A więc nadszedł ten moment! I w sumie jestem
zszokowana, bo nie sądziłam, gdy zaczynałam pisać ten tekst, że mi się uda.
Jest to pierwszy mój dłuższy twór, który kończę. Który udało mi się skończyć. I
to z niemałym powodzeniem, patrząc na Wasze wszystkie komentarze.
Minęło osiem miesięcy, odkąd zaczęłam
pisać "Czyściec" i teraz wydaje mi się to szmat czasu, ale... jakoś
tak szybko minęło. xd W każdym razie był to czas pełen wzlotów i upadków,
niepowodzeń i radości; ile razy wściekałam się, że nie mam weny, ile razy
czekałam tygodniami na wenę, a później, nagle, nachodziła mnie na lekcji albo o
ósmej rano i rezygnowałam ze szkoły, żeby napisać kolejny rozdział. :)
Ale najważniejsze były dla mnie Wasze komentarze,
Wasze wsparcie. Naprawdę, nigdy nie doświadczyłam czegoś takiego. I to było
absolutnie cudowne doświadczenie! Osobiście jednak uważam, że trochę
przesadzaliście w tych komentarzach z wychwalaniem "Czyśćca", bo jak
ostatnio go czytałam od początku, to doszłam do wniosku, że należy mi się lanie
i powinnam napisać to o wiele lepiej, ale trudno. Upadliście na głowę, ale Was
kocham. xdd
Tak więc pragnę podziękować wszystkim komentującym,
czyli:
Akame
Beacie
Belli_Ju
Channel
Dorocie
Draconii
Eboni
Erato
Eshu
Fenisel
Hitorizu
Kaczalce
Kirze–chan
Kisielkowi
Liberi
Livi
Lunefleur
Lunnie
Lyssie
Madciakowi
Miyi
Mun
Rapsoidzie
Yuriko–chan
Ale przede wszystkim Mei, której komentarze widziałam
chyba przy każdym rozdziale.
Dziękuję również moim betom:
Anyi
Coby'emu
Malince
Oraz, najważniejszej, Lasair.
A największe podziękowania składam mojej Haydi.
Bez Ciebie by tego nie było, kochanie. Jesteś cudowna. Kocham Cię i dziękuję z
całego serca!
A teraz proszę o nie spoglądanie na koniec
rozdziału!
~~*.*~~
Przez głowę przewija ci się chyba
kilkadziesiąt myśli, a wszystkie krążą wokół jednego: „Nie ma go! Nie ma go!”.
Nie, na pewno nie zniknął. Draco nie mógł zniknąć tak po prostu. Odrzucasz od
siebie świadomość, że przecież Luna zrobiła to w identyczny sposób – nawet o
tym nie wiedziałeś, dowiedziałeś się po fakcie. Ale nie, Draco nie mógł tak
odejść! Nie bez ciebie. Nie tak nagle… Może po prostu wyszedł? Deszcz za oknem
wzmaga się i dudni z wściekłością o dach domu, rozbija się na murowanych
ścianach. Na zewnątrz jest ciemno. Nie mógł wyjść w środku nocy. W ogóle nie
powinien wychodzić – to do niego niepodobne! I wiedział, że wrócisz – powinien
czekać!
Jesteś
tak roztrzęsiony, że czujesz, jak nogi powoli się pod tobą uginają. Po prostu
wyszedł, tylko wyszedł, na spacer, powtarzasz sobie w myślach. Może poszedł do
Blaise’a albo do kogoś innego…? Ale powinien już wrócić! Pada! A może po prostu
postanowił przeczekać deszcz u Zabiniego? A jeżeli Draco w ogóle nie widzi
deszczu?!
Siadasz
ciężko na kanapie i wtulasz się w jej miękkie oparcie. Przemoczone ubranie
nadal przykleja ci się do ciała, skutecznie je ochładzając, sprawiając, że masz
dreszcze. Poczekasz jeszcze trochę – na pewno wróci. Jeszcze nigdy nie czułeś
się tak źle jak teraz. Jeszcze nigdy nie zastałeś pustego domu Malfoya – on
zawsze tu był, czekał, choć starał się to ukrywać, ale zawsze, gdy wracałeś,
siedział na kanapie i witał cię. A teraz… Teraz czujesz narastającą w sercu
pustkę. Głuchą pustkę. Nie, on na pewno tylko poszedł na spacer!
Po kilku
godzinach nieustające bicie deszczu o szyby staje się uciążliwe i męczące. Nie
możesz zasnąć, choć powieki powoli kleją ci się ze zmęczenia. Sen w końcu
jednak przychodzi, a wraz z nim koszmary pełne oddalającego się od ciebie
Draco, którego za nic w świecie nie możesz dogonić. Nogi wydają ci się dziwnie
ciężkie, jesteś wykończony, próbujesz biec, ale nie możesz… A Malfoy tylko
uśmiecha się smutno, stając się coraz mniej wyraźnym.
Budzisz
się z krzykiem.
Do
pokoju wpada wątłe światło, a niebo za oknem jest szare i zachmurzone. Drżysz z
zimna – twoje ubrania wciąż są wilgotne. Rozglądasz się dookoła w nadziei, że
może Draco zdążył wrócić i może leży już w swoim łóżku, jednak ono nadal jest
puste, podobnie jak cały dom. Nie ma go.
Z
powrotem się kładziesz, wtulając w oparcie, by było ci jak najcieplej –
postanawiasz tutaj na niego poczekać. Odganiasz od siebie wszelkie myśli, które
pojawiają ci się w głowie – jesteś pewien, że on wróci.
Musi
wrócić.
~~*.*~~
Dzień
dobiega końca.
Draco
nadal nie ma.
Nie, to
niemożliwe! Niemożliwe! Teraz nie możesz już pohamować myśli cisnących ci się
do głowy. On odszedł. Tak po prostu cię zostawił. To wszystko wydaje ci się tak
cholernie dziwne i niemożliwe! Przecież nie mógłby… nie poznał nikogo nowego.
Po policzkach spływają ci łzy. Czujesz się coraz gorzej – taki samotny,
opuszczony… bez niego.
– Draco, gdzie jesteś? – jęczysz
półszeptem, zaciskając pięści. – Proszę, wróć…
Jednak żadne słowa nie pomagają. Księżyc
powoli rozświetla ciemnogranatowe niebo, a ty nadal leżysz na kanapie, drżąc i
szepcząc do siebie jak w agonii. W końcu dreszcze stają się trudne do
wytrzymania, więc wstajesz ostrożnie i idziesz do łóżka Malfoya. Zapach jego
pościeli momentalnie cię otumania. Jest tak wyraźny, tak prawdziwy… Hamujesz
łzy i wtulasz twarz w poduszkę.
– Dlaczego mnie zostawiłeś? Dlaczego?! –
twój szept przeradza się we wrzask. Zaciskasz pięści na poszewce. – Jak mogłeś
mi to zrobić? – krzyczysz, uderzając ręką w ścianę. – Malfoy… ty dupku!
Nienawidzę cię! – wrzeszczysz, waląc pięściami i nogami w co popadnie. –
Nienawidzę cię za to wszystko! Ty cholerny gnoju! Zostawiasz mnie tak po
prostu, bez pożegnania?! Jak śmiesz?! Pomagałem ci, chciałem jak najlepiej, a
ty sobie poszedłeś? Zostawiłeś mnie! – Zrywasz się z łóżka i podbiegasz do
małego stolika, po czym ze złością go przewracasz. Książka, która na nim
leżała, odbija się od szafki. Kopiesz z całej siły w bok kanapy i wydaje ci
się, że czujesz, jak łamie ci się kość. Wyjesz z bólu i upadasz na podłogę,
trzymając się za nogę. – Kurwa! – Gardło zaczyna cię już boleć od krzyku, który
powoli przeradza się w cichy płacz. – Draco… Jak mogłeś mnie zostawić? Co ja
mam teraz zrobić…? Bez ciebie… Draco, wróć, proszę cię… Błagam! Draco, kocham
cię… Zrobię wszystko, tylko wróć… – jęczysz. – Błagam…
~~*.*~~
Jesteś
zadyszany, czujesz silne kłucie w boku, jednak nie przestajesz biec. Musisz go
znaleźć. Może siedzi u kogoś w domu… chciał się pojednać? Może też cię szuka?
Czeka, aż wrócisz od Ginny?
– Pansy!
– Niemal wpadasz na dziewczynę.
– Potter. – Jej głos jest beznamiętny,
taki odległy… Teraz jednak nie zamierzasz się nad tym zastanawiać.
Najważniejszy jest Draco.
–
Widziałaś gdzieś Malfoya? – Dyszysz, nabierając gwałtownie powietrza.
– Nie – odpowiada i już zamierza odejść,
jednak zatrzymujesz ją, chwytając za ramiona. – Czego chcesz, Potter? – warczy
rozeźlona.
– Gdzie mógł pójść? Muszę go znaleźć!
Zniknął przedwczoraj… Może jest z Blaisem? – wyrzucasz z siebie.
–
Blaise’a… – Pansy urywa i odwraca wzrok. – Blaise’a już nie ma. – Stara się
zachować kamienną twarz, jednak łzy same napływają jej do oczu. – Muszę iść –
mówi cicho, a ty nie masz siły jej zatrzymywać.
~~*.*~~
Możliwe,
że to, co robisz, jest głupie, ale nie możesz tak po prostu pogodzić się z tym,
że… Draco odszedł. Nie, on nie mógł odejść. Po prostu nie mógł! Musi gdzieś tu
być… Dopiero teraz czujesz, jak bardzo się do niego przywiązałeś, ile dla ciebie
znaczył. Teraz mógłbyś nawet mu to powiedzieć – nawet, jeśli by cię wyśmiał –
byleby był z tobą, przy tobie…
Przez dłuższą chwilę przypatrujesz się z
wydm tafli jeziora, która jest czysta, niewzruszona. Tutaj też go nie ma.
Pytałeś wszystkich napotkanych po drodze ludzi, jednak nikt go nie widział.
Czyżby więc naprawdę…
– Nie! –
wrzeszczysz i odwracasz się od wody. Musisz go znaleźć.
Czujesz
się coraz bardziej wyczerpany, a świadomość, że Draco naprawdę odszedł, coraz
mocniej daje o sobie znać. Zatrzymujesz się, dysząc ciężko, połykając łzy.
– Draco,
gdzie jesteś? – szepczesz.
– Co się
stało, Harry? – Podnosisz wzrok i widzisz Ginny, nachylającą się nad tobą.
–
Nigdzie nie mogę znaleźć Mal… Josha – odpowiadasz zduszonym głosem.
Dziewczyna marszczy brwi – wygląda na zaniepokojoną i zmartwioną.
– To
dorosły chłopak, na pewno niedługo wróci… – mówi uspokajająco.
– Nie ma go już drugi dzień. – Potrząsasz
głową. – Wszędzie go szukałem. On nigdy nigdzie nie wychodził sam. Tym bardziej
na tak długo! Nikt go nie widział… Ja… – Zamykasz oczy, próbując się uspokoić.
– Harry,
nie martw się. Na pewno wszystko będzie dobrze. – Ginny kładzie ci rękę na
ramieniu.
– Nie
będzie dobrze! On odszedł! Odszedł, rozumiesz? Bez pożegnania, nagle… Ja nie
mogę… bez niego…
Przez
moment wydaje ci się, że oczy dziewczyny stają się surowsze, zimniejsze, jednak
po chwili z powrotem wypełniają się współczuciem i troską.
– Harry
– mówi cicho, biorąc w dłonie twoją twarz. – Jeżeli on naprawdę odszedł… tam na
pewno jest lepiej. Na pewno jest szczęśliwy – uśmiecha się lekko.
– Skąd o tym wiesz?! – wrzeszczysz,
odpychając ją. – Skąd możesz o tym wiedzieć? Nie byłaś tam! Nikt nie był! Nie
wiemy, co jest dalej! On sam… on sam sobie nie poradzi… Jemu jest ciężko! On… –
Brakuje ci słów. Zaciskasz usta, a łzy spływają ci po policzkach.
Ginny
nic nie odpowiada, tylko przytula cię do siebie.
– Chodź
do mnie. Nie chcę, żebyś był sam… – szepcze.
– Nie. Przepraszam, ale nie… nie chcę. Nie
mogę. Muszę tam wrócić… – bełkoczesz. – Jeżeli on… będę czekać… – Odchodzisz,
przyspieszasz kroku, a po chwili biegniesz, słysząc za sobą krzyk Ginny.
– On nie
wróci, Harry!
Tak, on
nie wróci…
Wiesz o
tym…
Doskonale.
~~*.*~~
Otacza
cię ciemność.
I jego
zapach.
Mocny,
tak przyjemny, tak znajomy... Wtulasz twarz w poduszkę, wdychając go;
przykrywasz się kołdrą, czując, jak odpływają z ciebie wszelkie siły, wszelkie
myśli. Jesteś pusty w środku.
Bez niego.
Pojedyncze łzy wsiąkają w poduszkę, naznaczając ją kilkoma mokrymi śladami…
Sam.
~~*.*~~
Przez
całą noc prawie nie zmrużyłeś oka, wsłuchując się w otaczającą cię ciszę,
wpatrując się tępo w mrok… Wyprany z uczuć, emocji, nadziei i sił…
On nie
wróci.
Odszedł.
Podnosisz się powoli z łóżka, nogi ci drżą, kręci ci się w głowie.
Musisz
ustawić stolik, choć… nie wiesz, po co. Po prostu to posprzątać. Podchodzisz
chwiejnie do przewróconego mebla, nachylasz się, chcąc go podnieść, i wtedy
słyszysz zgrzytnięcie zamka. Natychmiast podnosisz wzrok na osobę stojącą w
drzwiach.
– Draco…
– To sen? A może on jest tylko wymysłem twojej chorej wyobraźni?
– Co ty robisz z moim stołem, Potter? –
Malfoy unosi brew. – Wiem, doskwiera ci samotność, ale…
Kolejne słowa zamierają mu na ustach,
kiedy rzucasz mu się na szyję. Obejmujesz go mocno, zaborczo, czując ciepło
rozchodzące się po twoim ciele. Malfoy w pierwszym momencie drga, jakby chciał
cię odepchnąć, jednak po chwili zawahania, nie wiedzieć czemu, nie robi tego.
– Gdzieś
ty był, do cholery? – warczysz mu w ramię.
– U rodziny – oznajmia zdziwionym głosem
Draco. – Co ty…
– Nigdy więcej mi tego nie rób – mówisz,
wtulając twarz w jego szyję i wbijając paznokcie w skórę. – Bałem się, że… –
Nie musisz nic więcej tłumaczyć. Malfoy obejmuje cię w pasie i przyciąga
mocniej do siebie. – Tak bardzo się bałem…
Palce
Draco zanurzają się w twoich włosach i głaszczą cię uspokajająco.
– Ja… nie chciałem – waha się, a każde
wypowiedziane słowo wydaje się być dla niego wręcz wysiłkiem. – Przepraszam…
Harry – dodaje po chwili, cicho, niemal niedosłyszalnie. – Już dobrze, jestem
tu – mówi szeptem, po czym całuje cię w czoło. – Nie zostawię cię.
Zauważasz, że łzy, które znowu napłynęły
ci do oczu, moczą koszulkę Draco. Podnosisz głowę, uśmiechając się
przepraszająco. Napotykasz twarz Malfoya, która po raz pierwszy ukazuje tak
wiele, bez skrywania jakichkolwiek emocji. Jego oczy są szare, ale jednocześnie
ciepłe i takie… jasne. Kąciki ust Draco unoszą się delikatnie.
I wtedy…
Znikasz.
Koniec.
Błagam, błagam o sequel! Wypłakałam całe hektolitry, chciałabym się tylko dowiedzieć, co z Draconem~! DDD:
OdpowiedzUsuńNiestety sequela na razie nie będzie. :c
OdpowiedzUsuńAle na pewno w końcu wszystko z nim będzie okej ^^
Dziękuję za komentarz ;)