Beta: Aribeth
Paring: Tom Felton/Daniel Radcliffe
Rating: +12
Ostrzeżenia: Brak
Ironia losu
Stoją
naprzeciwko siebie. Ciemnoniebieskie oczy starają się nie ślizgać po twarzy
chłopaka, jednak nie mogą się powstrzymać. Natomiast szare przenikają tego
drugiego, próbując wtargnąć do jego umysłu, odczytać myśli… zrozumieć
pragnienia. Od kiedy tak bardzo tego chce?
— A
teraz, Tom, nachyl się nad nim… Dobrze… albo nie! Uklęknij przed nim! Uklęknij,
nie patrz tak na mnie. Zrób to!
Rozległ
się chichot. Tom rozejrzał się z dezorientacją, po czym również się roześmiał.
Przecież nie ma w tym nic złego, prawda? To tylko głupia scena. Głupi film.
Głupi Daniel.
Radcliffe siedział na podłodze. Jego twarz była prawie całkowicie skryta pod
plastikową maską, zza której ciemnoniebieskie oczy przyglądały się Tomowi z
pewną dozą niepewności.
— No,
dalej, na co czekasz, Tom? — Usłyszał ponaglający głos reżysera.
Zrobił
jeszcze dwa kroki. Stał dokładnie przed Danielem. Schylił się, nie bardzo
wiedząc, co robić. Chwila przedłużała się. Czuł na sobie spojrzenia chyba całej
ekipy filmowej, a zniecierpliwienie wydawało się niemal wibrować w powietrzu. W
końcu ukląkł przed nim i ich spojrzenia spotkały się. Pełne napięcia.
Drży.
Porusza się lekko, nie chcąc zmącić niepotrzebnym szelestem tej głuchej ciszy.
Starają się odczytać każdy gest, każdy
cień na twarzy drugiego. Zrobić pierwszy krok, czy nie zrobić?
Chcą
podejść. Chcą się zbliżyć. Chcą to zrobić.
—
Jeszcze bliżej, Tom — poinstruował go Yates. — Musisz mu się dokładnie
przyjrzeć!
Felton
zbliżył się jeszcze bardziej. Zaledwie kilkadziesiąt centymetrów… I jeszcze
bliżej… już tylko kilkanaście…
— O, tak
dobrze! I teraz mówisz, że nie jesteś pewien, czy to on. Bardzo dobrze!
Kręcimy!
A chwila
trwała dalej. Daniel wpatrywał się w niego. Przełknął głośno ślinę. Helena
chwyciła Toma za ramię i pociągnęła do góry.
Chwila
minęła.
Tom uśmiecha
się lekko. Jego oczy są skupione i wydaje się, że starał się do tej pory
opanować uśmiech, jednak już po chwili przegrywa tę walkę. Daniel wygląda na
zakłopotanego, ale nagle na jego twarzy pojawia się determinacja.
— To
było głupie, wiesz? — odzywa się w końcu, a jego głos jest ochrypnięty od
milczenia.
Felton w
odpowiedzi unosi brew, czekając na wyjaśnienia. Słowa docierają do niego z
pewnym opóźnieniem. Burzowe oczy Daniela hipnotyzują go. Wąskie usta układają
się w taki sposób…
— To, co
zrobiłeś na planie — tłumaczy.
—
Naprawdę? — Tom niejasno zdaje sobie sprawę, że brzmi, jakby był nieobecny.
— Bardzo
dyskretnie… — uśmiecha się lekko Radcliffe, odwracając na chwilę wzrok. Zaraz
jednak to intensywne spojrzenie przeszywa twarz Feltona, spijając z jego twarzy
cały ten błogi wyraz. — Wyglądałeś tak, jakby Yates kazał ci mnie pocałować
— śmieje się.
— Ironia
losu — mruczy Tom i robi niespodziewany krok w przód.
— Słucham?
— Ironia
losu — powtarza ze spokojem Felton i chwyta Daniela za koszulkę. Ciągnie mocno,
tym samym przyciągając do siebie chłopaka. Czuje przyjemny ucisk w okolicach brzucha.
— Co ty
robisz? — Radcliffe wygląda na zszokowanego.
— Och,
czy nie to kazał mi zrobić Yates? — szepcze tylko Tom. Nie wiedzieć kiedy i
jak, przygryza dolną wargę Daniela. Tę pełniejszą. Wilgotną i niezwykle miękką.
Z ust chłopaka wyrywa się cichy jęk. Kładzie ręce na klatce piersiowej Feltona
i próbuje go od siebie odepchnąć, jednak robi to tak słabo, bez przekonania…
tak, jakby wcale nie chciał tego zrobić. Język Toma wdziera się bez ostrzeżenia
do ust Daniela. Rozsuwa wargi i przesuwa się po równych zębach. A później spotyka
drugi język — gorący i śliski. Splatają się, łączą i poruszają; najpierw
powoli, badając się nawzajem, sprawdzając… po chwili coraz gwałtowniej, dziko,
bez żadnego pohamowania. Daniel próbuje coś powiedzieć, jednak udaje mu się
tylko jęknąć prosto w usta Feltona, który obejmuje go w pasie i przytrzymuje
mocno. Czuje doskonale ciepło jego ciała. W końcu Radcliffe odrywa się, chcąc
zaczerpnąć powietrza. Ma rumieńce. Tom uśmiecha się tylko szaleńczo, a jego
oczy błyszczą.
— To
byłoby miłe urozmaicenie filmu, nieprawdaż?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz