Beta: Malinka, Charlox, Anya
Gatunek: Yaoi
Dedykowane Mamie.
Miniatura
Te kilka chwil wydaje się być dla ciebie
wiecznością. Każda sekunda, która normalnie powinna być ósemką… nie!
szesnastką, teraz rozciąga się do półnuty. Chcesz, żeby jej brzmienie ustało,
żeby minęły te dwie miary. A później kolejne. I kolejne. Żeby nie zostało już
nic, skoro nie może pozostać wszystko.
W jego szarych oczach zdaje się odbijać
nie tylko dzisiejszy półkolisty księżyc, ale także wszystkie inne księżyce,
wszystkie chmury, słońca, deszcze, burze i śniegi, które wam towarzyszyły. Przy
akompaniamencie których graliście swój powolny, durowy utwór. Swoją spokojną,
tylko dla was zrozumiałą miniaturę, składającą się z dni-nut – dźwięków tak
cudownie czystych i kojących, których jednak w tym momencie chcesz się pozbyć.
Wymazać je. Bo teraz, zupełnie nagle, gdy jego oczy nieświadomie się w
ciebie wpatrują... właściwie jedynie przez ciebie przenikają, dźwięki stają się
fałszywe. A później melodia zmienia się w mollową, tak dotkliwą i rozrywającą
od środka. Zarazem piękną i bolesną, potrafiącą wedrzeć się w zakamarki duszy,
choćbyś nie wiem, jak bardzo się bronił. Niepozornie i delikatnie wedrze się w
ciebie i wszystko zacznie drgać – niespokojnie i żałośnie.
Jego nieruchome ciało leży bezwładnie w
twoich ramionach, które powoli drętwieją. Czujesz, że już dłużej go nie
utrzymasz. Półnuta za półnutą, opadasz z sił.
— Wróć. Wróć do mnie, nie zostawiaj mnie —
szepczesz pianissimo.
Ale on nie wraca. Zostawia cię. Zupełnie
samego i tak bezbronnego. Z drżącymi dłońmi zaciśniętymi kurczowo na jego
rękach. Twój płacz to powolne, mozolne staccato ciężkich łez, skapujących na
jego ciało. Odbijających się od jego białej, bielszej niż mgła, chłodnej skóry.
— Wróć — piano pianissimo. Niedosłyszalnie,
a jednak.
Półnuty nagle zamieniają się w całe nuty i
nie potrafisz już zliczyć miar ani ich ilości. Jego szare oczy nagle zwracają
się wprost na ciebie. Puste, bezdenne… martwe.
— Jak dobrze, że jesteś. — Uśmiecha się i
ten uśmiech na chwilę rozjaśnia jego pociemniałą, zmęczoną twarz. Jednak tylko
na sekundę, tylko na szesnastkę.
Po szesnastce…
Pauza.
Naznaczona fermatą.
A później twój krzyk. Forte fortissimo.
Diminuendo.
maj '10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz