piątek, 3 lipca 2009

Żeby nie zapomnieć

Autor: Kuma
Beta: Klawa, Haydi
Fandom: Harry Potter
Gatunek: Het, Yaoi
Paring: Fred/Hermiona, Fred/George, George/Hermiona
Rating: +15
Ostrzeżenia: kazirodztwo



          Tylko deszcz towarzyszył głębokiej, namacalnej ciszy. Bębnił o parapety i dach; odbijał się od marmurowych ścian, wygrywając nieprzyjemną, drażniącą uszy melodię, która przetaczała się przez długie, ciemne korytarze. Dobijała się kolejno do każdych napotkanych po drodze drzwi, nie dając spokoju mieszkańcom.
            Niepewne pukanie rozległo się pośród tej deszczowej ciszy.
            - Śpisz, George? – W progu stała wysoka dziewczyna, ciemnobrązowe, kręcone włosy okalały jej twarz. Mrużąc oczy, wpatrywała się w ciemność, próbując ujrzeć w niej chłopaka.
            - Nie. – Coś poruszyło się na łóżku, po czym pokój zalała fala oślepiającego światła. Twarz George’a była zapuchnięta i blada, a pod oczami biegła długa, szara kreska. – A co? – uniósł rudą brew, a Hermiona spłonęła rumieńcem.

~.~

            - Przyjedziesz do nas na Święta? – Fred chwycił dłonie Hermiony, a jego brązowe oczy lśniły wesoło.   
            - Oczywiście – rozpromieniła się.
            - I będziesz spać u mnie w pokoju. – Na twarzy chłopaka pojawił się łobuzerski uśmiech, a spojrzenie znowu stało się głębokie i pełne pożądania, takie, jak lubiła.
            Hermiona spuściła wzrok, przyglądając się jego klatce piersiowej i umięśnionym dzięki grze w quidditcha barkom, niby od niechcenia wodząc po nich palcami.
            - Wiesz, że nie będę – odparła szeptem, starając się nie patrzeć na twarz Freda.
            - Dlaczego? – obruszył się, podnosząc na łokciach.
            - Tyle razy już to przerabialiśmy. – Hermiona przewróciła oczyma, nadal nie patrząc na chłopaka.
            - I nadal tego nie rozumiem.
            Odważyła się podnieść wzrok.
            - Ron mnie kocha – powiedziała, obserwując w napięciu jego twarz i wszystkie emocje, które po kolei się na niej pojawiały.
            - Oh, no i...?

~.~

            Usiadła mu na kolanach, oplatając nogi wokół jego talii i pocałowała go – długo i namiętnie, wręcz natarczywie. Ich języki złączyły się po chwili w gwałtownym, dzikim tańcu. Hermiona jęknęła cicho wprost w jego usta, gdy George przygryzł jej wargę. Odsunęli się od siebie w końcu, dysząc od pocałunku i dziewczyna spojrzała na jego umięśnione barki, na tors, nakreślony kilkoma szramami. Łzy już prawie napływały jej do oczu. Przywarła do niego czym prędzej, pieszcząc jego nagie ciało.

~.~

- Fred, co ty robisz? – cichy jęk chłopaka przetoczył się przez ciemny korytarz, prowadzący do Miodowego Królestwa.
            - Oh, zamknij się w końcu. – Weasley uciszył brata delikatnym pocałunkiem, zaraz jednak odsunął się od niego i przyjrzał mu się uważnie. George zastygł w bezruchu z wciąż rozchylonymi wargami, wpatrując się we Freda oczami pełnymi niedosytu i rozżalenia. Pochylił się, starając dosięgnąć ust brata, jednak ten położył na nich palec, uśmiechając się łobuzersko.
            - Jesteś nie do zniesienia – warknął George, robiąc obrażoną minę.
            - To mnie zostaw – odparł nonszalancko Fred, zakładając ręce na piersi. – Jak proste byłoby wtedy twoje życie, co nie, braciszku? – Oparł się o ścianę tunelu, odrzucił do tyłu długie, rude włosy i spojrzał wyczekująco na George’a. – Nie musiałbyś się ukrywać, okłamywać rodziny, udawać... Beze mnie byłoby ci łatwiej.
            - I kto tu powinien się zamknąć, co? – Rudzielec chwycił Freda za ramiona, przyciągnął do siebie i pocałował go – długo i namiętnie.
Czuł pod palcami jego ciało, jak napręża się pod jego dotykiem. Jak biodra szarpią gwałtownie do góry, naprzeciw drugiemu ciału. Wyczuwał jego mięśnie i wystające kości. Wdychał cudowny, tak dobrze znany mu zapach, wchodząc w niego coraz głębiej i głębiej, na lodowatej posadzce korytarza...

~.~

            Głuchy krzyk Hermiony wypełnił pokój, docierając do każdego kąta, wlewając się w każdy zakamarek. Zacisnęła kolana na udach George’a i wygięła plecy, wbijając paznokcie w jego rozgrzaną skórę.
            Magiczne światełko oświetlało ich swym nienaturalnie mocnym blaskiem, obnażając czyny i nagie ciała. Dziewczyna wpatrywała się w sufit, wodząc palcami po klatce piersiowej George’a. Zastygła nagle w bezruchu, kiedy jej opuszek natrafił na bliznę. Spojrzała na niego przestraszona, a głos ugrzązł jej w gardle. Oderwała dłoń od jego skóry – niczym oparzona. Zrozumiał. Nic nie powiedział, składając tylko na jej ustach pocałunek.
            - A co będzie, jeśli ktoś nas kiedyś nakryje? – zapytała po chwili.
            - Nic się nie stanie – odparł z uśmiechem, kładąc się z powrotem na plecach.
            - George – Hermiona oparła głowę na łokciu i spojrzała karcąco na chłopaka. – Mówiłam ci już przecież...
            - Przestań panikować, dobra? – przerwał jej, spoglądając na dziewczynę kątem oka.
            - Mówiłam ci już przecież – nie dawała za wygraną dziewczyna – że nie chcę go zranić…
            - Oh, zamknij się w końcu – warknął i przyciągnął ją do siebie, przykrywając jej ciało swoim własnym. Żołądek skręcił mu się nieprzyjemnie, kiedy uświadomił sobie, czyje słowa powtórzył; w jakich okolicznościach… kiedy cała tamta scena stanęła mu przed oczami.

~.~

            Był zimny i nieruchomy. Bez życia. Na jego nienaturalnie bladą twarz spłynęło kilka zabłąkanych łez, kreśląc na niej nierówną, wilgotną ścieżkę. Hermiona głaskała w milczeniu policzek Freda, przeczesując jednocześnie drżącymi palcami jego rude włosy. Kiedy napotkała wzrokiem rozszerzone źrenice chłopaka, zakręciło jej się w głowie. Położyła dłoń na jego brązowych oczach, by już nigdy więcej nie zobaczyć bijącego od nich radosnego blasku. Taki spokojny i milczący – nie był już sobą. Hermiona dotknęła niepewnie jego wąskich ust, wystających kości policzkowych... Nakreśliła na jego twarzy niewidzialną linię, starając się zapamiętać każdy jej detal.
Nigdy nie zapomnieć...

~.~

            - Dotykaj mnie. – Ujęła jego dłoń i położyła ją na swoim brzuchu, spoglądając na chłopaka spod półprzymkniętych powiek. – Proszę – szepnęła.
            George uśmiechnął się, delikatnie głaszcząc rozgrzaną skórę Hermiony. Wodził po niej opuszkami, prawie jej nie dotykając, sprawiając, że dziewczyna drżała z rozkoszy.  Jego palce zsunęły się, zarysowując wokół kości miedniczych wyraźne okręgi. Dziewczyna zachichotała, wyginając plecy i chłopak zaśmiał się, całując jej ramiona.
            - Przestań mnie łaskotać – pisnęła, starając się odsunąć jego dłoń. Nie dawał za wygraną i Hermiona śmiała się w głos, nie mogąc się powstrzymać. – Przestań! Proszę cię, Fred – zaśmiała się.
            W pokoju nastała cisza. Rudzielec znieruchomiał, wpatrując się w równie zaskoczoną dziewczynę, która zakryła usta, usiadłszy na łóżku. Przez dłuższą chwilę po prostu patrzyli na siebie, nie mogąc wydusić ani słowa. Zbyt wiele duszonych pod powierzchnią myśli emocji wypłynęło w tym momencie na powierzchnię.
            - Przepraszam – wyjąkała.
            George jedynie wzruszył ramionami. Zabolało. Jednak nie na tyle mocno, by przysiąc sobie z tym skończyć. On też nie robił tego dla niej. 

~.~

            Rozglądał się gorączkowo, poszukując w tłumie swojego brata. Ludzie wiwatowali jak opętani, przytulając się i śmiejąc przez łzy. George rozejrzał się dookoła, napotykając roześmiane twarze swoich przyjaciół, triumfujących aurorów i zapłakanych ludzi, którzy stracili w wielkiej bitwie swoich bliskich. Ruszył przed siebie, przeciskając się przez tłum, próbując odnaleźć rudą czuprynę włosów.
            I znalazł ją...
            Zakręciło mu się w głowie, żołądek podskoczył do gardła, a ziemia jakby usunęła się spod jego nóg.
            - F-fred? – wyjąkał, biegnąc w stronę ciała brata, leżącego nieruchomo na kamiennej posadzce. Hermiona siedziała przy nim, ściskając jego dłoń, a kiedy George zbliżył się do nich, spojrzała na niego takim wzrokiem, że łzy od razu spłynęły mu po policzkach. – Fred – wyszeptał, padając na kolana. Cały drżał. Zaczął dotykać kolejno rąk, ramion, szyi, twarzy i włosów Freda. Gorączkowo, zupełnie bezsensu, bo… bo po co? On już tego nie poczuje. Nie wiedział, co robi…– To... to niemożliwe – jęknął przez łzy. – Nie! – Jego wrzask utonął w radosnych krzykach uczniów Hogwartu. – Błagam – szeptał gorączkowo, składając pocałunki na twarzy brata...

~.~

            - Hermiono – zapytał cicho, wodząc palcem po linii jej kręgosłupa.
            - Tak?
            Przez niedomknięte okna do pokoju wlewały się delikatne promyki porannego słońca. Kładły się nieśmiało na drewnianej podłodze, z zaciekawieniem rozglądając się dookoła w poszukiwaniu innych miejsc, na których mogłyby się usadowić.
            - Dlaczego to robimy?
            Hermiona, która do tej pory obserwowała w milczeniu ruchy promyków, odwróciła się do George’a, a jej spojrzenie stężało.
            - Żeby nie zapomnieć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz