wtorek, 2 lutego 2010

Czyściec - Fragment 15


Ile razy jeszcze będziesz przez niego taki wściekły? Myślałeś, że cię zrozumie i że ci pomoże, ale nie – on musiał wszystko zepsuć, wyśmiać cię i obrazić. Jesteś coraz bardziej zmęczony, oczy powoli same ci się zamykają, a ty nie masz sił, by nadal iść tak pewnie i szybko, jak wcześniej. Uświadamiasz sobie, że minęły dni, odkąd spałeś, a ta wiedza tylko pogarsza sprawę. Niebo jest już zupełnie czarne i najchętniej zatopiłbyś się w jego cudownej, głębokiej barwie, ale jakieś przyciszone, nerwowe głosy wyrywają cię z tego otępienia.
– …Wszystko się jakoś ułoży. – Nie rozumiesz pierwszego słowa i domyślasz się, że może to być imię nieznanej ci osoby. – Uspokój się i nie bój, jestem tutaj, przy tobie.
– To wszystko jest straszne! – Słyszysz płacz.

Wiesz, że to, co robisz, jest złe, ale ciekawość bierze nad tobą górę i skręcasz po cichu w uliczkę, z której dochodzą głosy. Za jednym z domów widzisz dwie niewyraźne, przytulone do siebie postaci. Rozpoznajesz głos Aarona, ale ta druga osoba…
– Wiem. – Znowu nie możesz zrozumieć imienia, które wypowiada. – Ale jestem tu i nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić. Jesteś moją małą siostrzyczką i zawsze będę cię chronić.
Siostrzyczką? Czyżby to była Kate?
– Ci ludzie – chlipie dziewczyna drżącym głosem – są tacy… straszni. Czuję na sobie ich spojrzenia, a nie wiem, które spojrzenie do kogo należy! Nie mogę od nich uciec i… mam już dość!
– Ciii – uspokaja ją Aaron, przytulając mocniej do siebie.
Czujesz w sercu ukłucie współczucia i wyrzutów sumienia – ta dziewczyna cierpi, boi się i nie może sobie poradzić z tym wszystkim, co ją otacza, a ty wcale jej nie pomagasz. Nikt, poza jej bratem, nie pomaga. Śmiech, wystraszone albo pogardliwe spojrzenia i… to, co jej zrobiłeś. Ale to był odruch, byłeś zły i nie mogłeś nad tym zapanować. To się stało tak szybko, ani się obejrzałeś, a już leżała na ziemi, przed tobą, zwijając się z bólu. Potem  uciekłeś.
– Przepraszam – odzywasz się, zanim udaje ci się nad tym zapanować. Głos sam wydobywa się z twoich ust.
Aaron od razu zrywa się na równe nogi, a Kate wzdryga się, rozglądając przelękniona dookoła – niemalże możesz usłyszeć głośne, histeryczne bicie jej serca. Chłopak podchodzi do ciebie, zakrywając siostrę własnym ciałem. Wyczuwasz w jego zachowaniu wrogość i nieufność, zresztą nie dziwisz się temu, bo przecież sam zraniłeś tę dziewczynę.
– Kim jesteś? – pyta, chociaż wydaje się, że już powoli zdaje sobie z tego sprawę.
– Simon – odpowiadasz drętwo.
– Czego tu chcesz? – Kolejne pytanie wypowiedziane jest ostrym, oskarżycielskim głosem. Jakbyś samą obecnością tutaj sprawiał, że Kate cierpi.
– Chciałem… przeprosić – mamroczesz niepewnie. – I pomóc.
Aaron śmieje się krótko, nie przestając jednak napinać mięśni i zagradzać ci drogę do siostry.
– Niby jak?
– Nie wiem… – No cóż, nad tym się nie zastanowiłeś. Bo jak mógłbyś pomóc? – Porozmawiać? – proponujesz.
– Niby o czym?
– Nie wiem! – denerwujesz się, nieznacznie podnosząc głos. – Po prostu chcę pomóc! Zawiodłem, zraniłem ją, a teraz chcę jej pomóc. I tobie też. I…
– Robisz to, bo czujesz się winny – przerywa ci Aaron.
Przełykasz ślinę i na chwilę odwracasz wzrok, bo on i tak nie może tego dostrzec. Ma rację, czujesz się winny. Teraz, kiedy dowiedziałeś się, że Kate ma troszczącego się o nią brata, i że jest im ciężko, kiedy poznałeś Draco i zobaczyłeś na własne oczy, jak trudno jest niektórym tu żyć; kiedy usłyszałeś ból w jego głosie, a teraz także w głosie Aarona – głosie wypełnionym zrezygnowaniem i niepewnością – czujesz, jak poczucie winy niemal boleśnie ciąży ci na sercu. Chcesz pomóc nie tylko po to, żeby się go pozbyć, nie. Po prostu chcesz. To chyba nie aż tak dziwne?
– Nie tylko dlatego – odpowiadasz w końcu, z powrotem skupiając wzrok na zamazanej postaci stojącej przed tobą. – Zrozumiałem, jak wiele dla niektórych oznacza bycie tutaj. Jak bardzo jest to trudne. I chcę pomóc. Chcę sprawić, że będzie to dla nich choć trochę łatwiejsze…
– To brzmi obrzydliwie heroicznie – prycha z obrzydzeniem Aaron, jednak w jego głosie wyczuwasz coraz większą przychylność. – Nie wiem, czy to pomoże mojej siostrze, ale… jeżeli tak, to warto spróbować.
Uśmiechasz się promiennie, pełen satysfakcji, ale chłopak zatrzymuje cię gwałtownym ruchem. Jest bardzo silny i jego palce boleśnie miażdżą ci ramię.
– Ale jeżeli zrobisz jej coś… cokolwiek… to popamiętasz.

                                                                       ~~*.*~~

Aaron nie pozwolił ci usiąść obok Kate i obecnie siedzi między wami, obejmując w zaborczym geście swoją siostrę, która kuli się za nim. Wydaje ci się, że spogląda na ciebie uważnie. Nie drży już ani nie płacze, tylko zachowuje się jak małe dziecko, które zostaje przedstawione nagle wszystkim znajomym swoich rodziców i znajduje się pod ostrzałem ich ciekawskich spojrzeń. Zastanawiasz się, ile mogła mieć lat, gdy umierała. A może to czyściec tak ją zmienił? Zamienił dorosłą kobietę w bezbronną dziewczynkę?
Na początku milczycie, a ta cisza ciągnie się w nieskończoność, jest ciężka i nieprzyjemna. Aaron wyczekuje, kiedy w końcu zaczniesz rozmowę, odwracając co jakiś czas głowę w twoją stronę, jakby mierzył cię spojrzeniem. Po wielu długich, okropnych minutach, odzywasz się, na początku niepewnie, trochę się jąkając, ale później zaczynasz mówić płynnie i z przekonaniem. Nie wiesz, dlaczego tak się zachowujesz. Nawet wobec Draco byłeś normalny i nie bałeś się go, choć kiedyś był twoim największym wrogiem. Ale w tej dziewczynie jest coś, co cię peszy i jesteś pewien, że gdyby była dla ciebie całkowicie wyraźna, spuszczałbyś oczy, a może nawet rumienił się jak mały chłopiec. Opowiadasz o Malfoyu i o tym, jak jest mu ciężko, jak trudne jest dla niego zapoznanie się z innymi ludźmi. Później mówisz o Cho i jej pierwszych chwilach w czyśćcu, a na końcu opowiadasz o Lunie i McGonagall jako osobach, które już stąd odeszły, które są dowodem na to, że można się stąd wydostać.
Kate słucha cię uważnie i chyba nawet Aaron jest zaciekawiony twoją opowieścią. Kiedy kończysz, znowu zapada cisza, ale nie jest już tak niezręczna, jak przedtem – teraz rozpamiętujecie w myślach twoje słowa, oni wyobrażają sobie to wszystko, a ty wspominasz z uśmiechem profesor McGonagall i Lunę. Tak wiele czasu upłynęło, odkąd poznałeś swoją nauczycielkę. Jak spędzałeś dnie na ławeczce przed jej domem, a później zasypiałeś, podczas gdy ona odchodziła. Ile mogło minąć od tamtego czasu? Trzy tygodnie? Może trochę więcej? To stosunkowo niedługo, ale tu, w czyśćcu, czas biegnie zupełnie inaczej, niż w tamtym życiu – przynajmniej tak ci się wydaje. Poza tym wtedy nie było dnia ani nocy, wszystko zlewało się w jedną całość i w rezultacie mogło wydawać się zupełnie inne, niż było.
– Nie wiem, czy zdołam zapoznać się z tymi wszystkimi ludźmi. Oni są tacy potworni – wyznaje Kate, przerywając tę błogą ciszę. – Ich ciała… zlewają się ze sobą, tworzą białą plamę, a ja czuję na sobie ich spojrzenia, ale nie potrafię zidentyfikować, które należy do kogo!
– Spokojnie – mruczy cicho Aaron, przytulając ją mocniej do siebie.
– Posłuchaj, przecież nie musisz iść od razu poznawać wszystkich ludzi. Można ich poznawać pojedynczo. Wtedy na pewno byłoby ci łatwiej, prawda?
Kate przez chwilę zastanawia się nad twoimi słowami.
– Tak, myślę, że masz rację. Ale… miałabym iść sama do tych ludzi? – Jej głos znowu drży ze strachu. Nagle chwyta cię za rękę i wbija paznokcie mocno w twoją skórę. – Sim, obiecaj mi, że ze mną pójdziesz. Obiecajcie, że nie zostawicie mnie samej! – zwraca się do was obu.
– Oczywiście, że cię nie zostawię – zapewnia ją Aaron, całując w głowę.
– Ja też cię nie zostawię – mówisz pewnym głosem i odwzajemniasz uścisk jej dłoni.
Ma delikatną skórę, gdzie niegdzie czujesz lekkie, tylko ledwie wyczuwalne zmarszczki – mogą być spowodowane przepracowaniem. Ale… czym miałaby się przepracować tutaj, w czyśćcu? Czyżby za życia dużo pracowała? Gładzisz kciukiem wierzch jej dłoni, a w tym geście odnajdujesz jednocześnie coś znajomego, jak i dziwnie przerażającego. Ona chyba też to czuje, bo po chwili nerwowo puszcza cię. Nie wtula się już z powrotem w brata, tylko siedzi wyprostowana.
Aaron wypowiada jej prawdziwe imię trochę zdenerwowanym głosem. Kiedy Kate w końcu się odzywa, jej głos jest pewniejszy i mocniejszy. Nadal trochę drży, ale wydaje się, jakby należał do dorosłej kobiety, a nie dziecka.
– Coś się zmieniło – oświadcza. – Niebo jest ciemniejsze…
– To wspaniale! – Aaron przytula ją mocno, cały szczęśliwy.
Nie rozumiesz tego. Przecież to by wskazywało na to, że właśnie poznała nową osobę, a ona nadal jest dla ciebie całkowicie niewyraźna. Ty dla niej chyba też, bo mówi do ciebie „Simon”.
– Simon, myślę, że dam radę to zrobić. Ale… – waha się. – Ale nie sama. Bądźcie przy mnie. Proszę.
Jesteś zdezorientowany tym, co właśnie się stało. Nie powinno tak być. To niemożliwe. Coś jest nie tak i musisz się dowiedzieć, o co chodzi. Anny już nie ma… Może Johnny będzie wiedział? Tak, to byłby dobry pomysł. Przy okazji wytłumaczysz mu, dlaczego tak nagle zniknąłeś. Ból, jaki sprawiły ci tamte wspomnienia, znowu powraca do ciebie ze zdwojoną siłą i przez chwilę kręci ci się w głowie, a żołądek niemal podskakuje ci do gardła. „Ona może tu być… one mogą się poznać… Co wtedy?”.
– Simon? – słyszysz swoje imię.
– Co? – odpowiadasz na wpół nieprzytomnie.
– Wszystko z tobą w porządku? – pyta Aaron, nie kryjąc zmartwienia.
– Tak, tylko… – Spoglądasz na dwie zamazane postaci niemal pochylające się nad twoją głową. – Wszystko w porządku – zapewniasz ich.
– To jak? Pomożesz nam?
– Bardzo chętnie – odpowiadasz bez namysłu. – I… jeszcze raz przepraszam.
– Każdy czasem miewa gorsze chwile – mówi Kate. – Tak naprawdę… nie pamiętam niczego, co się wtedy działo. Wtedy, gdy podobno mnie… kopnąłeś. – Przełykasz głośno ślinę. – Ale ja też mogłam cię zranić i gdybyś wtedy się nie obronił… Ja też przepraszam. – To niesamowite, jak szybko przelękniona, mała dziewczynka może stać się dorosłą, dość pewną siebie, kobietą.
Aaron klepie cię mocno w plecy, bo chyba uważa, że skoro jego własna siostra ci wybaczyła, to i on powinien to zrobić, i już nie gniewać się na ciebie. Wybacza ci, choć wydaje ci się, że wciąż zachowuje pewien dystans.
W tym momencie dzieje się coś, czego się nie spodziewałeś. Owszem, brałeś pod uwagę, że Aaron i Kate staną się dla ciebie wyraźniejsi – a w przypadku dziewczyny całkiem wyraźni – ale nie sądziłeś, że będą…
Nie.
To nie może być prawda!
NIE MOŻE!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz