piątek, 1 stycznia 2010

Czyściec - Fragment 12


Idziecie powoli, niespiesznie, przyglądając się głębokiej barwie nieba, rozpościerającego się nad waszymi głowami. Milczycie, ale ta cisza wcale nie jest krępująca i nieprzyjemna, tylko taka, jaka może zapaść między dwoma rozumiejącymi się ludźmi. Idąc tak obok Malfoya zastanawiasz się nad tym, jak szybko się do siebie przekonaliście i jak łatwo jest wam być razem i jak dziwne jest to wszystko. Kierujesz się w stronę swojego domu, a kiedy zauważasz na progu Cho, uśmiechasz się do niej szeroko, choć kątem oka obserwujesz uważnie reakcję Draco. Twarz chłopaka znowu jest bez wyrazu, kamienna i pozbawiona wszelkich emocji; w kącikach jego oczu czai się coś na wzór strachu albo niepewności. Masz ochotę ścisnąć jego ramię, dać mu otuchy i pokazać, że jesteś obok, ale nie wydaje ci się, by Malfoy był z tego zadowolony. Przypominasz sobie, jak ty zareagowałeś, gdy tamten nieznajomy okazał ci taki gest, kiedy Kate rzuciła się na ciebie.

– Cześć, Harry! – wita cię radośnie Cho, i rzuca ci się na szyję. Jesteś wręcz oszołomiony jej spontaniczną reakcją, ale przytulasz ją mocno do siebie i przez chwilę chłoniesz bijące od niej przyjemne ciepło, jakieś prawdziwe, niemal namacalne uczucia i emocje. – Jak dobrze cię widzieć – wzdycha z ulgą. – Już myślałam, że… odszedłeś. – Opuszcza wzrok i wydaje ci się, że walczy ze łzami.
– Nie, nie odszedłem – śmiejesz się, gładząc ją po policzku. – Byłem z… Joshem – wskazujesz na Malfoya, który stoi nieruchomo i twardo wpatruje się w Chang.
– Och. – Dziewczyna wydaje się dopiero teraz zauważyć chłopaka. – Cześć. – Dość sztywno, jakby niechętnie wyciąga do niego dłoń.
Przez chwilę masz wrażenie, że Draco nie przyjmie jej ręki, odejdzie i zrezygnuje z tego wszystkiego, ale chłopak uśmiecha się wyniośle i lekko potrząsa palcami Chang.
– Witam – mówi głosem zupełnie pozbawionym wyrazu. – Miło cię poznać.
Czujesz, jakby kamień spadł ci z serca. Masz ochotę się roześmiać i uściskać ich oboje, ale zamiast tego zapraszasz ich do środka. Jesteś zszokowany tym, jak bardzo zmienił się dom podczas twojej nieobecności, dzięki Malfoyowi. Zamiast granatowe, ściany są teraz koloru ciepłej pomarańczy, a zwiewne, lekkie firany okalają białe okna. Podłoga jest z ciemnego drewna, a meble – kanapa, fotel, łóżko, stolik i dwie półki – mają cudownie prawdziwe barwy. Z sufitu nadal zwisa bladożółta lampa, jeszcze nigdy przez ciebie nieużywana. Podchodzisz powoli do biblioteczki, na której leży kilkanaście książek i dotykasz ich niepewnie, jakby bojąc się, że są tylko złudzeniem i zaraz znikną. Ale nie znikają.
– Wszystko w porządku, Harry? – pyta cię niepewnie Cho, podchodząc do ciebie i kładąc rękę na twoim ramieniu.
– Tak, jest cudownie! – wzdychasz z zachwytem i odwracasz się do niej.
– Ładne mieszkanko, Potter. – Draco stoi nadal w wejściu, rozglądając się dookoła nieprzeniknionym wzrokiem.
– Dzięki – śmiejesz się do niego, obejmując ramieniem Chang. – Rozgoście się – zapraszasz ich gestem na kanapę. – Chętnie bym was czymś poczęstował, ale…
– Ale w tym świecie się nie je. Wiemy o tym, Harry – dokańcza za ciebie Malfoy, prychając z pobłażaniem. Podchodzi do sofy i siada na niej, w pierwszej chwili dziwnie sztywny, nieco niepewny, ale zaraz się rozluźnia.
Siadasz obok niego, a Cho rozsiada się w fotelu, zarzucając nogi na podłokietniku. Rozpoczynasz jakiś neutralny temat i przez dłuższy czas gawędzicie ze spokojem, czasem zanosząc się śmiechem. Ale Draco się nie śmieje, jedynie uśmiecha się delikatnie, ale ten gest zazwyczaj nie ma w sobie ani cienia radości. W końcu jednak Malfoy musiał to powiedzieć.
– Nie uciekasz z krzykiem, Sophie? Nie wyzywasz mnie od szaleńca?
Wstrzymujesz oddech i przenosisz wzrok na Chang, która wydaje się być tym pytaniem bardzo zaskoczona.
– Dlaczego miałabym to robić?
– Nie słyszałaś tych wszystkich mrożących krew w żyłach historii o tym, jak to straszliwy Joshua odtrącał wszystkich i wyzywał ich od najgorszego?
– Och, słyszałam – przyznaje dziewczyna. – I co z tego? Uważam, że jesteś miły i dobrze mi się z tobą rozmawia.
Nie tego spodziewał się Draco. Ty również. Posyłasz Cho pełne wdzięczności spojrzenie, a ona odwzajemnia się pogodnym, szczerym uśmiechem. Kiedy spoglądasz na Malfoya, przez chwilę dostrzegasz na jego twarzy coś na kształt ciepła, jednak zaraz znowu przybiera obojętne, chłodne oblicze.
– Nie rozumiem, dlaczego miałabym wszystko uzależniać od czyjejś opinii? Poza tym – nachyla się w jego stronę i ścisza głos – ja też, gdy tu trafiłam, byłam tym wszystkim oszołomiona… Bałam się i nadal się boję. Ale to nie znaczy, że mam się zamykać na innych tym bardziej, że właśnie to byłoby najgorsze, bo zawsze widziałabym tylko niewyraźne, białe plamy, zamiast prawdziwych ludzi.
Malfoy wpatruje się bezmyślnie w podłogę, a kiedy podnosi wzrok wydaje się, jakby dostał jakiegoś olśnienia. Właśnie stała się dla niego wyraźniejsza…

                                                                       ~~*.*~~

Draco wyszedł z twojego domu niedługo po tym, jak Cho stała się dla niego wyraźniejsza – nie pozwolił ci się odprowadzić; cały czas był dziwnie spięty i niezadowolony, nie odzywał się ani słowem. Jego zachowanie bardzo cię niepokoi, ale wiesz, że naciskając na niego niczego nie osiągniesz. Postanawiasz więc to przeczekać i bierzesz z półki jedną z nowych książek, po czym kładziesz się na kanapie.
Chang siedzi w fotelu, znowu z nogami przewieszonymi przez podłokietnik i wpatruje się w ciebie w milczeniu. Na jej czole rysują się delikatnie zmarszczki i zastanawiasz się, o czym może teraz myśleć, co ją niepokoi. Nie zadajesz jej jednak żadnego pytania, bo po chwili twarz dziewczyny rozpogadza się, a ty postanawiasz spędzić trochę czasu z dala od wszelkich problemów, sam. Niewiele rozumiesz z przeczytanych właśnie słów, zdania wydają ci się dziwnie rozwlekłe i bezsensowne, a twoje myśli uciekają co chwilę od lektury. Krążą głównie wokół Malfoya – próbujesz wymyślić sposób, w jaki mógłbyś go przekonać do zaprzyjaźnienia się z innymi ludźmi. Pierwszą osobę ma już za sobą, teraz jedynie musi się postarać, żeby nie zaprzepaścić tej znajomości z Cho. Nie jesteś pewien, czy Draco też to rozumie i rzeczywiście będzie się starał. Szczerze w to wątpisz, choć nie powiedziałbyś mu tego. Nigdy. Bardzo chcesz mu pomóc, ale on niczego nie ułatwia.
– Bardzo łatwo zawiązuje się znajomości tu, w czyśćcu – zauważa Chang.
– Co masz na myśli? – podnosisz wzrok znad książki i opierasz głowę na rękach, żeby móc lepiej widzieć dziewczynę.
– Jeżeli ktoś staje się dla ciebie całkowicie wyraźny, masz wrażenie, jakbyś go znał całe życie, nawet nie jesteś świadomy tego, że minęło dopiero kilkanaście minut.
Przyznajesz jej rację. Mimo tego, że rozmawiacie z Malfoyem otwarcie od zaledwie paru godzin, wydaje ci się, jakby minęło już kilka dni albo tygodni. Jesteś pewien, że znasz go doskonale, wiesz o nim wszystko, stał się częścią twojego świata i nagle nie wyobrażasz sobie, że mogłoby go tu nie być. Takie same odczucia żywisz wobec Cho, a jeszcze niedawno Luny i profesor McGonagall.
– Jestem pewna, że w prawdziwym świecie nie potrafiłabym zaufać nikomu tak szybko – wyznaje Chang, patrząc na ciebie wymownie, ale po chwili szczerze się uśmiecha. – Wydaje mi się, że Josh też nie jest skłonny do szybkiego zawierania nowych znajomości.
– O tak, masz rację – odpowiadasz zamyślony.
Cho podnosi się z fotela i siada ci na kolanach, przytulając cię mocno do siebie.
– Tak się cieszę, że tu jesteś, Harry – szepcze z wdzięcznością. – Bez ciebie bym sobie nie poradziła.
– Nie przesadzaj. Poradziłabyś sobie znakomicie – zapewniasz ją, głaszcząc delikatnie po plecach i obracając w palcach długie kosmyki jej czarnych włosów.
– Och. – Dziewczyna drętwieje nagle.
– Cho? Cho, coś się stało? – Chwytasz ją za ramiona i odsuwasz od siebie, żeby lepiej widzieć jej zastygłą w szoku twarz. – Cho! – potrząsasz nią gwałtownie.
– Już dobrze, Harry – mówi powoli. – Po prostu… coś sobie przypomniałam. – Jej wzrok przenosi się na ciebie i dostrzegasz w nim jakiś dziwny błysk. – Byliśmy na jakiejś łące. Choć może to wcale nie była łąka… Trawa była nisko przycięta, o kolorze soczystej zieleni; leżałeś na plecach, z rękoma na karku, a ja siedziałam obok ciebie, głaszcząc cię delikatnie po włosach – uśmiecha się rozbawiona. – A później się pocałowaliśmy, a ty byłeś taki… spięty, jakbyś robił coś po kryjomu i nie chciał, żeby ktokolwiek cię zobaczył – marszczy nieznacznie brwi. – Pamiętasz coś takiego?
– Nie – przyznajesz ze smutkiem.
– Wyglądałeś wtedy tak, jak teraz – ciągnie Chang. – Przystojnie, dojrzale, z lekkim zarostem; umięśniony i wysoki.
– Co? – dziwisz się, wytrzeszczając na nią oczy. Draco nie wspominał nic o… lekkim zaroście, o tym, że jesteś wysoki, czy wyglądasz dojrzale. – Jak to?
– No, normalnie – wzrusza ramionami Cho, wyraźnie rozbawiona. – Dlaczego tak cię to dziwi?
– Według Malfoya wyglądam zupełnie inaczej – odpowiadasz jej. – Widocznie ty zapamiętałaś mnie z czasów, jak byłem dorosły.
– Na to wygląda – przyznaje dziewczyna. – A ja jak wyglądam?
Przyglądasz jej się i nagle stwierdzasz, że wygląda inaczej, niż wtedy, gdy zobaczyłeś ją wyraźną po raz pierwszy. Rysy jej twarzy stały się poważniejsze, jakby nagle dorosła; w ciemnych, lekko skośnych oczach nadal widzisz ten radosny błysk, ale także powagę, jak gdyby odbijało się w nich życie i całe doświadczenie, jakie z niego płynęło. Włosy wciąż ma długie, czarne i gęste, opadające lekko na ramiona i plecy, a usta pełne.
– Jesteś piękna – mówisz z zachwytem i gryziesz się w język, czując, jak na policzki wypływa ci rumieniec.
Cho również się rumieni, a po chwili zaczyna chichotać i znowu cię przytula. Wtulasz się w jej włosy, wdychając ich cudowny, kobiecy zapach. Dziewczyna po jakimś czasie odsuwa się od ciebie i proponuje, żebyście wyszli do Parku Niewyraźnych, bo umówiła się tam z dwiema osobami. Zgadzasz się i wychodzicie z domu, a ty z zaskoczeniem zauważasz, że cała roślinność, jaka cię otacza, przybrała kolor delikatnej zieleni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz