Ile razy jeszcze będziesz przez niego taki
wściekły? Myślałeś, że cię zrozumie i że ci pomoże, ale nie – on musiał
wszystko zepsuć, wyśmiać cię i obrazić. Jesteś coraz bardziej zmęczony, oczy
powoli same ci się zamykają, a ty nie masz sił, by nadal iść tak pewnie i
szybko, jak wcześniej. Uświadamiasz sobie, że minęły dni, odkąd spałeś, a ta
wiedza tylko pogarsza sprawę. Niebo jest już zupełnie czarne i najchętniej
zatopiłbyś się w jego cudownej, głębokiej barwie, ale jakieś przyciszone,
nerwowe głosy wyrywają cię z tego otępienia.
–
…Wszystko się jakoś ułoży. – Nie rozumiesz pierwszego słowa i domyślasz się, że
może to być imię nieznanej ci osoby. – Uspokój się i nie bój, jestem tutaj,
przy tobie.
– To
wszystko jest straszne! – Słyszysz płacz.
Wiesz,
że to, co robisz, jest złe, ale ciekawość bierze nad tobą górę i skręcasz po
cichu w uliczkę, z której dochodzą głosy. Za jednym z domów widzisz dwie
niewyraźne, przytulone do siebie postaci. Rozpoznajesz głos Aarona, ale ta
druga osoba…
– Wiem.
– Znowu nie możesz zrozumieć imienia, które wypowiada. – Ale jestem tu i nie
pozwolę nikomu cię skrzywdzić. Jesteś moją małą siostrzyczką i zawsze będę cię
chronić.
Siostrzyczką? Czyżby to była Kate?
– Ci
ludzie – chlipie dziewczyna drżącym głosem – są tacy… straszni. Czuję na sobie
ich spojrzenia, a nie wiem, które spojrzenie do kogo należy! Nie mogę od nich
uciec i… mam już dość!
– Ciii –
uspokaja ją Aaron, przytulając mocniej do siebie.
Czujesz
w sercu ukłucie współczucia i wyrzutów sumienia – ta dziewczyna cierpi, boi się
i nie może sobie poradzić z tym wszystkim, co ją otacza, a ty wcale jej nie
pomagasz. Nikt, poza jej bratem, nie pomaga. Śmiech, wystraszone albo
pogardliwe spojrzenia i… to, co jej zrobiłeś. Ale to był odruch, byłeś zły i
nie mogłeś nad tym zapanować. To się stało tak szybko, ani się obejrzałeś, a
już leżała na ziemi, przed tobą, zwijając się z bólu. Potem uciekłeś.
–
Przepraszam – odzywasz się, zanim udaje ci się nad tym zapanować. Głos sam
wydobywa się z twoich ust.
Aaron od
razu zrywa się na równe nogi, a Kate wzdryga się, rozglądając przelękniona
dookoła – niemalże możesz usłyszeć głośne, histeryczne bicie jej serca. Chłopak
podchodzi do ciebie, zakrywając siostrę własnym ciałem. Wyczuwasz w jego
zachowaniu wrogość i nieufność, zresztą nie dziwisz się temu, bo przecież sam
zraniłeś tę dziewczynę.
– Kim
jesteś? – pyta, chociaż wydaje się, że już powoli zdaje sobie z tego sprawę.
– Simon
– odpowiadasz drętwo.
– Czego
tu chcesz? – Kolejne pytanie wypowiedziane jest ostrym, oskarżycielskim głosem.
Jakbyś samą obecnością tutaj sprawiał, że Kate cierpi.
–
Chciałem… przeprosić – mamroczesz niepewnie. – I pomóc.
Aaron
śmieje się krótko, nie przestając jednak napinać mięśni i zagradzać ci drogę do
siostry.
– Niby
jak?
– Nie
wiem… – No cóż, nad tym się nie zastanowiłeś. Bo jak mógłbyś pomóc? –
Porozmawiać? – proponujesz.
– Niby o
czym?
– Nie
wiem! – denerwujesz się, nieznacznie podnosząc głos. – Po prostu chcę pomóc!
Zawiodłem, zraniłem ją, a teraz chcę jej pomóc. I tobie też. I…
– Robisz
to, bo czujesz się winny – przerywa ci Aaron.
Przełykasz ślinę i na chwilę odwracasz wzrok, bo on i tak nie może tego
dostrzec. Ma rację, czujesz się winny. Teraz, kiedy dowiedziałeś się, że Kate
ma troszczącego się o nią brata, i że jest im ciężko, kiedy poznałeś Draco i
zobaczyłeś na własne oczy, jak trudno jest niektórym tu żyć; kiedy usłyszałeś
ból w jego głosie, a teraz także w głosie Aarona – głosie wypełnionym
zrezygnowaniem i niepewnością – czujesz, jak poczucie winy niemal boleśnie
ciąży ci na sercu. Chcesz pomóc nie tylko po to, żeby się go pozbyć, nie. Po
prostu chcesz. To chyba nie aż tak dziwne?
– Nie
tylko dlatego – odpowiadasz w końcu, z powrotem skupiając wzrok na zamazanej
postaci stojącej przed tobą. – Zrozumiałem, jak wiele dla niektórych oznacza
bycie tutaj. Jak bardzo jest to trudne. I chcę pomóc. Chcę sprawić, że będzie
to dla nich choć trochę łatwiejsze…
– To
brzmi obrzydliwie heroicznie – prycha z obrzydzeniem Aaron, jednak w jego
głosie wyczuwasz coraz większą przychylność. – Nie wiem, czy to pomoże mojej
siostrze, ale… jeżeli tak, to warto spróbować.
Uśmiechasz się promiennie, pełen satysfakcji, ale chłopak zatrzymuje cię
gwałtownym ruchem. Jest bardzo silny i jego palce boleśnie miażdżą ci ramię.
– Ale
jeżeli zrobisz jej coś… cokolwiek… to popamiętasz.
~~*.*~~
Aaron
nie pozwolił ci usiąść obok Kate i obecnie siedzi między wami, obejmując w
zaborczym geście swoją siostrę, która kuli się za nim. Wydaje ci się, że
spogląda na ciebie uważnie. Nie drży już ani nie płacze, tylko zachowuje się
jak małe dziecko, które zostaje przedstawione nagle wszystkim znajomym swoich
rodziców i znajduje się pod ostrzałem ich ciekawskich spojrzeń. Zastanawiasz
się, ile mogła mieć lat, gdy umierała. A może to czyściec tak ją zmienił?
Zamienił dorosłą kobietę w bezbronną dziewczynkę?
Na
początku milczycie, a ta cisza ciągnie się w nieskończoność, jest ciężka i
nieprzyjemna. Aaron wyczekuje, kiedy w końcu zaczniesz rozmowę, odwracając co
jakiś czas głowę w twoją stronę, jakby mierzył cię spojrzeniem. Po wielu
długich, okropnych minutach, odzywasz się, na początku niepewnie, trochę się
jąkając, ale później zaczynasz mówić płynnie i z przekonaniem. Nie wiesz,
dlaczego tak się zachowujesz. Nawet wobec Draco byłeś normalny i nie bałeś się
go, choć kiedyś był twoim największym wrogiem. Ale w tej dziewczynie jest coś,
co cię peszy i jesteś pewien, że gdyby była dla ciebie całkowicie wyraźna,
spuszczałbyś oczy, a może nawet rumienił się jak mały chłopiec. Opowiadasz o
Malfoyu i o tym, jak jest mu ciężko, jak trudne jest dla niego zapoznanie się z
innymi ludźmi. Później mówisz o Cho i jej pierwszych chwilach w czyśćcu, a na
końcu opowiadasz o Lunie i McGonagall jako osobach, które już stąd odeszły,
które są dowodem na to, że można się stąd wydostać.
Kate
słucha cię uważnie i chyba nawet Aaron jest zaciekawiony twoją opowieścią.
Kiedy kończysz, znowu zapada cisza, ale nie jest już tak niezręczna, jak
przedtem – teraz rozpamiętujecie w myślach twoje słowa, oni wyobrażają sobie to
wszystko, a ty wspominasz z uśmiechem profesor McGonagall i Lunę. Tak wiele
czasu upłynęło, odkąd poznałeś swoją nauczycielkę. Jak spędzałeś dnie na
ławeczce przed jej domem, a później zasypiałeś, podczas gdy ona odchodziła. Ile
mogło minąć od tamtego czasu? Trzy tygodnie? Może trochę więcej? To stosunkowo
niedługo, ale tu, w czyśćcu, czas biegnie zupełnie inaczej, niż w tamtym życiu
– przynajmniej tak ci się wydaje. Poza tym wtedy nie było dnia ani nocy,
wszystko zlewało się w jedną całość i w rezultacie mogło wydawać się zupełnie
inne, niż było.
– Nie
wiem, czy zdołam zapoznać się z tymi wszystkimi ludźmi. Oni są tacy potworni –
wyznaje Kate, przerywając tę błogą ciszę. – Ich ciała… zlewają się ze sobą,
tworzą białą plamę, a ja czuję na sobie ich spojrzenia, ale nie potrafię
zidentyfikować, które należy do kogo!
–
Spokojnie – mruczy cicho Aaron, przytulając ją mocniej do siebie.
– Posłuchaj,
przecież nie musisz iść od razu poznawać wszystkich ludzi. Można ich poznawać
pojedynczo. Wtedy na pewno byłoby ci łatwiej, prawda?
Kate
przez chwilę zastanawia się nad twoimi słowami.
– Tak,
myślę, że masz rację. Ale… miałabym iść sama do tych ludzi? – Jej głos znowu
drży ze strachu. Nagle chwyta cię za rękę i wbija paznokcie mocno w twoją
skórę. – Sim, obiecaj mi, że ze mną pójdziesz. Obiecajcie, że nie zostawicie
mnie samej! – zwraca się do was obu.
–
Oczywiście, że cię nie zostawię – zapewnia ją Aaron, całując w głowę.
– Ja też
cię nie zostawię – mówisz pewnym głosem i odwzajemniasz uścisk jej dłoni.
Ma
delikatną skórę, gdzie niegdzie czujesz lekkie, tylko ledwie wyczuwalne
zmarszczki – mogą być spowodowane przepracowaniem. Ale… czym miałaby się
przepracować tutaj, w czyśćcu? Czyżby za życia dużo pracowała? Gładzisz
kciukiem wierzch jej dłoni, a w tym geście odnajdujesz jednocześnie coś znajomego,
jak i dziwnie przerażającego. Ona chyba też to czuje, bo po chwili nerwowo
puszcza cię. Nie wtula się już z powrotem w brata, tylko siedzi wyprostowana.
Aaron wypowiada jej prawdziwe imię trochę
zdenerwowanym głosem. Kiedy Kate w końcu się odzywa, jej głos jest pewniejszy i
mocniejszy. Nadal trochę drży, ale wydaje się, jakby należał do dorosłej
kobiety, a nie dziecka.
– Coś się zmieniło – oświadcza. – Niebo
jest ciemniejsze…
– To wspaniale! – Aaron przytula ją mocno,
cały szczęśliwy.
Nie rozumiesz tego. Przecież to by
wskazywało na to, że właśnie poznała nową osobę, a ona nadal jest dla ciebie
całkowicie niewyraźna. Ty dla niej chyba też, bo mówi do ciebie „Simon”.
– Simon, myślę, że dam radę to zrobić.
Ale… – waha się. – Ale nie sama. Bądźcie przy mnie. Proszę.
Jesteś zdezorientowany tym, co właśnie się
stało. Nie powinno tak być. To niemożliwe. Coś jest nie tak i musisz się
dowiedzieć, o co chodzi. Anny już nie ma… Może Johnny będzie wiedział? Tak, to
byłby dobry pomysł. Przy okazji wytłumaczysz mu, dlaczego tak nagle zniknąłeś.
Ból, jaki sprawiły ci tamte wspomnienia, znowu powraca do ciebie ze zdwojoną
siłą i przez chwilę kręci ci się w głowie, a żołądek niemal podskakuje ci do
gardła. „Ona może tu być… one mogą się poznać… Co wtedy?”.
– Simon? – słyszysz swoje imię.
– Co? – odpowiadasz na wpół nieprzytomnie.
– Wszystko z tobą w porządku? – pyta
Aaron, nie kryjąc zmartwienia.
– Tak, tylko… – Spoglądasz na dwie
zamazane postaci niemal pochylające się nad twoją głową. – Wszystko w porządku
– zapewniasz ich.
– To jak? Pomożesz nam?
– Bardzo chętnie – odpowiadasz bez
namysłu. – I… jeszcze raz przepraszam.
– Każdy czasem miewa gorsze chwile – mówi
Kate. – Tak naprawdę… nie pamiętam niczego, co się wtedy działo. Wtedy, gdy
podobno mnie… kopnąłeś. – Przełykasz głośno ślinę. – Ale ja też mogłam cię
zranić i gdybyś wtedy się nie obronił… Ja też przepraszam. – To niesamowite,
jak szybko przelękniona, mała dziewczynka może stać się dorosłą, dość pewną
siebie, kobietą.
Aaron klepie cię mocno w plecy, bo chyba uważa,
że skoro jego własna siostra ci wybaczyła, to i on powinien to zrobić, i już
nie gniewać się na ciebie. Wybacza ci, choć wydaje ci się, że wciąż zachowuje
pewien dystans.
W tym momencie dzieje się coś, czego się
nie spodziewałeś. Owszem, brałeś pod uwagę, że Aaron i Kate staną się dla
ciebie wyraźniejsi – a w przypadku dziewczyny całkiem wyraźni – ale nie
sądziłeś, że będą…
Nie.
To nie może być prawda!
NIE MOŻE!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz