czwartek, 9 września 2010

Jesienny spacer



         Marzę o deszczu, deszczu w jej ciemnych włosach, o wietrze, wplątanym w nie beztrosko, bez ładu. Marzę o wtuleniu w nie twarzy, wdychaniu jesieni, wdychaniu jej całej. Marzę o naszych marzeniach – jej i moich, naszych. Wspólnych. Tylko naszych.
I nagle podmuch chłodnego, skroplonego deszczem, jesiennego wiatru, jest jeszcze przyjemniejszy niż wcześniej.
Pojedyncze kropelki wplątują się w jej włosy, błyszczą na nich, mienią się tysiącem kolorów jesieni. A słońce wydaje się próbować im dorównać i przyozdabia niebo i chmury w najróżniejsze barwy. Marzę o tym, żebyśmy mogły spacerować pośród tego wszystkiego. Żeby przeszłość zatarła się za nami, żeby złociste liście zasypały ją, żeby znikła. Chcę tylko przyszłości. I tego momentu z nią pośrodku jesiennego piękna. Pośrodku mojego świata. Marzę, by chwycić ją za rękę, poczuć ciepło i gładkość jej skóry. By to uczucie wystarczyło, by mnie ogrzać. I żebyśmy tak spacerowały, zatopione w tym wszystkim, co nas otacza.
            I marzę o tym, aby się tego nie bać.
            Aby przed tym nie uciekać.
            Żeby przeszłość została zasypana jesienią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz