd wydostać? Po dłuższym zastanowieniu dochodzisz do wniosku, że to
dla niego raczej normalne zachowanie. Nie jest człowiekiem, który zaufa
każdemu, nie jest w stanie otworzyć się na wszystkich i wszystko. Ginny miała
problemy, jednak szybko dała sobie z nimi radę. Tak, teraz w niczym nie
przypomina już tej szalejącej, wrzeszczącej dziewczyny, tarzającej się po
ziemi, błagającej o pomoc. Teraz na powrót stała się silna i pewna siebie,
choć, gdy patrzysz na nią, gdy zaglądasz jej w oczy, dostrzegasz strach, tak
dobrze skrywany, ale jednak… Po chwili nawiedza cię kolejna myśl – jak długo
musi być tutaj Draco? No tak, oczywiście, nigdy o tym nie rozmawialiście.
– Harry!
– Z rozmyślań wyrywa się Ron, potrząsający twoim ramieniem.
– C–co?
– Mówimy do ciebie od kilku minut –
odpowiada. – Wszystko w porządku? – pyta, zniżając głos.
– Tak,
oczywiście. Przepraszam, zamyśliłem się – uśmiechasz się do niego.
– No
więc, jak długo ty tu jesteś?
– Około
siedemdziesięciu dni. Ron, Dra… to znaczy, Josh, był tutaj przed tobą?
Chłopak patrzy na ciebie badawczo, jakby
szukając w twoich słowach jakiegoś podstępu.
–
Dlaczego pytasz?
– Po
prostu… chciałbym wiedzieć – mówisz.
– Przecież to twój kumpel. – Ron staje się
coraz bardziej podejrzliwy. Jasne brwi marszczą się.
– Tak, wiem, ale… – szepczesz. Jak głupio
musi to brzmieć! – Nie rozmawiamy o tym… – przyznajesz.
Weasley przygląda ci się przez dłuższą
chwilę, otwierając i zamykając usta jakby chciał coś powiedzieć, po czym
przenosi spojrzenie na Ginny.
– Tak,
był tu przede mną – odpowiada w końcu.
~~*.*~~
Reszta
wieczoru upływa wam na rozmowach o wspomnieniach i dociekaniu, co mogły
oznaczać, czego mogły dotyczyć. Pamiętacie jedynie kawałki i nie potraficie
złożyć wszystkiego w całość. Gdy podnosisz się z kanapy, żeby wyjść, za oknem
rozpościera się już ciemność, na niebie nie ma ani jednej gwiazdy, a księżyc
schowany jest za szarymi chmurami.
– Cieszę
się, że między nami wszystko już w porządku – mówisz do Rona, stojąc w
drzwiach.
– Brakowało mi ciebie, stary – odpowiada
chłopak, uśmiechając się niepewnie. Podchodzisz do niego i obejmujesz go mocno,
klepiąc po plecach. – To, co? Widzimy się jut… – Zanim jednak kończysz zdanie,
Ron znika. Tak, jak wcześniej Snape. Po prostu rozpływa się w powietrzu!
Rozglądasz się przestraszony, jednak napotykasz jedynie smutne oczy Ginny.
– Tego
mu brakowało – mówi cicho. – Teraz na pewno będzie mu lepiej – uśmiecha się
blado.
– Gin…
– Nie,
Harry, idź. Poradzę sobie. – Nie jesteś tego pewien, ale słuchasz jej i
naciskasz klamkę. – Do zobaczenia!
Nie robisz nawet dziesięciu kroków, gdy
czujesz na rękach chłodne krople. Po chwili mżawka zamienia się w ulewę
Słyszysz ten charakterystyczny szum deszczu; słyszysz, jak odbija się o dachy
domów, rozpryskuje się na ziemi, u twoich stóp oraz na tobie. Koszulka szybko
robi się mokra i przykleja ci się do ciała, jednak nie cię skupiasz się na tym.
Idziesz wolnym krokiem, podnosząc twarz w kierunku nieba, i śmiejąc się jak
głupi. Chciałbyś, żeby Draco też to poczuł… A może akurat…? Może też stoi w
ogrodzie, czeka na ciebie, mokry od deszczu? Nie, to niemożliwe… Na pewno na
ciebie nie czeka. A przynajmniej się do tego nie przyzna. Przyspieszasz jednak
kroku i po chwili popychasz furtkę do jego ogrodu. W środku jest ciemno –
pewnie śpi, jak zwykle, śmiejesz się do siebie. Przed wejściem utworzyła się
już duża kałuża, w której wciąż rozpryskują się kolejne krople. Naciskasz
klamkę i wchodzisz do środka, szukając automatycznie włącznika światła.
Mrużysz oczy, oślepiony blaskiem płynącym
z lampy, a gdy powoli, ostrożnie je otwierasz i podchodzisz do kanapy, żeby
obudzić Draco… spostrzegasz, że jego tam nie ma.
Dom jest pusty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz