Budzi cię słońce – ten fakt jest tak
niesamowicie cudowny, że aż trudno jest ci w to uwierzyć. Twój pierwszy poranek
w czyśćcu. Ciepłe promienie słoneczne głaszczą cię delikatnie po policzkach,
tańczą na zamkniętych powiekach, kołyszą się na rzęsach… Mógłbyś tak trwać
choćby zawsze. To przyjemne uczucie rozlewa się powoli po całym twoim ciele i
wprawia cię w błogi stan całkowitego rozluźnienia. Jesteś rozleniwiony i
wyspany, pamiętasz jedynie przebłyski jakichś obrazów i słów, które
prawdopodobnie były snem, ale nic więcej nie możesz sobie przypomnieć. Zresztą,
postanawiasz się tym nie przejmować. Czujesz słońce, ciepło i… czyjś oddech!?
Gwałtownie otwierasz oczy i od razu oślepia cię niesamowicie jasne światło
słoneczne. Natychmiast zamykasz je z powrotem i jeszcze przez chwilę widzisz
białe plamy, które sprawiają, że w głowie czujesz nieprzyjemny ucisk. Po chwili
jednak ból mija i ostrożnie, powoli uchylasz jedną powiekę, później następną.
Leżysz – leżysz! – twarzą w twarz z Draco. Przez chwilę wydaje ci się, że jego
spojrzenie jest w pewien sposób czułe i miękkie, ale po chwili twardnieje i z
powrotem pojawia się w nim uporczywy chłód.
– Dzień dobry, Potter – odzywa się do ciebie w ten irytujący sposób,
unosząc delikatnie kąciki ust, jednak dostrzegasz w tym jakąś kpinę. – Mogę
zapytać, jakim cudem znalazłem się z tobą na jednej kanapie?
Przez
dłuższą chwilę próbujesz przypomnieć sobie o wszystkim, co się wydarzyło, zanim
trafiłeś do domu Draco i w jakiś dziwny sposób skończyłeś tutaj, z nim,
obejmując go? Powoli docierają do ciebie wspomnienia z poprzedniego dnia –
Ginny, Ron, twoja ucieczka, a później śpiący spokojnie Malfoy. Świadomość
wszystkich wydarzeń, świadomość, że w czyśćcu jest teraz nie tylko twoja
kochanka, ale także żona, sprawiają, że żołądek przewraca ci się, skręca
boleśnie, a świat zaczyna wirować przed oczami.
Draco
chyba widzi twoją minę, bo znowu unosi brew, ale tym razem w pytającym geście.
–
Myliłeś się, Malfoy – mruczysz drętwo i podnosisz się, wypuszczając chłopaka z
uścisku.
– Niby w
czym?
– W tym,
że mam nie przejmować się przeszłością – odpowiadasz. Draco nadal nie rozumie.
Zaciskasz pięści na kolanach i wpatrujesz się z uporem w ścianę przed tobą, aż
w końcu wypuszczasz ostrożnie powietrze i tłumaczysz mu: – Wczoraj ją poznałem.
Moją żonę. Jest tutaj, w czyśćcu. Są tu obie, moja żona i kochanka. – Twój głos
jest coraz ostrzejszy. – I co, mam się teraz nie przejmować?
Malfoy
patrzy na ciebie nieprzeniknionym wzrokiem, chyba nie bardzo wiedząc, co
odpowiedzieć. Spoglądasz na niego, prosto w jego oczy i odnajdujesz w nich
zagubienie, które wyraźnie stara się ukryć.
– Co
zamierzasz teraz zrobić? – pyta, opanowując się.
– Nie
wiem! – odpowiadasz gwałtownie. – Nie wiem. To okropne. A co, jeśli one o sobie
wiedzą albo dowiedzą się i… Co ja sobie myślałem, robiąc to?!
–
Potter. – Słyszysz warknięcie Draco, a po chwili czujesz jego silny uścisk na
ramieniu. – Uspokój się, do cholery.
– Łatwo
ci mówić, Malfoy. Nie ty zdradziłeś swoją żonę, nie ty teraz jesteś postawiony
między kochanką, a żoną i…
– I co?
– przerywa twoją paplaninę. – Potter, posłuchaj: nie wiemy, co posunęło cię do
zdradzenia żony. Możliwe, że to działało w obie strony, nie możesz przecież
wziąć całej winy na siebie, choćbyś nie wiem, jak tego chciał. Nie możesz
stchórzyć. Jeśli zawiniłeś, to przyjmij to jak prawdziwy mężczyzna, z honorem,
nie uciekaj, tylko zachowuj się normalnie. Spróbuj to wszystko wytłumaczyć.
Tylko nie panikuj!
Patrzysz
bezradnie na Draco, nie bardzo wierząc w jego słowa, choć wypowiada je
stanowczo i z mocą, jakby był święcie przekonany, że w ten sposób rozwiąże całą
sytuację. Nie zamierzałeś uciekać, tchórzyć – po prostu się tego boisz. Jest ci
tak strasznie wstyd, czujesz się tak bardzo winny, że nie wiesz, czy będziesz w
stanie się z tym wszystkim zmierzyć. Chciałbyś przypomnieć sobie wszystkie
fakty, całą przeszłość, i móc ją ocenić, a nie zastanawiać się i gdybać.
– To nie
takie proste, wiesz? – odpowiadasz mu cicho. – Nie wiesz, jak ja się czuję.
– Nie
wiem, Potter, to prawda, ale wiem, jak powinieneś się zachować.
– Mam
iść i z nią porozmawiać? – pytasz z powątpiewaniem.
– Na
przykład. Po prostu się nie poddawaj, bo dobrze ci szło, Harry, więc teraz nie
byłoby dobrze, gdybyś to wszystko spieprzył – mówi. – Uznałbym cię za
kompletnego idiotę…
– A
teraz już mnie za niego nie uważasz?
– W
sumie, masz rację – zgadza się z tobą po dłuższej chwili.
Uśmiechasz się do niego blado, czując, jak twoje ciało nieco się odpręża.
Wzdychasz głęboko, wciąż mając w sercu ten okropny ciężar, poczucie winy. Ale
obecność Draco wydaje ci się pomagać. Wiesz, że jest obok ciebie ktoś, kto – na
swój dziwaczny sposób – pomoże ci i będzie przy tobie. Nie jesteś pewien, czy
zawsze, ale w tej chwili wydaje ci się, że Malfoy raczej cię nie opuści. Jest
jeszcze zbyt zagubiony, choć stara się tego nie okazywać…
~~*.*~~
Malfoy
nie zgadza się iść z tobą do Ginny, tym bardziej, że prawdopodobnie byłoby to
niemożliwe – przecież nie możesz ujawniać w czyśćcu takich informacji, jak
twoje dawne pochodzenie, związki i tym podobne rzeczy. To miejsce na pewno
znalazłoby sposób, by uniemożliwić Draco spotkanie się z twoją żoną.
Idziesz
więc niepewnie wyłożoną delikatnym, bladobrązowym żwirkiem ścieżką, kopiąc go
co jakiś czas z roztargnieniem i oglądając, jak pojedyncze kamyczki toczą się
przez chwilę po ścieżce, aż w końcu zatrzymują się i ponownie nieruchomieją.
Twoje myśli są zupełnie nieskładne i dziwaczne. Pojawia się w nich wszystko –
od ciebie i Malfoya na kanapie, przez blade i rozzłoszczone oblicze Ginny, aż
po zdegustowaną Cho, dowiadującą się o twoim wspomnieniu. Czujesz, że teraz
wszystko się zmieni i wcale ci się to nie podoba. A na pewno nie to, co
związane jest z twoją żoną i kochanką. A Draco? Nie masz pojęcia, o co chodzi.
Postanawiasz nie zawracać sobie tym teraz głowy i zająć się ważniejszymi
sprawami.
Dochodzisz do domu Rona, położonego jest niedaleko twojego. Ogrodzenie jest
zniszczone i poobdzierane, choć nadal pokrywa je niemal całkowita biel. Czy
Ginny tam będzie? Nie masz pojęcia. Nie uśmiecha ci się jednak spotkanie twarzą
w twarz z jej rozwścieczonym bratem. Zakradasz się po cichu do jednej z
frontowych ścian, pod wysoko usytuowane, otwarte na oścież okno. Zaglądasz do
niego ostrożnie i widzisz rodzeństwo siedzące na kanapie – Ginny opiera się o
zagłówek i wpatruje się zamyślona przed siebie, a Ron leży obok niej, opierając
głowę o jej ramię i czyta jakąś starą książkę. Na okładce widnieje miotła.
Nie, to
nie jest odpowiedni moment – wkraczać w tą pełną zgody ciszę. Wycofujesz się i
odchodzisz, postanawiając wrócić za jakiś czas.
Kierujesz się do swojego domu, uświadamiając sobie, że nie byłeś w nim już
jakiś czas – ostatnio często przebywasz u Draco. W środku jest pusto i cicho,
ściany jaśnieją pomarańczowym blaskiem – zastanawiasz się, kiedy nabrały
takiego koloru – na półkach piętrzą się stosy książek, a łóżko jest pościelone
z niemal maniakalną dokładnością. Nie wiedzieć czemu irytuje cię to i
podchodzisz do niego, po czym rzucasz się całym ciężarem na miękki materac, który
ugina się pod tobą, skrzypiąc delikatnie. Pozwalasz swoim myślą dryfować po
zupełnie neutralnych, przyjemnych wodach, starając się nie wypływać na te
dotyczące problemów.
Kiedy
czujesz ogarniającą cię senność, co zresztą jest dziwne, zważywszy na to, że
niedawno wstałeś, w drzwiach pojawia się Cho. Uśmiecha się na twój widok, choć
zauważasz w tym geście nieco wahania, pewnej ostrożności. Przez myśl przebiega
ci, że rzeczywiście nic już nie będzie jak wcześniej. Dziewczyna siada na
kanapie, witając się z tobą serdecznie i pytając, gdzie byłeś i co robiłeś.
Kiedy
próbujesz powiedzieć jej o Ginny, coś blokuje twój język, gardło i czujesz się
tak, jakbyś się dusił. Nie możesz nic powiedzieć. Chang chyba jednak niczego
nie zauważa, bo nagle oświadcza ci:
–
Zgadnij, z kim przed chwilą rozmawiałam?
Kręcisz
głową w geście niewiedzy.
– Z
Kate.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz