poniedziałek, 8 lutego 2010

Czyściec - Fragment 16


Nie, to nie może być prawda!
Rude włosy dwojga ludzi zlewają się ze sobą, tworząc wyrazistą, jednolitą plamę, jakby tworzyły jedność. To cię przeraża. Pod ich czujnymi spojrzeniami wydajesz się kulić w sobie. Nie, nie jesteś tchórzem, ale czujesz, że zawiniłeś – kiedyś – i teraz należy ci się za to sroga kara.
Rysy Kate, a raczej Ginny, są ostre i zarazem pełne wewnętrznego żalu i zmęczenia,  obecnego również w jasnobrązowych oczach, które bacznie cię obserwują – kryje się w nich tyle emocji, że nie sposób je wszystkie rozpoznać, nazwać. Natomiast Aaron, czyli Ron, wyraźnie się waha. Tak, jak jego siostra siedzi nieruchomo, wręcz sztywno, tak w jego postawie wyczuwasz niepewność. Brwi ma ściągnięte, a w oczach wyraźnie dostrzegasz nie tylko niepohamowaną złość, ale też dziwną, przyjacielską tęsknotę.

Siedzicie i patrzycie na siebie, a w pomieszczeniu panuje tak nieprzyjemna, dusząca cisza, jakiej nigdy wcześniej nie znałeś. Ktoś musi ją przerwać i masz wrażenie, że to musisz być właśnie ty.
– Ginny – mówisz tylko, nabierając głęboko powietrza. Serce wali ci jak oszalałe, a żołądek skręca się boleśnie, podchodząc wyżej, do gardła. Twoje najgorsze obawy potwierdziły się i oto siedzisz przed swoją żoną, z którą miałeś kilkoro dzieci i którą zdradziłeś, oraz jej bratem, twoim byłym najlepszym przyjacielem. Dlaczego byłym? Dlaczego nie poznałeś go od razu? Czyżby jeszcze za życia wiedział o twojej zdradzie? Nie masz pojęcia, ale wiesz, że to nie zwiastuje niczego dobrego.
– Harry – odpowiada drętwo Ginny i już wiesz, że ona pamięta. Bardzo dużo.
Później wszystko dzieje się w zastraszająco szybkim tempie. Ron, który do tej pory siedział spięty, dygocząc ze złości, rzuca się na ciebie, a wszystkie te emocje, które cię wypełniały, szalały w tobie przez ostatnie kilka godzin, w końcu uwalniają się z twojego ciała. Ron popycha cię i rzuca na ziemię, po czym zaczyna okładać pięściami. W tej chwili bardzo chciałbyś odczuwać ból. Należy ci się. Gdybyś go czuł, wiedziałbyś, że sobie zasłużyłeś i w pewien sposób pokutujesz za swoje winy. Ale leżysz tak, targany przez swojego szwagra i nie czujesz zupełnie nic. Nie robisz też nic, by się bronić. Po prostu przyjmujesz cios za ciosem, próbując wyobrazić sobie, że to boli. To takie głupie, ale gdy widzisz rozzłoszczoną twarz Rona, w której kryje się wielki zawód, do oczu napływają ci łzy. Wydaje ci się… coś, w głębi serca podpowiada ci, że ten chłopak mógł być kiedyś najważniejszą osobą w twoim życiu. I kiedy dajesz upust wszystkim emocjom, a łzy spływają ci po policzkach, po skroniach i znikają we włosach, Ginny odciąga od ciebie brata. Przez chwilę jesteś zbyt oszołomiony, żeby cokolwiek zrobić, ale kiedy się podnosisz, widzisz ich obejmujących się, jakby chcieli ci pokazać, że oni we dwójkę są silniejsi od ciebie. Przelotnie myślisz o Draco, ale to nie pomaga. Czujesz się po prostu podle.
– Ciesz się, że nie mogę ci nic zrobić – warczy Ron, trzymany w mocnym uścisku siostry.
Przenosisz na nią załzawione spojrzenie, szukając jakiegokolwiek uczucia, ale jej oczy są twarde, niemal lodowate, a twarz niewzruszona. Nie, nie jak Draco. Ginny jest po prostu straszna w swej złości i nienawiści. W rozgoryczeniu.
– Ginny – szepczesz drżącym głosem, wyciągając przed siebie rękę, ale ona nawet nie drga, za to Ron wyrywa się do przodu, grożąc ci pięścią i sycząc jakieś przekleństwa, z których nic nie rozumiesz i tylko wpatrujesz się błagalnie w swoją żonę.
A ona milczy. I to milczenie jest najgorsze.
Odwracasz się i odchodzisz, a raczej uciekasz, rzucając jeszcze ciche „przepraszam”.
Jak tchórz.

                                                                       ~~*.*~~

Niebo powoli zaczyna się przejaśniać. Pierwsze promyki delikatnego, porannego słońca rozświetlają sklepienie i oświetlają nieśmiało twoją bladą, zmęczoną twarz. Bez zastanowienia otwierasz furtkę, prowadzącą do domu Draco. Mylił się. Mówił, żebyś się tym nie zadręczał, żebyś żył teraźniejszością. Ale teraz, gdy pojawiła się w niej przeszłość… jak masz tak żyć? Musisz go o to zapytać. Musisz wiedzieć. On musi cię wesprzeć. Po prostu musi być przy tobie, bo inaczej…
Jesteś tak wykończony, że mógłbyś zasnąć nawet tutaj, na dworze, na trawie, ale wchodzisz do środka i zastajesz Malfoya, wyciągniętego beztrosko na kanapie, z książką na piersi. W pierwszym odruchu chcesz na niego wrzasnąć, że leży sobie tak bezmyślnie i czyta, kiedy ty sam jesteś bliski załamania, ale zauważasz jego zamknięte oczy i rękę, bezwładnie przewieszoną przez kanapę. Śpi. Na jego bladym czole pojawiają się delikatne zmarszczki, kreślące na nim nieregularne linie. Czyżby właśnie śnił o przeszłości? Nie, teraz go nie obudzisz.
Siadasz na kanapie przy jego stopach i opierasz głowę na oparciu. Oczy same ci się zamykają i po chwili wyzbywasz się wszelkich negatywnych emocji, odpływając w świat snu…

                                                                       ~~*.*~~

… to było lepsze od Ognistej Whisky… istniała tylko Ginny, tylko Ginny i on…

– Nie zabijajcie go! NIE ZABIJAJCIE GO!*

– Naprawdę sądzisz, że niczego nie zauważyłam?! Nie jestem głupia, Harry. Tylko nie rozumiem, dlaczego mi to robisz? Dlaczego robisz to naszym dzieciom?

– Wspaniale, Potter. Skandal na cały czarodziejski świat.
                                                                      
____________________________
* fragmenty zostały zaczerpnięte z książki J.K Rowling „Harry Potter i Insygnia Śmierci”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz