Nie, to nie może być prawda!
Rude
włosy dwojga ludzi zlewają się ze sobą, tworząc wyrazistą, jednolitą plamę,
jakby tworzyły jedność. To cię przeraża. Pod ich czujnymi spojrzeniami wydajesz
się kulić w sobie. Nie, nie jesteś tchórzem, ale czujesz, że zawiniłeś – kiedyś
– i teraz należy ci się za to sroga kara.
Rysy
Kate, a raczej Ginny, są ostre i zarazem pełne wewnętrznego żalu i
zmęczenia, obecnego również w jasnobrązowych oczach, które bacznie cię
obserwują – kryje się w nich tyle emocji, że nie sposób je wszystkie rozpoznać,
nazwać. Natomiast Aaron, czyli Ron, wyraźnie się waha. Tak, jak jego siostra
siedzi nieruchomo, wręcz sztywno, tak w jego postawie wyczuwasz niepewność.
Brwi ma ściągnięte, a w oczach wyraźnie dostrzegasz nie tylko niepohamowaną
złość, ale też dziwną, przyjacielską tęsknotę.
Siedzicie i patrzycie na siebie, a w pomieszczeniu panuje tak nieprzyjemna,
dusząca cisza, jakiej nigdy wcześniej nie znałeś. Ktoś musi ją przerwać i masz
wrażenie, że to musisz być właśnie ty.
– Ginny
– mówisz tylko, nabierając głęboko powietrza. Serce wali ci jak oszalałe, a
żołądek skręca się boleśnie, podchodząc wyżej, do gardła. Twoje najgorsze obawy
potwierdziły się i oto siedzisz przed swoją żoną, z którą miałeś kilkoro dzieci
i którą zdradziłeś, oraz jej bratem, twoim byłym najlepszym przyjacielem.
Dlaczego byłym? Dlaczego nie poznałeś go od razu? Czyżby jeszcze za życia
wiedział o twojej zdradzie? Nie masz pojęcia, ale wiesz, że to nie zwiastuje
niczego dobrego.
– Harry
– odpowiada drętwo Ginny i już wiesz, że ona pamięta. Bardzo dużo.
Później
wszystko dzieje się w zastraszająco szybkim tempie. Ron, który do tej pory
siedział spięty, dygocząc ze złości, rzuca się na ciebie, a wszystkie te
emocje, które cię wypełniały, szalały w tobie przez ostatnie kilka godzin, w
końcu uwalniają się z twojego ciała. Ron popycha cię i rzuca na ziemię, po czym
zaczyna okładać pięściami. W tej chwili bardzo chciałbyś odczuwać ból. Należy
ci się. Gdybyś go czuł, wiedziałbyś, że sobie zasłużyłeś i w pewien sposób
pokutujesz za swoje winy. Ale leżysz tak, targany przez swojego szwagra i nie
czujesz zupełnie nic. Nie robisz też nic, by się bronić. Po prostu przyjmujesz
cios za ciosem, próbując wyobrazić sobie, że to boli. To takie głupie, ale gdy
widzisz rozzłoszczoną twarz Rona, w której kryje się wielki zawód, do oczu
napływają ci łzy. Wydaje ci się… coś, w głębi serca podpowiada ci, że ten
chłopak mógł być kiedyś najważniejszą osobą w twoim życiu. I kiedy dajesz upust
wszystkim emocjom, a łzy spływają ci po policzkach, po skroniach i znikają we
włosach, Ginny odciąga od ciebie brata. Przez chwilę jesteś zbyt oszołomiony,
żeby cokolwiek zrobić, ale kiedy się podnosisz, widzisz ich obejmujących się,
jakby chcieli ci pokazać, że oni we dwójkę są silniejsi od ciebie. Przelotnie myślisz
o Draco, ale to nie pomaga. Czujesz się po prostu podle.
– Ciesz
się, że nie mogę ci nic zrobić – warczy Ron, trzymany w mocnym uścisku siostry.
Przenosisz na nią załzawione spojrzenie, szukając jakiegokolwiek uczucia, ale
jej oczy są twarde, niemal lodowate, a twarz niewzruszona. Nie, nie jak Draco.
Ginny jest po prostu straszna w swej złości i nienawiści. W rozgoryczeniu.
– Ginny
– szepczesz drżącym głosem, wyciągając przed siebie rękę, ale ona nawet nie
drga, za to Ron wyrywa się do przodu, grożąc ci pięścią i sycząc jakieś
przekleństwa, z których nic nie rozumiesz i tylko wpatrujesz się błagalnie w
swoją żonę.
A ona
milczy. I to milczenie jest najgorsze.
Odwracasz się i odchodzisz, a raczej uciekasz, rzucając jeszcze ciche
„przepraszam”.
Jak
tchórz.
~~*.*~~
Niebo
powoli zaczyna się przejaśniać. Pierwsze promyki delikatnego, porannego słońca
rozświetlają sklepienie i oświetlają nieśmiało twoją bladą, zmęczoną twarz. Bez
zastanowienia otwierasz furtkę, prowadzącą do domu Draco. Mylił się. Mówił,
żebyś się tym nie zadręczał, żebyś żył teraźniejszością. Ale teraz, gdy
pojawiła się w niej przeszłość… jak masz tak żyć? Musisz go o to zapytać.
Musisz wiedzieć. On musi cię wesprzeć. Po prostu musi być przy tobie, bo
inaczej…
Jesteś
tak wykończony, że mógłbyś zasnąć nawet tutaj, na dworze, na trawie, ale
wchodzisz do środka i zastajesz Malfoya, wyciągniętego beztrosko na kanapie, z
książką na piersi. W pierwszym odruchu chcesz na niego wrzasnąć, że leży sobie
tak bezmyślnie i czyta, kiedy ty sam jesteś bliski załamania, ale zauważasz
jego zamknięte oczy i rękę, bezwładnie przewieszoną przez kanapę. Śpi. Na jego
bladym czole pojawiają się delikatne zmarszczki, kreślące na nim nieregularne
linie. Czyżby właśnie śnił o przeszłości? Nie, teraz go nie obudzisz.
Siadasz
na kanapie przy jego stopach i opierasz głowę na oparciu. Oczy same ci się
zamykają i po chwili wyzbywasz się wszelkich negatywnych emocji, odpływając w
świat snu…
~~*.*~~
… to
było lepsze od Ognistej Whisky… istniała tylko Ginny, tylko Ginny i on…
– Nie
zabijajcie go! NIE ZABIJAJCIE GO!*
–
Naprawdę sądzisz, że niczego nie zauważyłam?! Nie jestem głupia, Harry. Tylko
nie rozumiem, dlaczego mi to robisz? Dlaczego robisz to naszym dzieciom?
–
Wspaniale, Potter. Skandal na cały czarodziejski świat.
____________________________
* fragmenty zostały zaczerpnięte z książki J.K Rowling „Harry Potter i
Insygnia Śmierci”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz