Idziecie powoli, niespiesznie,
przyglądając się głębokiej barwie nieba, rozpościerającego się nad waszymi
głowami. Milczycie, ale ta cisza wcale nie jest krępująca i nieprzyjemna, tylko
taka, jaka może zapaść między dwoma rozumiejącymi się ludźmi. Idąc tak obok
Malfoya zastanawiasz się nad tym, jak szybko się do siebie przekonaliście i jak
łatwo jest wam być razem i jak dziwne jest to wszystko. Kierujesz się w stronę
swojego domu, a kiedy zauważasz na progu Cho, uśmiechasz się do niej szeroko,
choć kątem oka obserwujesz uważnie reakcję Draco. Twarz chłopaka znowu jest bez
wyrazu, kamienna i pozbawiona wszelkich emocji; w kącikach jego oczu czai się
coś na wzór strachu albo niepewności. Masz ochotę ścisnąć jego ramię, dać mu
otuchy i pokazać, że jesteś obok, ale nie wydaje ci się, by Malfoy był z tego
zadowolony. Przypominasz sobie, jak ty zareagowałeś, gdy tamten nieznajomy
okazał ci taki gest, kiedy Kate rzuciła się na ciebie.
– Cześć,
Harry! – wita cię radośnie Cho, i rzuca ci się na szyję. Jesteś wręcz
oszołomiony jej spontaniczną reakcją, ale przytulasz ją mocno do siebie i przez
chwilę chłoniesz bijące od niej przyjemne ciepło, jakieś prawdziwe, niemal
namacalne uczucia i emocje. – Jak dobrze cię widzieć – wzdycha z ulgą. – Już
myślałam, że… odszedłeś. – Opuszcza wzrok i wydaje ci się, że walczy ze łzami.
– Nie,
nie odszedłem – śmiejesz się, gładząc ją po policzku. – Byłem z… Joshem –
wskazujesz na Malfoya, który stoi nieruchomo i twardo wpatruje się w Chang.
– Och. –
Dziewczyna wydaje się dopiero teraz zauważyć chłopaka. – Cześć. – Dość sztywno,
jakby niechętnie wyciąga do niego dłoń.
Przez
chwilę masz wrażenie, że Draco nie przyjmie jej ręki, odejdzie i zrezygnuje z
tego wszystkiego, ale chłopak uśmiecha się wyniośle i lekko potrząsa palcami
Chang.
– Witam
– mówi głosem zupełnie pozbawionym wyrazu. – Miło cię poznać.
Czujesz,
jakby kamień spadł ci z serca. Masz ochotę się roześmiać i uściskać ich oboje,
ale zamiast tego zapraszasz ich do środka. Jesteś zszokowany tym, jak bardzo
zmienił się dom podczas twojej nieobecności, dzięki Malfoyowi. Zamiast
granatowe, ściany są teraz koloru ciepłej pomarańczy, a zwiewne, lekkie firany
okalają białe okna. Podłoga jest z ciemnego drewna, a meble – kanapa, fotel,
łóżko, stolik i dwie półki – mają cudownie prawdziwe barwy. Z sufitu nadal zwisa
bladożółta lampa, jeszcze nigdy przez ciebie nieużywana. Podchodzisz powoli do
biblioteczki, na której leży kilkanaście książek i dotykasz ich niepewnie,
jakby bojąc się, że są tylko złudzeniem i zaraz znikną. Ale nie znikają.
–
Wszystko w porządku, Harry? – pyta cię niepewnie Cho, podchodząc do ciebie i
kładąc rękę na twoim ramieniu.
– Tak,
jest cudownie! – wzdychasz z zachwytem i odwracasz się do niej.
– Ładne
mieszkanko, Potter. – Draco stoi nadal w wejściu, rozglądając się dookoła
nieprzeniknionym wzrokiem.
– Dzięki
– śmiejesz się do niego, obejmując ramieniem Chang. – Rozgoście się –
zapraszasz ich gestem na kanapę. – Chętnie bym was czymś poczęstował, ale…
– Ale w
tym świecie się nie je. Wiemy o tym, Harry – dokańcza za ciebie Malfoy,
prychając z pobłażaniem. Podchodzi do sofy i siada na niej, w pierwszej chwili
dziwnie sztywny, nieco niepewny, ale zaraz się rozluźnia.
Siadasz
obok niego, a Cho rozsiada się w fotelu, zarzucając nogi na podłokietniku.
Rozpoczynasz jakiś neutralny temat i przez dłuższy czas gawędzicie ze spokojem,
czasem zanosząc się śmiechem. Ale Draco się nie śmieje, jedynie uśmiecha się
delikatnie, ale ten gest zazwyczaj nie ma w sobie ani cienia radości. W końcu
jednak Malfoy musiał to powiedzieć.
– Nie
uciekasz z krzykiem, Sophie? Nie wyzywasz mnie od szaleńca?
Wstrzymujesz oddech i przenosisz wzrok na Chang, która wydaje się być tym
pytaniem bardzo zaskoczona.
–
Dlaczego miałabym to robić?
– Nie
słyszałaś tych wszystkich mrożących krew w żyłach historii o tym, jak to
straszliwy Joshua odtrącał wszystkich i wyzywał ich od najgorszego?
– Och,
słyszałam – przyznaje dziewczyna. – I co z tego? Uważam, że jesteś miły i
dobrze mi się z tobą rozmawia.
Nie tego
spodziewał się Draco. Ty również. Posyłasz Cho pełne wdzięczności spojrzenie, a
ona odwzajemnia się pogodnym, szczerym uśmiechem. Kiedy spoglądasz na Malfoya,
przez chwilę dostrzegasz na jego twarzy coś na kształt ciepła, jednak zaraz
znowu przybiera obojętne, chłodne oblicze.
– Nie
rozumiem, dlaczego miałabym wszystko uzależniać od czyjejś opinii? Poza tym –
nachyla się w jego stronę i ścisza głos – ja też, gdy tu trafiłam, byłam tym
wszystkim oszołomiona… Bałam się i nadal się boję. Ale to nie znaczy, że mam
się zamykać na innych tym bardziej, że właśnie to byłoby najgorsze, bo zawsze
widziałabym tylko niewyraźne, białe plamy, zamiast prawdziwych ludzi.
Malfoy
wpatruje się bezmyślnie w podłogę, a kiedy podnosi wzrok wydaje się, jakby
dostał jakiegoś olśnienia. Właśnie stała się dla niego wyraźniejsza…
~~*.*~~
Draco
wyszedł z twojego domu niedługo po tym, jak Cho stała się dla niego
wyraźniejsza – nie pozwolił ci się odprowadzić; cały czas był dziwnie spięty i
niezadowolony, nie odzywał się ani słowem. Jego zachowanie bardzo cię niepokoi,
ale wiesz, że naciskając na niego niczego nie osiągniesz. Postanawiasz więc to
przeczekać i bierzesz z półki jedną z nowych książek, po czym kładziesz się na
kanapie.
Chang
siedzi w fotelu, znowu z nogami przewieszonymi przez podłokietnik i wpatruje
się w ciebie w milczeniu. Na jej czole rysują się delikatnie zmarszczki i
zastanawiasz się, o czym może teraz myśleć, co ją niepokoi. Nie zadajesz jej
jednak żadnego pytania, bo po chwili twarz dziewczyny rozpogadza się, a ty
postanawiasz spędzić trochę czasu z dala od wszelkich problemów, sam. Niewiele
rozumiesz z przeczytanych właśnie słów, zdania wydają ci się dziwnie rozwlekłe
i bezsensowne, a twoje myśli uciekają co chwilę od lektury. Krążą głównie wokół
Malfoya – próbujesz wymyślić
sposób, w jaki mógłbyś go przekonać do zaprzyjaźnienia się z innymi ludźmi.
Pierwszą osobę ma już za sobą, teraz jedynie musi się postarać, żeby nie
zaprzepaścić tej znajomości z Cho. Nie jesteś pewien, czy Draco też to rozumie
i rzeczywiście będzie się starał. Szczerze w to wątpisz, choć nie powiedziałbyś
mu tego. Nigdy. Bardzo chcesz mu pomóc, ale on niczego nie ułatwia.
– Bardzo
łatwo zawiązuje się znajomości tu, w czyśćcu – zauważa Chang.
– Co
masz na myśli? – podnosisz wzrok znad książki i opierasz głowę na rękach, żeby
móc lepiej widzieć dziewczynę.
– Jeżeli
ktoś staje się dla ciebie całkowicie wyraźny, masz wrażenie, jakbyś go znał
całe życie, nawet nie jesteś świadomy tego, że minęło dopiero kilkanaście
minut.
Przyznajesz jej rację. Mimo tego, że rozmawiacie z Malfoyem otwarcie od
zaledwie paru godzin, wydaje ci się, jakby minęło już kilka dni albo tygodni.
Jesteś pewien, że znasz go doskonale, wiesz o nim wszystko, stał się częścią twojego
świata i nagle nie wyobrażasz sobie, że mogłoby go tu nie być. Takie same
odczucia żywisz wobec Cho, a jeszcze niedawno Luny i profesor McGonagall.
– Jestem
pewna, że w prawdziwym świecie nie potrafiłabym zaufać nikomu tak szybko –
wyznaje Chang, patrząc na ciebie wymownie, ale po chwili szczerze się uśmiecha.
– Wydaje mi się, że Josh też nie jest skłonny do szybkiego zawierania nowych
znajomości.
– O tak,
masz rację – odpowiadasz zamyślony.
Cho
podnosi się z fotela i siada ci na kolanach, przytulając cię mocno do siebie.
– Tak
się cieszę, że tu jesteś, Harry – szepcze z wdzięcznością. – Bez ciebie bym
sobie nie poradziła.
– Nie
przesadzaj. Poradziłabyś sobie znakomicie – zapewniasz ją, głaszcząc delikatnie
po plecach i obracając w palcach długie kosmyki jej czarnych włosów.
– Och. –
Dziewczyna drętwieje nagle.
– Cho?
Cho, coś się stało? – Chwytasz ją za ramiona i odsuwasz od siebie, żeby lepiej
widzieć jej zastygłą w szoku twarz. – Cho! – potrząsasz nią gwałtownie.
– Już
dobrze, Harry – mówi powoli. – Po prostu… coś sobie przypomniałam. – Jej wzrok
przenosi się na ciebie i dostrzegasz w nim jakiś dziwny błysk. – Byliśmy na
jakiejś łące. Choć może to wcale nie była łąka… Trawa była nisko przycięta, o
kolorze soczystej zieleni; leżałeś na plecach, z rękoma na karku, a ja
siedziałam obok ciebie, głaszcząc cię delikatnie po włosach – uśmiecha się
rozbawiona. – A później się pocałowaliśmy, a ty byłeś taki… spięty, jakbyś
robił coś po kryjomu i nie chciał, żeby ktokolwiek cię zobaczył – marszczy
nieznacznie brwi. – Pamiętasz coś takiego?
– Nie –
przyznajesz ze smutkiem.
–
Wyglądałeś wtedy tak, jak teraz – ciągnie Chang. – Przystojnie, dojrzale, z
lekkim zarostem; umięśniony i wysoki.
– Co? –
dziwisz się, wytrzeszczając na nią oczy. Draco nie wspominał nic o… lekkim
zaroście, o tym, że jesteś wysoki, czy wyglądasz dojrzale. – Jak to?
– No,
normalnie – wzrusza ramionami Cho, wyraźnie rozbawiona. – Dlaczego tak cię to
dziwi?
– Według
Malfoya wyglądam zupełnie inaczej – odpowiadasz jej. – Widocznie ty
zapamiętałaś mnie z czasów, jak byłem dorosły.
– Na to
wygląda – przyznaje dziewczyna. – A ja jak wyglądam?
Przyglądasz jej się i nagle stwierdzasz, że wygląda inaczej, niż wtedy, gdy
zobaczyłeś ją wyraźną po raz pierwszy. Rysy jej twarzy stały się poważniejsze,
jakby nagle dorosła; w ciemnych, lekko skośnych oczach nadal widzisz ten
radosny błysk, ale także powagę, jak gdyby odbijało się w nich życie i całe
doświadczenie, jakie z niego płynęło. Włosy wciąż ma długie, czarne i gęste,
opadające lekko na ramiona i plecy, a usta pełne.
– Jesteś
piękna – mówisz z zachwytem i gryziesz się w język, czując, jak na policzki
wypływa ci rumieniec.
Cho
również się rumieni, a po chwili zaczyna chichotać i znowu cię przytula.
Wtulasz się w jej włosy, wdychając ich cudowny, kobiecy zapach. Dziewczyna po
jakimś czasie odsuwa się od ciebie i proponuje, żebyście wyszli do Parku
Niewyraźnych, bo umówiła się tam z dwiema osobami. Zgadzasz się i wychodzicie z
domu, a ty z zaskoczeniem zauważasz, że cała roślinność, jaka cię otacza,
przybrała kolor delikatnej zieleni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz